44

12.4K 979 45
                                    

Nathaniel

Uchyliłem zmęczone oczy, nie do końca świadom co mnie zbudziło ze snu. Poranne słońce wbijało się przez ciemne zasłony, przypominając o poprzednio spędzonej, upojnej nocy. Czując lekki rumieniec, podniosłem się na łokciach, jednak silne ramię chłopaka obok, uniemożliwiło mi to.
Spojrzałem na jego spokojny wyraz twarzy, który od razu uspokoił moje rozszalałe serce. Oglądanie kogoś podczas snu jest dość intymną sprawą, ponieważ jesteśmy wtedy tak bezbronni, pozbawieni powierzchowności. Kastiel wyglądał niczym małe dziecko, bez tego swojego kpiącego uśmieszku.
Bezwiednie wyciągnąłem dłoń w jego kierunku, wahając się w połowie drogi. BRZDĘK.
Znowu ten hałas. Kojarzył mi się ze zgrzytem zamków. Strach ścisnął mi gardło.Złe myśli krążyły w mojej głowie, podpowiadając, że to na pewno nikt obcy. Tak naprawdę nic o nim nie wiem. Czy on zawsze mieszka sam? Czy to nie byłoby dziwne?
Przerażony nie na żarty, próbowałem wyślizgnąć się z ramion czerwonowłosego, który z każdym ruchem obejmował mnie coraz mocniej.
Kobiece szpilki zastukały na korytarzu, nieuchronnie kierując się w stronę sypialni Kasa. Wstrzymując oddech, udało mi się uwolnić.

 Kiedy kroki zatrzymały się tuż za drzwiami, nadal stałem w samych bokserkach. W pośpiechu założyłem swoją koszulkę i dresowe spodnie szarookiego. Nerwowo rozglądałem się po pokoju szukając nie banalnej kryjówki, jednak nie miałem zamiaru ani siły wyskakiwać przez okno, więc wybrałem pierwsze miejsce, które rzuciło się w oczy. Wcisnąłem się w szczelinę pomiędzy dużą szafą i komodą, prosząc w duchu, aby mnie nie znalazła.

Drzwi zaskrzypiały, wpuszczając do pomieszczenia dość mdlący zapach perfum. Kobieta mruknęła coś pod nosem, dając mi nadzieję, że po prostu wyjdzie po zauważeniu, że chłopak śpi. Jednak nie był to koncert życzeń. Kroki znowu zabrzmiały. Dociskałem plecy do chłodnej ściany, poruszając niemo ustami:
- Proszę, nie.
Jednak od razu dało się wyczuć, że nie była zainteresowana śpiochem. Gdy atmosfera napięła się tak bardzo, że omal nie udusiła mnie w za ciasnej szparze ,kobieta wychyliła głowę, przeszywając mnie piwnymi oczami. Posłałem jej zażenowany uśmiech, pomachałem i zapragnąłem by właśnie w tej chwili zapaść się pod ziemię, a najlepiej cofnąć dwa dni w tył. Szatynka cicho zachichotała, gestem dłoni nakazując mi, by pójść za nią. Rumieniec wykwitł na mojej twarzy, gdy posłusznie powlokłem obolałe ciało, do kuchni.
- Chcesz może herbaty ? - zapytała, łapiąc do dłoni czajnik i uzupełniając go już wodą.
Pokiwałem głową, przyglądając się jej z uwagą.
Widziałem ją i to nie jeden raz, była dość częstym gościem w moim domu, jak byliśmy dziećmi. Jej twarz zdobiły drobne zmarszczki, które ani trochę nie zabierały jej dawnej urody, a wręcz ją podkreślały. Niższa ode mnie o głowę,krzątała się, w dość eleganckiej, kremowej sukience z ołówkowym dołem. Wrzuciła do dwóch kubków, parę listków czarnej herbaty.
- Skąd pani ... - chciałem zadać kluczowe pytanie, jednak przerwała mi, kładąc przede mną talerz z kanapkami. Ach szynka, ser, ogórek, pomidor, rzeżucha. Mój żołądek od razu udzielił odpowiedzi, na to czy jestem głodny. Czując się kolejny raz w przeciągu dziesięciu minut zawstydzony, spuściłem wzrok, biorąc do ręki jedną z nich.
- Skąd wiedziałam, że tam jesteś? - podjęła temat, zalewając wrzątkiem herbatę -Buty stały w przedsionku - posłała mi rozbawione spojrzenie.
Cały czerwony wgryzłem się w upragnione pożywienie, ciesząc się słodkim smakiem, świeżych warzyw. Reklamówki stały przy lodówce, co oznaczało, że musiała zrobić zakupy, zanim tu przyszła.
- Jednak nie spodziewałam się - ciągnęła dalej - że się schowasz. Jest wczesna godzina, podejrzewałam raczej zastać was we śnie.
Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. To, że się schowałem było instynktowne. Nie wiem jak się usprawiedliwić, bądź wytłumaczyć. Bałem się, że nas zobaczy...to jak mnie obejmuje. Co by wtedy pomyślała? Wszystko mogłoby zostać źle odebrane.
Cisza się przedłużała, a ja czułem uporczywe spojrzenie na plecach. Kobieta ostatecznie usiadła obok mnie, opierając głowę na dłoni.
- To może opowiesz mi co się tu działo ? - zapytała, puszczając mi porozumiewawcze oczko.
- Uczyliśmy się - padło nim zdążyłem wymyślić jakieś dobre kłamstwo, a nie oszukujmy się, byłem w tym beznadziejny.
Podążyłem wzrokiem za głosem, by przyjrzeć się zaspanej pozie Kastiela. Chłopak ani przez chwilę pewnie nie pomyślał o założeniu czegoś na siebie. Stał w pełnej okazałości, zasłonięty jedynie czerwonym materiałem bokserek.Zatrzymałem się na nich, czując jak niechciane wspomnienia powracają. Pokręciłem głową, szybko wracając do konsumpcji.
- Coś ci zajęło to wstawianie - rzuciła już oschlej, podnosząc się do góry - herbata prawie ostygła, ale nieważne. Siadaj i nie marudź.
- Czemu nie powiedziałaś, że masz zamiar wpakować mi się do domu ?
Szarooki zajął poprzednie miejsce swojej matki, upijając łyk już chłodniejszej herbaty. Mierzyli się wzrokiem, przez co atmosfera odrobinę zgęstniała.
- Jakbym się zapowiedziała, uciekłbyś pomieszkać do Lysandra, tylko dlatego, że nie chcesz mnie widzieć - obruszyła się,krzyżując dłonie na piersi - A przecież to normalne, że matka chce zobaczyć swojego syna od czasu do czasu.
- Jasne spoko, wpadaj jak musisz, ale wiesz, może by tak na święta przyjechać? -syknął.
Zaskoczyły mnie jego słowa, nie wiedziałem, że spędza samotnie święta. To dość ...smutne.
- Wiesz, że nie mogłam ...
- Oczywiście, że wiem. Masz przecież nową rodzinę - westchnął, biorąc sobie kanapkę.
Kobieta stukała nerwowo butem o płytki, zaciskając i tak wąskie usta. W końcu zdenerwowana chwyciła za swoją torebkę i wyszła. Doszło do nas trzaśnięcie drzwiami.
Spojrzałem z lekkim wyrzutem na czerwonowłosego.
- Nie musiałeś być dla niej aż taki wredny.
- Jak nie wiesz o co chodzi, to się nie udzielaj - warknął tylko, nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
Przypatrywałem się jego względnie obojętnej minie, jednak znałem go już naprawdę długi czas, by wiedzieć, że wcale nie jest mu to obojętne. Ale co ja mogłem zrobić? Jeśli mi nie powie nie będę wiedział ... milczenie nie daje odpowiedzi, w ten sposób nic nie zdziałamy.
Skończyłem swoją kromkę, odsuwając się od blatu. Kastiela nie zainteresowało moje działanie. Co w takich sytuacjach się robi ? W durnych serialach, które ogląda Amber, dziewczyna zwykle używa swoich wdzięków starając się zwrócić uwagę „ukochanego".

Policzki zapłonęły mi na tą myśl. Nie jestem dziewczyną.

- Skoro cię to tak boli, to dlaczego nie chcesz z nią normalnie porozmawiać? -zapytałem, wyrzucając z głowy nierealne myśli o uwodzeniu.
Chłopak wzruszył ramionami, wkładając kubki do zmywarki.
- Nie wszystko jest proste - mruknął, nadal stojąc do mnie tyłem.
Wpatrywałem się w jego nagie plecy, mając dziwną chęć by ich dotknąć, przylgnąć. Nim się obejrzałem, przejechałem dłonią po linii kręgosłupa, opierając czoło o wystającą łopatkę chłopaka.
- To mi to wyjaśnij - wyszeptałem, czując przyjemne ciepło, które biło od Kastiela - Jak już tu jestem, to chciałbym cię wysłuchać. Przydać się ten jeden raz.
Czerwonowłosy spiął się, odpychając mnie delikatnie. Oparł się o zmywarkę i przyłożył rękę do mojego policzka. Bez słowa, badał moją twarz, rozchylając lekko usta.
Stałem jak zaczarowany, nie mogąc się poruszyć ani zaprotestować. Chwycił u dołu moją bluzkę, zdejmując ją ze mnie. Jeździł rozpalonym wzrokiem po moim odkrytym ciele, sprawiając, że nie czułem się komfortowo. Już rozchylałem usta, by coś powiedzieć, gdy przyciągnął mnie do siebie do nagłego pocałunku. Nie protestowałem. To trwało i trwało, powoli zamraczając mój umysł. Gdy pozwolił mi na jeden swobodny oddech, zatkałem jego usta nadal leżącym pomidorem na desce do krojenia. Chłopak uniósł rozbawiony brwi, wgryzając się w warzywo.
- To jakiś nowy pomysł na grę wstępną ? - zaśmiał się, lustrując mnie wzrokiem.
- J-ja chciałbym ci pomóc - byłem na siebie wściekły za to zająknięcie, jednak gdy mnie tak przeszywał, trudno było złapać oddech.
Przełykając ciężko ślinę, uśmiechnąłem się w dość żałosny sposób.
- Pomagasz mi tym, że jesteś - wzruszył ramionami, wycierając dłonie w żółtą szmatkę przy piekarniku - Nic mi więcej nie potrzeba.
Czy kłamał? Tak i nie. Każdy potrzebuje rozmowy, a ja chciałbym poznać go lepiej. Zrozumieć co siedzi w jego głowie, całe to cierpienie i samotność. A wszystko po to...
- Jeśli dalej będziesz się na mnie tak patrzył, to zajęczysz jak nigdy dotąd oparty o blat kuchenny - posłał mi dwuznaczny uśmiech, zbliżając się do mnie.
- Jak ty potrafisz wszystko zepsuć - westchnąłem, czując jak wypływa kolejny rumieniec.
Śmiał się, opierając podbródek na czubku mojej głowy. Głaskał moje plecy, jakby próbował mnie uspokoić. Jednak miałem wrażenie, że bardziej on tego potrzebuje niż ja. Przewracając oczami, wtuliłem się w niego. Zapach herbaty unosił się w całej kuchni. Zegar nad drzwiami wskazywał dziewiątą, a słońce już dawno cieszyło blaskiem zmęczonych ludzi.
- Co się moich majtek tykasz zboczeńcu ? - zawołał, gdy nieświadomie przejechałem palcami w okolicy dołeczków - Z molestować mnie próbujesz w tak romantycznej chwili ? -odsunął się ode mnie - Ja wiedziałem, że po twojej głowie to tylko złe myśli chodzą. Przyznaj się, po prostu chcesz wykorzystać moje ciało - zasłaniał się dłońmi, po czym zanosząc się śmiechem wyszedł z kuchni, zostawiając mnie sam na sam ze zdziwieniem. 
Zacisnąłem pięści, próbując powstrzymać się przed zrobieniem czegoś głupiego. Tak to się dzieje, gdy próbujesz być miły.
Przycisnąłem palce do skroni, czując cholerną irytacje.
„A teraz opowiedz mi co tu się działo" - głos szatynki zabrzęczał w mojej głowie.
Byłem przerażony w tamtym momencie, bo zdawało się jakby o wszystkim wiedziała. Tylko skąd?
Przejechałem dłonią po karku, czując lekkie wybrzuszenie. Zaskoczony pomacałem lekko opuchnięte miejsce, by zaraz spalić buraka.
Ona widziała... musiała zauważyć malinki, którymi oznaczył mnie Kastiel.
- Jesteś beznadziejny ! - krzyknąłem, wychodząc w jego ślad.

Kastiel x NathanielWhere stories live. Discover now