#9

22.9K 1.7K 63
                                    


Nathaniel


Serce mi przyśpieszyło, był zdecydowanie zbyt blisko. Mogłem zobaczyć jak jego źrenice rozszerzają się, gdy na mnie patrzy. Oparłem dłonie na jego piersi, obejmował mnie ciasno, nie mogłem się poruszyć. Na jego koszuli osiadł zapach damskich perfum, drażniły mój nos.
- A tobie wolno? Widzę, że pogodziłeś się już z Debra – słowa wyszły ze mnie nim zdążyłem je zatrzymać. Ugryzłem się w język, ale zbyt późno.
Kastiel znieruchomiał, na jego usta wypłynął podejrzany uśmiech. Poczułem gorąc na twarzy, nie wiedziałem dlaczego to powiedziałem.
- Czyli to ty byłeś tym dziwakiem co się na nas gapił w parku?
- C-co?
- Nie martw się, zawsze cię zauważam, niezależnie od tego gdzie jesteś i jak bardzo będziesz się starał przede mną ukryć – wyszeptał wprost do mojego ucha, przeszły mnie dreszcze.
To zabrzmiało jak groźba.
- Nie odwróciłeś się...
- A chciałeś tego? – zaskoczony spojrzał na mnie – Myślałem, że wolisz bym zostawił cię w spokoju.
- T-To nie tak – mruknąłem odwracając wzrok.
- To jak? – zapytał łagodnie chwytając za mój podbródek, zmuszając bym spojrzał mu w oczy – Powiedz mi.
- J-ja nie wiem – jąkałem się pod jego intensywnym wzrokiem, nie potrafiłem na niego patrzeć.
Znów wyglądał inaczej, zachowywał się całkiem inaczej. Sprawiał, że czułem się zagubiony. Serce mi przy nim przyśpieszało, zwalniało, przyśpieszało ... jak na kolejce górskiej. Nie mogłem narzekać na brak emocji, gubiłem się. Już sam nic nie wiedziałem i nie wiedziałem czy w ogóle chciałbym wiedzieć.
- A czy chcesz wiedzieć?
Jego usta zbliżyły się do moich. Przymknąłem oczy zamierając w oczekiwaniu na pocałunek, który nie nadszedł. Uchyliłem powieki. Oczekiwał odpowiedzi.
- T-tak – mruknąłem nieśmiało.
Objął mnie mocniej, ze znacznie większą pewnością siebie. Ucałował moje powieki, jedną po drugiej, musnął nos, nieśpiesznie kierował się w stronę moich ust. Jego wargi były ciepłe i cierpliwe. Czekał aż sam odwzajemnię pocałunek. Oszołomił mnie tak dużą dawką czułości. Rozchyliłem usta, ale nie zdążyłem nic powiedzieć. Pocałunek smakował jak gorzka czekolada, maliny i bita śmietana.
- Nie lubię słodyczy – mruknąłem odpychając go by złapać oddech.
- Nie szkodzi – roześmiał się krótko znów przywierając do mnie ustami.
Najpierw całował delikatnie i słodko, stopniowo pogłębiał pocałunek, stawał się żarliwy, wygłodniały. Brakowało mi tchu, nie pozwolił mi się odsunąć nawet na sekundę. Wplótł dłoń w moje włosy, silnym szarpnięciem odchylił mi głowę w tył. Jęknięcie utonęło między naszymi wargami. Przycisnął mnie do ściany, jego kolano wsunęło się pomiędzy moje nogi. Zręcznie rozpinał guziki mojej czarnej koszuli. Zadrżałem, gdy jego chłodna dłoń musnęła moją nagrzaną pierś. Poczułem, że się uśmiecha. Powolnie rysował linię wzdłuż mojego boku, przyjemne dreszcze rozchodziły się spod jego palców. Nie wiedziałem co zrobić z rękoma, zaciskałem je na jego koszulce. Zarzucił moje ramiona wokół szyi, gdy zacząłem go odpychać. Objąłem go niepewnie. Zjechał pocałunkami niżej, mój umysł zaczął tonąć w podnieceniu. Nieznacznie podgryzał moją szyję, jęknąłem przeciągle, gdy do niej przywarł. Traciłem czucie w nogach, były jak z waty. Kolejną purpurową malinkę zostawił tuż pod obojczykiem. Od ściany biło zimno, nie mogłem przestać się trząść. Jego ciepły język zaczął drażnić mój sutek. Czułem się dziwnie, wszędzie tam gdzie mnie dotykał, skóra zaczynała płonąć. Powietrze aż iskrzyło od podniecenia.
- Co się stało, Panie Przewodniczący? – wyszeptał wprost do mojego ucha, tym swoim niskim głosem.
Włoski na karku uniosły się, jego ciepły oddech łaskotał. Zażarcie całował mój kark, męcząc się z paskiem. Zaalarmowany, próbowałem go powstrzymać. Niezadowolony wymruczał coś obracając mnie tyłem do siebie. Ścisnął moje dłonie nad głową, ubezwłasnowolniając mnie. Poruszyłem się niespokojnie, pasek uderzył o podłogę. Cicho stęknąłem, jego zimna dłoń wdarła się pod materiał bokserek.
- No ładnie – wymruczał z aprobatą, byłem już twardy.
Wybrzuszenie w jego spodniach napierało na moje pośladki. Zsunął mi spodnie do kolan. Zesztywniałem czując jego gorącego członka między udami.
- Odpręż się – przygryzł delikatnie mój płatek.
To niemożliwe! Tak chciałem wykrzyczeć, ale zamiast tego z moich ust wydobyła się tylko mieszanina westchnięć i pojękiwań. Wgryzł się mocniej w moje ramię, wyrywając na moment mój umysł z fali podniecenia. Zerknąłem na niego zamroczonym wzorkiem, widziałem pożądanie w jego oczach. Palcami rytmicznie pieściły moje przyrodzenie. Odetchnąłem ciężko opierając czoło o ścianę. Teraz byłem wdzięczny za jej chłód, czułem się jakby zżerała mnie gorączka.
- Mnie też dotknij.
Nakierował moją dłoń na swojego nabrzmiałego członka. Ścisnąłem go mocniej dostosowując się do jego rytmu. Przyjemne impulsy przebiegały wzdłuż mojego kręgosłupa kumulując się poniżej pasa, byłem na skraju.
- Cz-czekaj – wystękałem, gdy przyśpieszył.
Pożądliwie przylgnął do mnie mocniej. Doszedłem nie mogąc dłużej tego powstrzymać. Oblał mnie rumieniec, który boleśnie za szczypał moje policzki. Zawstydzony spuściłem wzrok, nie mogąc na niego patrzeć. Biała ciecz rozlała się po jego dłoni. Uleciało ze mnie całe podniecenie, pozostał tylko szok i niedowierzanie. Kas doszedł niedługo po mnie. Bez słowa przyjąłem od niego chusteczkę. Cały roztrzęsiony zacząłem się ubierać. Nie mogłem zapiać guzików, pod czujnym spojrzeniem Kastiela denerwowałem się jeszcze bardziej.
- Daj to – z cichym śmiechem podszedł w moim kierunku.
Zirytowany odpychałem jego dłonie, gdy próbował chwycić za guziki.
- Nie bądź uparty – mruknął sprawnie zapinając koszulę – bo jeszcze sam się uszkodzisz.
W składziku panował półmrok, miałem nadzieję, że nie widzi jak się czerwienie. W tym ciasnym pomieszczeniu jego obecność była aż zbyt odczuwalna. Zapach jego wody kolońskiej otaczał mnie od każdej strony, a to co się przed chwilą wydarzyło, wcale nie pomogło mi oswoić się z jego towarzystwem.
- Chodź.
Chwycił mnie za rękę i wyprowadził tylnym wyjściem lokalu. Na dworze było już ciemno, wiatr stał się znacznie chłodniejszy. Zapinałem pośpiesznie płaszcz, gdy ten ciągnął mnie za sobą. Nie chciałem by ludzie nas zobaczyli, ale nie chciałem też by wypuszczał mojej dłoni.
- Gdzie idziemy? – zapytałem wreszcie, gdy oddaliliśmy się od kawiarni.
- Do mnie. Będziemy oglądać horrory i jeść popcorn – uśmiechnął się złośliwie.
- Żebyś tylko nie posikał się ze strachu – zakpiłem.
- Rzucasz mi wyzwanie, Panienko? – jego twarz zbliżyła się niebezpiecznie do mojej, miałem już opuchnięte usta od tych pocałunków.
- Może – odparłem bezczelnie odsuwając się od niego.
Kręciło mi się w głowie od jego zapachu... jego bliskości.
Śmiejąc się poszliśmy do niego. Tak jak powiedział, oglądaliśmy horrory. Ja udawałem, że się nie boję, a on udawał, że się boi. Była to noc pełna śmiechu, ukradkowych pocałunków, rozmów. Więź, którą niegdyś zerwaliśmy, odradzała się krok po kroku, nieświadoma, że naderwana zostanie jeszcze nie jeden raz. 

Kastiel x NathanielWhere stories live. Discover now