33

15.3K 1.3K 56
                                    

Kastiel

Trzymałem Nathaniela za łydkę, gładzą delikatną skórę. Wpatrywałem się w jego złote oczy, czując jak przechodzą mnie przyjemne dreszcze po kręgosłupie. Lekko uchylone usta, prosiły się o zamknięcie, a zarumienione policzki świadczyły o tym, że myśli o podobnych rzeczach.
Nachyliłem się nad nim, kciukiem bardziej rozchylając różowe wargi. Czułem narastające pożądanie, które było przyczyną zawrotów głowy. Ledwo byłem w stanie racjonalnie myśleć. Blondyn nie wykonał żadnego ruchu od mojej inicjatywy, zdając się na łaskę, niełaskę z mojej strony. Jego pasywność była dla mnie zgodą, jak i sprawiała, że czułem się rozdrażniony.
Wpiłem się brutalnie w jego usta, nie mogąc się pohamować. Objąłem go w pasie, przyciągając mocniej do siebie. Jeździłem wolną dłonią po jego nagich plecach, delikatnie omijając liczne wybrzuszenia. Zjechałem pocałunkami niżej, wgryzając się w osamotnioną przez brak pieszczot szyję, zostawiając ślady na znak swojej obecności. Chłopak jękną przez mój brak delikatności, wbijając paznokcie w moje ramiona. Zerknąłem na niego, uśmiechając się przy tym szelmowsko. Miał przymknięte oczy i lekko przygryzał wargę, kiedy musnąłem jego ucho. Zadrżał w moich ramionach, odrzucając głowę do tyłu, dając mi lepszy dostęp i wgląd na bladą skórę. Ku jego zaskoczeniu, złożyłem delikatny pocałunek pomiędzy obojczykami, kładąc go z powrotem na poduszki. Zawisłem nad nim, zakładając swój standardowy, kpiący uśmiech. Zaśmiałem się cicho, widząc jego zmieszanie. Opadłem na jego rozgrzane, nagie ciało, muskając kolanem zakrytą przez czarne bokserki męskość. Przejechałem dłonią po linii jego bioder, ciesząc się nikłym aromatem wanilii, który odwiecznie mu towarzyszył. Zapach łagodny i subtelny jak jego właściciel, cieszył zmysły dając uczucie nienasycenia. Rozpalał i zatracał, dając nieziemskie uniesienie.
- To właśnie jest miłość, czy zwykłe pożądanie ? – mruknąłem do siebie, czując lekkie rozczarowanie.
- C-co ? – zapytał zaskoczony chłopak.
Spojrzałem na niego, nie mogąc odgonić swoich rozterek. Złote oczy wpatrywały się we mnie z nutą strachu.
- Czyli jednak – westchnąłem, schodząc z Nathaniela.
Usiadłem na rogu łóżka, rozciągając nogi jak najmocniej mogłem. Chłopak przytulił kolana do piersi, nadal obserwując każdy mój ruch.
Ziewnąłem przeciągle, osuwając się na miękką pościel.
- Wkurzasz mnie – powiedziałem, w końcu kierując swoje słowa do niego, a nie do siebie.
Oglądałem sufit, który w tym momencie nie był jakoś specjalnie zajmujący czy ciekawy, ale mimo wszystko lepszy od widoku blondyna, która tak niesamowicie i skutecznie mnie podniecał.
- Słucham?- zapytał z lekkim niedowierzaniem.
- Jesteś jak pieprzona dziewica, do tego wieczna dziewica – odparłem, czując jak na twarz wypływa mi szeroki uśmiech – Za każdym razem zachowujesz się, jakbyś tego nie chciał.
- Bo nie ...
- Nie kłam – warknąłem, przerywając mu.
Podniosłem się, by przejechać dłonią po jego torsie, zostawiając dłoń na przyrodzeniu, które nie potrafiło kłamać.
Spojrzałem na niego wymownie, uchylając bokserki, by „prawda" wyszła na wierzch.
Zarumieniony chciał się zasłonić, ale skutecznie mu to uniemożliwiłem.
- Nie kłamię – szepnął cicho, spuszczając głowę.
Uniosłem jego podbródek, zmuszając go tym samym do pocałunku, długiego i przepełnionego namiętnością. Najchętniej bym go nie przerywał, ale z różnych powodów technicznych, nie było to możliwe.
- Mogę być tym najgorszym, ale nie w tej chwili. Teraz chciałbym poznać trochę prawdy z twoich ust – szepnąłem, czując pewne zaniepokojenie w sercu.
Chłopak otworzył usta, po czym szybko je zamknął.
- Może i masz trochę racji – odpowiedział, przerywając przedłużającą się ciszę, która zaciskała się wokół nas niczym pętla.
Niepewnie zeskoczył z łóżka. Podszedł do okna, które otworzył na oścież. Do pokoju wdarł się chłodny podmuch, przynoszący ze sobą zapach prochu.
Zdjąłem swoją szarą bluzę, rzucając nią w blondyna. Z westchnięciem wciągnął ją na siebie i usiadł na parapecie.
- Co chciałbyś wiedzieć ? – zapytał, uśmiechając się smutno.
- Najlepiej wszystko – odparłem równie bezsensownie co on.
Zza pleców chłopaka zabłysła ostatnia salwa sztucznych ogni, okrywając ulicę i nasz pokój dawką światła i kolorów. Czarne chmury zakryły księżyc, przez co wszystko pogrążyło się w ciemności. Jednak oczy chłopaka nadal były błyszczące i hipnotyzujące. Zbliżyłem się do niego, czując jak na rękach pojawia mi się gęsia skórka. Chciałem zamknąć okno, ale pokręcił głową dając mi do zrozumienia, żebym jeszcze chwilę zaczekał. Zniecierpliwiony rozsunąłem jego uda, wsuwając się w przestrzeń między nimi. Oparłem dłonie o zimny parapet, przybliżając swoją twarz jak najbliżej jego. Czułem ciepło oddechu na swoim policzku... krótkie i urywane wdechy.
- Możesz płakać jeśli chcesz – mruknąłem tylko, wiedząc, że tak powinno być dobrze.
Chłopak zawahał się chwilę. Ostatecznie przylgnął do mnie, oplatając mnie nogami w pasie. Twarz wtulił w zagłębienie między szyją a ramieniem.
Pogłaskałem go po miękkich włosach, czując jak na moim podkoszulku pojawia się drugi raz w tym dniu, mokra plama.
Wpatrywałem się w opustoszałe uliczki, w których powinny jarzyć się lampy. Jednak mrok był wszechogarniający, a latarnie pewnie zgaszono z powodu pokazu fajerwerek. Nie byłem w stanie niczego zobaczyć. Mimo, że czułem Nathaniela w swoich objęciach, to z pewnością nie widziałem. Ale nie musiałem, żeby wiedzieć w jakim jest stanie.
Nie powiedziałem już nic, nie było to potrzebne. Słowa są zbędne, czasami trzeba wykonać czyn, a nie prawić piękne obietnice. Na pewno jest to więcej warte od pustych przyrzeczeń.

Kastiel x NathanielWhere stories live. Discover now