37

14.2K 1.1K 97
                                    

Nathaniel

- Szybciej – powiedział beznamiętnie.
Momentalnie zrobiło mi się słabo. Widziałem lekko zabrudzone, ciemne adidasy Kastiela, które popiskiwały przez to, że były nadal przemoczone. Stał oparty o zielone drzwi kabiny, w całkowitej ciszy i spokoju.
Kana nie przejęła się zbytnio osobą trzecią, wręcz przeciwnie. Jej mina ewidentnie wskazywała na to, że wszystko idzie tak jak chciała. Uśmiechnęła się do mnie złośliwie, wbijając paznokcie w moje nagie plecy. Cała sytuacja wydała się jej bardzo podniecająca i śmieszna zarazem. Poruszała się szybko, by zaraz zwolnić, doprowadzając mnie do szaleństwa. Czułem jak się na mnie zaciska, nie pozwalając na szybki koniec. Dłonie mi drżały, kiedy unosiłem jej smukłą talię w górę. Piersi wdzięcznie podskakiwały, prosząc, a wręcz błagając o poświęcenie im większej uwagi. Nie mogąc się z nimi kłócić, zacząłem pieścić je językiem. Sama dziewczyna jęczała, ciut za głośno, tak że nawet głuchy, wiedziałby, że robi to specjalnie.
Wplotła swoje szczupłe palce w moje już z lekka oklapłe włosy, by bawić się odstającymi kosmykami. Szarpnęła mnie, unosząc głowę do góry, by następnie wpić się w moje usta.
Nie powiem, żeby cała sytuacja mnie nie kręciła. Tak podniecony dawno już nie byłem. Kana nie mogła przypisać tego swojemu urokowi, a bardziej zapachu, który wypełniał pomieszczenie. Zza różanych perfum dziewczyny, które nabrały teraz kwaskowatego odcieniu, przez mieszający się zapach naszych rozgrzanych ciał, można było wyczuć delikatną nutę zielonej herbaty i zmokłego tytoniu. Myśl, że stoi za drzwiami podniecała mnie, jak i przerażała. Konsekwencje będą i już są nie do odwrócenia. Co się stanie ? Nie jestem pewien, jednak w tym momencie jest mi za dobrze, by się nad tym zastanawiać.
Szatynka ugryzła mnie w dolną wargę, zauważając moje rozkojarzenie. Posłała mi drapieżne spojrzenie, schodząc ze mnie. Zaintrygowany, wodziłem spojrzeniem po jej roznegliżowanym ciele. Pozostała na niej tylko szara spódniczka, która i tak nie kryła zbyt wiele. Dziewczyna oparła się o drzwi, dokładnie w miejscu gdzie po drugiej stronie znajdował się Kastiel. Wypięła do mnie zgrabny tyłeczek, uwodzicielsko kręcąc nim. Poruszyła niemo ustami „Tylko tyle?", prowokując mnie jeszcze bardziej. I tak nie było już odwrotu, więc dlaczego miałbym się wahać ?
Przyglądałem się chwilę jasnej skórze piwnookiej, gładząc dłonią jędrne pośladki. W końcu zjechałem dłonią niżej, muskając mokre wnętrze uda. Przyglądałem się jak wilgotna dziurka drży z wyczekiwania, aby w końcu popieścić ją językiem. Dziewczyna wzdrygnęła się, wydając cichy odgłos, prawdopodobnie jeden z niewielu, który był prawdziwy. Spojrzała na mnie zarumieniona i zbita z tropu.
- Włóż go – wyszeptała bliska łez, kiedy wdzierałem się językiem w nieznane dotąd rejony.
Czerwień rozkwitała na jej twarzy, kiedy spoglądała na mnie zamglonym wzrokiem. Zaciskała pięści, próbując opanować drżenie, które rozchodziło się już po całym jej ciele.
- Szybciej – jęknęła, wyrywając się spod moich pieszczot.
Zaskoczony jej reakcją, uniosłem się, w momencie gdy sama nabiła się na moją męskość.
Nie trwało długo, aż poczuliśmy się spełnieni. Opadłem do pozycji siedzącej, czując, że jest mi znacznie za gorąco. Przyglądałem się Kanie, która ciężko dysząc, wciągała na siebie skąpe ubrania.
- To było całkiem niezłe – zaśmiała się, wiążąc rozczochrane włosy w kucyka.
Nie odpowiedziałem ani nie wykonałem żadnego ruchu. Tępo wpatrywałem się przed siebie, czując obrzydzenie do tego co się przed chwilą działo.
Dziewczyna westchnęła tylko, kręcąc głową w zażenowaniu. Ostatecznie posłała mi ostatni złośliwy uśmiech i pchnęła drzwi, za którymi stał Kastiel. Tanecznym krokiem ominęła go, posyłając mi w obrocie całuska. Mina chłopaka nie zdradzała zbyt wiele, ale nie trudno było się domyślić, jakie uczucia nim targają.
Nie miałem odwagi nic powiedzieć. Tętno przyśpieszyło, a zimny pot zalewał moje plecy. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy wykonał minimalny ruch. Oczekiwałem najgorszego, jednak on przeczesał dłonią włosy, wzdychając przy tym ciężko, nadal nie wypowiadając żadnego słowa.
Włożył dłoń do kieszeni swoich czarnych spodni, wyciągając nowiutką paczkę Marlboro, którą rzucił w moją stronę.
- Zwykle po dobrym seksie się pali – mruknął, kiedy wbijał spojrzenie w moją zdezorientowaną minę.
- Skąd możesz wiedzieć czy był udany – szepnąłem, odwracając wzrok.
Nie mogłem znieść widoku jego szarych oczu, które patrzyły na mnie z pogardą i obrzydzeniem.
Siedziałem na wpół rozebrany w miejscu swojej winy i czynu. Nie mogłem się zakryć, bo to nie zmieniłoby mojego położenia. Jakikolwiek ruch z mojej strony nic by nie znaczył. Tłumaczyć się nie miałem zamiaru, to dowodziłoby tylko mojej winy, która i tak była oczywista. Jakbym zalał go potokiem bezsensownych, nic nie znaczących słów to wyśmiałby mnie, krótko ucinając moją egzystencje. Jeśli bym wstał i spróbował odejść, co by zrobił ? Zatrzymałby mnie ? Pewnie nie, ale nie jestem też przekonany czy pozwoliłby mi odejść od tak.
- Wiesz, po tych jakże intensywnych odgłosach, wydaje mi się, że tak – uniósł brwi w teatralnym zdumieniu.
Nerwowo miętoliłem w dłoniach czerwono-białą paczkę, nie potrafiąc znieść tej sytuacji. Zrobiłem źle, ja to wiem, jednak on wcale nie jest ode mnie lepszy.
Westchnąłem unosząc głowę. Otworzyłem oczy, kiedy zrobił pierwsze kroki w moją stronę. Ruchy miał sztywne i mechaniczne, gdy unosił dłoń do góry. Czerwień rozlała się na moim prawym policzku.
Nie jestem pewien co we mnie wstąpiło, ale momentalnie zacząłem się śmiać. Mimo, że byłem bliski łez, brzuch mnie bolał od niepohamowanego dźwięku.
- Żałosne – syknął, chwytając mnie za włosy.
Najwidoczniej wkurzyła go moja reakcja, gdyż siłą zmusił mnie bym wstał i spojrzał mu w oczy. Z uśmiechem, który nie chciał zejść oraz łzami, które ukrywały się w kącikach, wpatrywałem się w szare tęczówki chłopaka. Policzek mi pulsował, od niedawnego ciosu, a głowa bolała od silnej dłoni chłopaka we włosach. Czułem jakby miał powyrywać je wszystkie wraz z cebulkami.
Czerwonowłosy zaciskał zęby i marszczył brwi, co śmieszyło mnie jeszcze bardziej. W końcu łzy popłynęły, przez nieznośny ból. Puścił mnie, jak tylko się upewnił, że nadal będę stał.
Usta mi zadrżały, kiedy chciałem wydusić z siebie słowo, jednak dźwięk się nie wydobył. Nie byłem wstanie nic powiedzieć, nie miałem nawet co.
Czułem jak zjeżdża wzrokiem niżej, zatrzymując się w miejscu, gdzie dziewczyna mnie ugryzła. Wyciągnął rękę w moim kierunku, delikatnie muskając sine miejsce. Przejechał dłonią po moim torsie, znacząc jakiś szlak, docierając do rozpiętych spodni. Spojrzał na mnie wymownie, jakby potrafił odczytać moje wcześniejsze myśli.
- Śmierdzisz – powiedział naśladując niewinny uśmiech Kany – gorzej niż gówno – zamachał rzęsami, mrużąc na koniec wściekle oczy.
Powietrze uciekało z moich płuc, nie pozwalając na wdechy. Poczułem jak kolejna fala łez chce się wydostać, jednak nie potrafiłem sobie na to pozwolić.
- Kas.... – zacząłem, jednak ten pokręcił głową.
- Nie mów do mnie teraz, chyba, że chcesz by stało się coś strasznego ?
Strach ścisnął mnie za żołądek, kiedy zamknął zielone drzwiczki kabiny.
- Nie, jednak skłamałem – powiedział, odpinając skórzany pasek – I tak stanie się coś strasznego – wyszeptał, szczerząc do mnie zęby w ten straszny sposób.
Dźwięk dzwonka wzbudził we mnie marną nadzieję, kto jak kto, ale czerwonowłosy nie cofnie się przed niczym, nawet pod groźbą odkrycia.
Może i miał mnie wcześniej wiele razy, jednak ten raz różnił się od innych. Było w nim znacznie więcej brutalności, a uczuć praktycznie wcale.
- Jak to robiliście ? – wyszeptał pytanie wprost do mojego ucha – Z tego co poczułem przez drzwi, to chyba właśnie tak.
Oparł swój tors o moje plecy, kiedy opierałem się dłońmi o cienkie wejście kabiny, tak abym wypinał w jego stronę pośladki, tak jak robiła to poprzednio dziewczyna. Zsunął moje spodnie do kolan, by mieć wystarczające pole do działania. Zjechał ręką na mój tyłek, wahając się chwilę. Ostatecznie uszczypnął mnie i wyprostował się.
- Nie zasłużyłeś na przygotowanie – zakpił, wchodząc nagle i mocno.
Krzyknąłem z bólu, nie mogąc już powstrzymać łez. Wgryzłem się w swoją dłoń, niemal do krwi, kiedy usłyszałem jak do łazienki wchodzą osoby trzecie. Przecież to normalne, jest przerwa, czas by opróżnić swoje pęcherze.
- Nie duś swojego głosy – poczułem gorący oddech Kastiela tuż przy swojej twarzy.
Spojrzałem na niego zrozpaczony, czując jak pogłębia ruchy, ostatecznie trafiając tam gdzie trzeba.
Kroki na kremowych płytkach nie cichły, a nawet rosły. Ludzie wchodzili, korzystając z pisuarów, albo ze zwykłych toalet. A chłopak nawet się tym nie przejmował.
Pomieszczenie opustoszało, a ja cierpliwie czekałem aż czerwonowłosy skończy, jednak ku mojemu zaskoczeniu, wyszedł ze mnie, siadając na „tron".
- Kucaj – rozkazał, gdy spojrzałem na niego z cichym wyczekiwaniem.
Drgnąłem, nie do końca pewny, co mam właściwie robić. Wskazał palcem w dół, dłonią pieszcząc dość sporego członka. Chciałem się sprzeciwić, ale zarówno głos jak i ciało odmówiło mi posłuszeństwa.
- Głuchy jesteś ? – warknął, tracąc resztki cierpliwości.
Przełknąłem głośno ślinę, zbierając resztki siebie.
- N-nie – jęknąłem, praktycznie niesłyszalnie.
- Słucham? – uniósł brwi w niedowierzaniu, zakładając dłonie na pierś.
- Nie chcę – kręciłem głową, stając przodem do niego.
- To chyba nie problem, abyś mnie obsłużył tak jak Kanę, prawda? – zapytał, kpiąc i szydząc ze mnie.
Podciągnąłem spodnie, czując ból w lędźwiach. Nie patrzyłem wprost w twarz chłopaka, jednak wiedziałem, że musiał być zaskoczony. Musnąłem dłonią swój zaczerwieniony policzek, szukając w bólu odrobiny pewności siebie.
Dźwięk dzwonka, wyrwał mnie z zamyślenia i ośmielił do działania. Uniosłem wzrok, by zaraz odwrócić się i po prostu wyjść. To nie było mądre posunięcie, to zwykłe stchórzenie. Jednak w tej sytuacji i tak do niczego byśmy nie doszli.
- Zastanów się też sam nad sobą – powiedziałem, czując słaby przypływ determinacji.
- Tylko ja nic nie zrobiłem – usłyszałem, zanim trzasnąłem drzwiami, wychodząc na korytarz.
Przed klasą stała roześmiana Kana, dyskutująca żywo o czymś z Amber. Dziewczyny posłały mi niezrozumiałe spojrzenie i odeszły. Coś tu jednak nie pasuje.

Kastiel x NathanielWhere stories live. Discover now