20

17.4K 1.4K 34
                                    

Znów tę maskę założyłem, by schować słabości swe. Ukrywam się przed wzrokiem innych, więc zostaw mnie. Pozwól mi tu zostać, w świetle ciemności, który nie istnieje. Moja osoba traci kształt, staję się jednym z wielu...

Artur

Kastiel

Już tylko dwa tygodnie do świąt, jak ten czas szybko minął.
Siedziałem w szkolnej piwnicy, obserwując jak Lysander z Melanii miotają się, zbierając świąteczne dekoracje.
-Może byś pomógł? – prychnęła, próbując udźwignąć jeden z kartonów na końcu Sali.
- Hę? A to niby dlaczego? Twój chłoptaś jest aż tak bezużyteczny?– posłałem jej kpiący uśmiech, czując uzależniającą satysfakcję, widząc jak robi się czerwona.
Wściekła upuściła pudełko, zwracając się twarzą do mnie.
- Jakbyś chciał wiedzieć, to Nathaniel jest teraz bardzo zajęty i ...
- I dlatego każe dziewczynie nosić ciężki sprzęt? Żałosne – warknąłem pod nosem, wymijając ją.
Chwyciłem dwie najbliższe skrzynki, ku zadowoleniu dziewczyny.
- Odwdzięczysz mi się za to – mruknąłem tajemniczo, a przechodząc obok niej dodałem – możesz nawet swoim ciałem – zaśmiałem się już tylko, wchodząc po schodach.
Od razu straciłem dobry humor, gdy tylko wspiąłem się na sam szczyt. Stał tam, ubrany w ten swój typowy sposób. Biała koszula, niebieski krawat i brązowe spodnie. Opierał się o ścianę, bazgrząc coś na tej swojej podkładce. Krew we mnie zawrzała, miałem ochotę do niego podejść i coś powiedzieć, ale w tej chwili znikąd pojawiła się dyrektorka.
- I jak idą przygotowania ? – zagadnęła swobodnie.
- Wszystko dobrze, teraz Melanii z Lysandrem szukają dekoracji.
- To wspaniale, wspaniale. Szykują się kolejne piękne święta. Liczę na ciebie chłopcze.
- Będę próbował sprostać oczekiwaniom – posłał jej miły uśmiech, wracając do swojego poprzedniego zajęcia.
Kobieta jeszcze chwilę go obserwowała, po czym kiwnęła głową i odeszła.
On znowu to robi ... uśmiecha się w ten okropny sposób.
- Co tak stoisz? Na sale gimnastyczną trzeba je odnieść – mruknął Lysander, szturchając mnie delikatnie w ramie.
Zdziwiony spojrzałem na niego, po czym zorientowałem się, że nie przyszedł tu przed chwilą. Lekko czerwony ruszyłem przed siebie bez słowa. Chłopak zaśmiał się, wyprzedzając mnie.
- Nie wszystkie działają – zawołał do blondyna, gdy znalazł się wystarczająco blisko.
-To nie dobrze. W takim razie, zacznijcie beze mnie. Przejdę się do sklepu – mruknął Nat, uporczywie wpatrując się w kartkę przed sobą.
Białowłosy posłał mi zaskoczone spojrzenie, jednak nie skomentował zachowania przewodniczącego.
- Lampki nie wszystkie świecą? – zagadnąłem, rozciągając ramiona po odłożeniu pudeł na podłogę.
Pośrodku hali stała już wielka choinka, czekająca tylko na to, by ktoś ją w końcu ubrał.
- Tak – mruknął zamyślony.
Całe życie po za rzeczywistością. Widząc, że dalsza rozmowa nie ma sensu, wyszedłem zauważając blondaska przed bramą wyjściową. Zaintrygowany zaszedłem go od tyłu, dmuchając mu w ucho. Przestraszony chłopak odskoczył, zaraz prostując się i udając powagę wbił we mnie pogardliwe spojrzenie.
- W co ty się znowu bawisz? – zapytał, kończąc pisać sms.
- Nie miałeś pójść czegoś dokupić ?
- Właśnie się zbieram, tylko czekałem na Melanii...
- A co to ? To już nie potraficie bez siebie nigdzie iść? – parsknąłem, uśmiechając się złośliwie.
- Ech, to już nie twój interes – westchnął, robiąc swój charakterystyczny gest, przyłożył dłoń do skroni, jakby wiecznie bolała go głowa – przy okazji, zostaw ją w spokoju. Nie chcę słyszeć, że proponujesz jej niemoralne rzeczy.
- Ooo, a co takiego może zrobić mi taka panienka jak ty? – zakpiłem podchodząc bliżej – Może powinienem jej opowiedzieć o tym, że jednak nie jesteś taki jaki się wydajesz? Na pewno chętnie posłucha o naszych wspólnych zabawach...
- Zamknij się! – warknął, cały czerwony.
- Ojojoj chłopcze, jak ty się wyrażasz ? – kpiłem dalej, widząc jak cały się trzęsie ze wściekłości... i znowu to poczucie wyższości.
Staliśmy na tyle blisko siebie, że czułem słodko-kwaśny aromat perfum Melanii, z tego co wiem, powinien być to zapach malin. Debra też kiedyś takie miała.
Automatycznie wyciągnąłem rękę w jego kierunku, by zmierzwić jego włosy. Lubiłem to robić, bo zawsze się wtedy denerwował jeszcze bardziej, ale szybkim ruchem odtrącił moją dłoń.
Trochę zaskoczony spojrzałem na jego gniewny wyraz twarzy.. Czyżbym jednak przesadził?
- Długo jeszcze będziesz na nią czekał? – zapytałem.
- Jakbyś dał mi dokończyć, to byś wiedział, że jednak muszę iść sam – syknął.
- To ja pójdę z tobą – odparłem bez zastanowienia.
- A to niby dlaczego? – spojrzał na mnie zaskoczony – Przecież tak trudno cię przekonać do zrobienia czegokolwiek z własnej woli.
- Pierwszy świąteczny cud – mruknąłem tylko, wychodząc po za teren szkoły.
Przewodniczący chwilę się wahał, ale w ostateczności podreptał za mną, w końcu zrównując się z moim ramieniem. 

Kastiel x NathanielWhere stories live. Discover now