14

18.4K 1.4K 168
                                    

Kastiel

- Dlaczego niby miałbym ci ufać? – odpowiedział ostro, odpychając mnie od siebie.
Zaskoczony spojrzałem na niego, uśmiechając się niepewnie.
- Bo możesz na mnie polegać...
Zaśmiał się gorzko, opierając dłoń na biodrze.
- Nie bądź śmieszny, od początku to co robiłeś, było tylko po to by mnie dręczyć. Więc dlaczego miałbym ci ufać?
- Co ty tak nagle ...
- Nagle? Przecież od początku wiem, że tylko się mną bawisz– zaśmiał się głośniej, widząc na mojej twarzy niedowierzenie – myślałeś, że ślepy jestem ?
- Przecież ja wcale..
- Daruj sobie – znowu mi przerwał, machając lekceważąco ręką – będzie lepiej jeśli już pójdę.
W osłupieniu oglądałem jak powoli się ubiera. Zacisnąłem pięści widząc jego sine plecy, jednak nic nie powiedziałem. Nawet nie obejrzał się, kiedy wychodził z pokoju. Co to miało być ? Przecież ja ...

Minęło już sporo czasu od ostatniej rozmowy z Nathanielem. Widuję go w szkolę,ale zawsze jest wtedy z Melanii. Po szkolę już dawno rozeszła się plotka, że są parą ... nawet się z tym nie kryją. Jednak wiem, że nie powinienem się w to mieszać. Może tak jest lepiej ? W końcu oboje jesteśmy facetami, takie związki nie są normalne. Mimo to ja nadal...
- Kas uważaj gdzie rzucasz tą piłkę – westchnął Lysander, truchtając wokół boiska.
- Ach, wybacz – mruknąłem.
- Co z tobą? Ostatnio wydajesz się nie być sobą...gdzie ten łobuz co?- przyjaźnie szturchnął mnie w ramię.
Wymusiłem uśmiech, który wywołał tylko śmiech chłopaka.
- Dobra, nie rób czegoś, czego nie potrafisz.
- Dzięki za radę – warknąłem, wracając do ćwiczeń.
- Dzisiaj wieczorem wpadnę do ciebie – uśmiechnął się, podbiegając za mną.
Zdziwiony obejrzałem się za nim.
- Już zapomniałeś? Mieliśmy filmy oglądać.
- Nie zapomniałem, przekąski już kupiłem.
To znowu nie był dobry dzień. Ta para idiotów grucha sobie w najlepsze,wszędzie gdziekolwiek się nie pojawię. „Och Nathaniel" „Och Melanii". No nie zesrajcie się tam. Szlag mnie trafia za każdym razem gdy ich słyszę. Brzmią jakby kurwa zaraz mieli „dojść". Może nie byłbym tak wściekły, gdyby siedzielijak zawsze w pokoju gospodarzy. Ale jakimś niebiańskim trafem, są wszędzie tylko nie tam. Może ja powinienem teraz tam siedzieć? Wtedy nie będzie mnie zbierało na wymioty gdy ich widzę.
Z przeciągłym westchnięcie opadłem na granatową kanapę, stojącą w centrum salonu. Skakałem z kanału na kanał, czekając aż Lys przyjdzie. W końcu długo oczekiwany dzwonek do drzwi zadzwonił i w pomieszczeniu pojawił się uśmiechnięty chłopak z kilkoma płytami i kolejną paczką chipsów do kolekcji. Trochę pocieszony jego obecnością, wstałem by wyciągnąć piwo z lodówki. Maraton filmowy czas zacząć.
Nie trwało to długo, aż sobie przypomniałem jaką to słabą głowę ma Lysander.Ledwo trzy piwa i wyglądał jakby już w ogóle nie kontaktował ze światem.
- Kasssss ....Kasssss – mruczał, machając w jakiś pijacki i jedynie dla siebie logiczny sposób ręką – wwwwieeesz co ?
- I po co piłeś skoro nie potrafisz ? – burknąłem dopijając swoją puszczę.
- Aleee to nie waaażne – przeturlał się na brzuch by móc na mnie spojrzeć –Lubię cię.
- Tak, tak ja ciebie też – uśmiechnąłem się.
Lysander wpatrywał się we mnie chwilę, aż uniósł się na ramionach by podpełznąć w moim kierunku. Kiedy przybliżył swoją twarz, mogłem dokładnie przyjrzeć się jego dwukolorowej parze oczu. Zawsze uważałem, że są niesamowicie piękne i wyjątkowe.
- Ale luuubię cię taak inaczej – wymamrotał.
Jego oddech śmierdział alkoholem.
- Dobrze, połóż się może już spać – westchnąłem.
Chwyciłem go za ramiona w zamiarze odsunięcia, ale w zamian stało się coś bardziej zaskakującego. Lysandrowi poślizgnęła się dłoń na moim kolanie i nasze usta spotkała nieoczekiwana „kolizja". 



Kastiel x NathanielWhere stories live. Discover now