27

14.8K 1.3K 115
                                    

Nathaniel

Nie do końca wiem, jak wytłumaczyć to co dzieje się wokół mnie. Zamieszanie. Niepewność i rozkojarzenie. Różne dźwięki i ułamki rozmów. Nic nie chce się połączyć w całość. Powoli znowu gubię wątek i wszystko traci na znaczeniu.
- Ty naprawdę jesteś durnym dzieckiem – doszedł mnie śmiech, po czym ponownie poczułem znużenie i mój umysł odpłynął w zatracającą ciemność.
Może naprawdę nie ma się czym przejmować?

Kastiel

Sylwester już niedługo, a ja bez planów na wieczór, na życie tym bardziej. Czuję się trochę jak zużyta tubka pasty. Brak we mnie życia, jakichkolwiek chęci do produktywnych rzeczy. Wypełnia mnie uczucie wściekłości, bezradności i ... samotności ? Nie. To śmieszne.
- Demon, chodźmy pobiegać – mruknąłem do czarnego psa, który radośnie rzucił się ku drzwiom.
Wczoraj przyszedł do mnie ojciec, by zwrócić mi mojego jedynego i najwierniejszego przyjaciela. Oczywiście nie na długo, tylko do poniedziałku.
Spojrzałem się na tą wesoło merdającą ogonem kupę mięsa, czekającą aż się ubiorę.
- Chyba trochę zaniedbywali twój ruch, co ? – zapytałem szczerząc się do niego idiotycznie i drapiąc za uchem.
Zaczepiłem skórzaną smycz i założyłem mu kaganiec, by ludzie nie zesrali się ze strachu jak przy naszym ostatnim spacerze. Przez ponad godzinę musiałem tłumaczyć się policji, która nie chciała odpuścić. To nie była moja wina, że swój do swego ciągnie.
Z kopa otworzyłem drzwi i w taki sam sposób je zamknąłem, jak zwykle nie zamykając ich na klucz. Tak naprawdę nie mają z czego mnie okraść, a nawet jeśli, to nic nie należy do mnie.
Mróz szczypał bezlitośnie moje policzki, przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Ubrany w trochę za cienką jak na tą pogodę, szarą bluzę, przy duże czarne spodnie dresowe, podwinięte do kolan, bo chłód sprawia, że biegnę szybciej zapominając o wszystkich problemach.
Ze wzrokiem utkwionym w psa, biegłem nie zważając na nic. Prowadził mnie najpierw przez park, podejrzane uliczki, aż w końcu wyprowadził do lasu, gdzie potężnie zawył i przyśpieszył biegu. Zaskoczony jego zachowaniem, nie zatrzymywałem się, czując jak powoli moje płuca zaciskają się i płoną z wyczerpania i za małej ilości tlenu. Z jakiegoś powodu czułem się zadowolony. To uczucie ... to było to czego mi brakowało. Dla niektórych może być to dziwne albo śmieszne, ale jest to o wiele lepsze niż seks. Uczucie totalnego przemęczenia, kiedy nogi powoli odmawiają ci posłuszeństwa, a wzrok staje się nazbyt wyostrzony przyprawiając o migrenę. Powoli obraz się rozmazuje, a ty biegniesz przezwyciężając słabość, granicę ustaloną bez twojej zgody. Wtedy zadowolony możesz spocząć i wrzasnąć na całe gardło, by zaraz opaść na mokrą ziemię i gapić się w brudne niebo, bo nic innego ci nie pozostało. Wyczerpane ciało będzie potrzebować jeszcze chwili, by móc powstać i biec dalej. A ty możesz być z siebie dumny. Każda pokonana granica, przybliża cię o krok do spełnienia marzeń, aspiracji. Uczucie mistrzów.
Przerwa jednak nie była mi dana na zbyt długo. Demon znowu wydarł się, zmuszając mnie do powstania. Nie chętnie uniosłem się oglądając za goniącym niewidzialną postać psa. Z czym on się ściga ? Ze zwierzęciem, czy może z czasem.
- Czasu nie dogonisz – mruknąłem, ruszając na obrzeża miasta, próbując nie stracić potwora z oczu.

Nie ważne ile razy go wołałem, ignorował mnie i nie wracał.
- Demon! – wydarłem się z wyrzutem, czując się źle z faktem, że nawet pies mnie nie kocha.
Ciężko dysząc oparłem się o czarną bramę, ogradzającą wielką posiadłość. Badyle, które kiedyś pewnie były żywopłotem, kuły mnie po plecach, ale byłem zbyt zmęczony by zwracać na to uwagę. Rozejrzałem się, próbując sobie przypomnieć kiedy ostatni raz tu byłem. Chyba jakoś w podstawówce. O ile pamiętam, ojciec mnie tu zabierał, ale nie mogę skojarzyć z jakiego powodu.
- Demon ! – spróbowałem jeszcze raz, ale i tym razem żadna czarna kulka się nie pojawiła.
Ostatecznie zrezygnowany ruszyłem dalej wzdłuż ogrodzenia, nie mogąc spuścić wzroku z bardzo udanego dzieła architektów. Budynek, choć prosty, sprawiał wrażenie wyniosłości. Zwracał uwagę, przykuwał wzrok. Dość trudno to sprecyzować. Odczuwałem melancholię oglądając go, jakby miał związane z nim jakieś szczególnie ważne dla mnie wspomnienia.
W końcu spojrzałem przed siebie, co uratowało mnie przed czołowym zderzeniem z pewną latarnią uliczną.
- To nie jest moje miejsce pracy, bym miał mieć do niej jakiś sentyment – parsknąłem pod nosem, lekko kopiąc ją i ruszając dalej.
Nareszcie go zobaczyłem. Skakał i powarkiwał pod drzewem, czyli jednak wiewiórka. Ciężko wzdychając opadłem obok psa, lekko rozbawiony sytuacją.
- Wolisz wiewiórkę ode mnie ? – zapytałem patrząc jak jego starania idą na marne – Jesteś zbyt spasiony by się tam wspiąć, pobiegaj ze mną w takim tępię jak dzisiaj, jeszcze jakieś trzy lata, to może będziesz zdolny wskoczyć  na najniższą gałąź drzewa.
Pies obrzucił mnie smutnym spojrzeniem, jakby zrozumiał, że właśnie go obraziłem.
- Spokojnie – pogłaskałem go po głowie – mnie nie przeszkadza twoja tusza, możesz sobie być grubaskiem, dla mnie i tak jesteś najpiękniejszy.
- A to jednak potrafisz być dla kogoś miły – doszło mnie ciche parsknięcie i zza drzewa wyskoczyła drobna brunetka.
Zmrużyłem na nią oczy.
- Co tu robisz mała kujonko ? – zapytałem kąśliwie, zaskoczony tym, że Demon na nią nie naskakuje. 
- Byłam odwiedzić Nathaniela, ale to raczej ja powinnam zapytać cię co tu robisz. Nie wydaje mi się, żebyś był tu dobrze widziany – odgryzła się.
Jeszcze raz obrzuciłem wzrokiem ogromny dom, po czym zmierzyłem dziewczynę. Ubrana w błękitny płaszczyk, strasznie rzucała się w oczy. Włosy miała związane, tylko poniektóre kosmyki nie chciały posłusznie utrzymywać się w dokładnie ulizanej fryzurze, opadając na jej lekko zarumienioną twarz.
- I co tam u niego ? – zapytałem jakby od niechcenia.
Jej spojrzenie schłodniało, nadając mroźny blask błękitowi swoich oczu.
- Naprawdę myślisz, że ci powiem ? – zaśmiała się, dłonią odrzucając kucyka do tyłu – To chyba nie powinno leżeć w sferze twoich zainteresowań.
Wściekły podniosłem się, kiedy próbowała odejść.
- Interesuje mnie – warknąłem, wybiegając przed nią – Nie możesz wiedzieć, co czuję w tej sprawie.
- Nawet mnie nie interesuje co czujesz – odparła szczerze, próbując mnie wyminąć, ale nie pozwoliłem na to.
- Proszę – jęknąłem.
Nie wierzę, że się tak poniżam, przed tą zwykłą zdzirą.
Zaskoczona zmierzyła mnie, odwracając w końcu wzrok i biorąc głęboki wdech.
- Nawet jeśli prosisz, nie mogę ci powiedzieć – szepnęła robiąc krok w tył i wpatrując się w zimny krajobraz posiadłości– ponieważ powiedzieli mi, że go nie ma.
- Jak to go nie ma ? – nie ukrywałem zaskoczenia.
Wyjechał?
- Nie wiem – syknęła, gniewnie wymijając mnie – Ja już nic nie wiem!

Za nim Demon ponownie udał się w szaleńczy bieg, zauważyłem granatowego mercedesa, którym podjechał ostatnim razem ojciec Nathaniela. Poza nim stały jeszcze dwa inne.

Naprawdę coś nie pasuje mi w tej historii.

Kastiel x NathanielWhere stories live. Discover now