25

17.2K 1.3K 203
                                    

Nathaniel

To co się wydarzyło po moich ostatnich słowach, zmroziło mi krew w żyłach. Zadzwonił dzwonek. Kastiel nie spodziewał się gości, na wpół rozebrany podszedł otworzyć drzwi. Odłożyłem biały, porcelanowy kubek oglądając jeszcze przez chwilę, jak swawolnie unosi się para. Czułem jak serce mi przyśpiesza.
Dobiegł mnie zaskoczony głos chłopaka, a później wołanie mojego ojca. W końcu musiało się to stać. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Na początku się zawahałem, mogłem udawać, że mnie tu nie ma... ale jaki to byłby sens? Kiedy wyłoniłem się z kuchni, zobaczyłem najpierw wściekłego mężczyznę, który z impetem ruszył w moim kierunku uderzając mnie w twarz. Coś krzyczał, nie jestem do końca pewny co. Siłą wyciągnął mnie z budynku zostawiając osłupiałego chłopaka bez słowa. Patrzył za nami, czekając aż dam mu może jakiś znak, ale ja nie mogłem... Cokolwiek by nie zrobił, tylko pogorszyło by to jego sytuacje. Mimo że w moich oczach to zwykły alkoholik , to inni widzą w nim wzór do naśladowania, dlatego nie możemy nic zrobić.
- Żeby to mój jedyny i do tego pierworodny syn – mruczał pod nosem nie zrozumiałe dla mnie frazy.
Czułem jak pulsujący ból rozrywa mi skórę na policzku wymuszając łzy, które zaczęły napływać do kącików moich oczu. Szybko wziąłem się w garść, to nie był pierwszy raz.
Ojciec zaciskał coraz mocniej pięść na moim nadgarstku, w końcu wpychając mnie do granatowego mercedesa. Nadal zdezorientowany rozmasowywałem zaczerwienione miejsce, przyglądając się jak okrąża samochód dwa razy, zatrzymując się przy drzwiach od strony kierowcy. Bierze głęboki wdech i wsiada zerkając na mnie w lusterku. Mruży w moim kierunku wściekle oczy i uruchamia silnik. Dziś jest trzeźwy, może to kolejny cud świąteczny, a może to po prostu przez zbliżający się czas jego wyjazdu.
- Skąd wiedziałeś gdzie jestem ? – zapytałem w końcu, czując, że nie spuszcza ze mnie wzroku.
- Twoja „dziewczyna" dzwoniła zapytać czy wróciłeś do domu, po czym opowiedziała co się wydarzyło w szkole.
Zrobiło mi się duszno. Włożyłem palec między dekolt koszulki Kastiela, a szyję, czując jak powoli zacieśnia się wokół mnie niczym pętla. Z trudem przełknąłem ślinę.
On doskonale wiedział o tym co się działo wcześniej ... on wie wszystko, dlatego też starałem się ograniczyć swój kontakt z czerwonowłosym kiedy wrócił. „Oni" chodzili za mną wszędzie. Czułem ich wzrok, gdy robiłem zakupy, kiedy chodziłem do szkoły. W każdej sytuacji miałem poczucie, że ktoś mnie obserwuje. Nigdzie nie mogłem czuć się bezpieczny. Stąd pomysł z dziewczyną. Lubię Melanii, to było by nawet prostsze się w niej zakochać, skoro sama darzy mnie jakimś specjalnym uczuciem. Wszystko szło zgodnie z planem. W końcu Kastiel sam się usunął, mówiąc, że już nie będzie mnie nachodził, że przestanie mi się narzucać... więc dlaczego to wszystko poszło w złym kierunku? Miałem też nadzieję, że kiedy w grę wejdzie Lysander, to zajmie uczucia czerwonowłosego, przecież jemu chodzi tylko o seks. Dlaczego to akurat mnie chce dręczyć, czemu to moje życie chce uprzykrzyć?
- Powiedz ty mi – ciszę przerwał jego chrapliwy głos, w którym czułem teraz nutkę rozbawienia – podoba ci się seks między dwoma mężczyznami?

Kastiel

Czas dłużył mi się niemiłosiernie, tak bardzo chciałbym wiedzieć co się dzieje u Nathaniela. Nie mam jego numeru, ani nie chodzimy teraz do szkoły, bym mógł z nim pogadać. Od dnia kiedy niespodziewanie u moich drzwi pojawił się ojciec chłopaka, minęły już trzy księżyce. Jak teraz się zastanowię, to nie są zbyt do siebie podobni. Może jedynie ta aura wokół nich. To poczucie, że nie jest się godnym ich towarzystwa, że są znacznie wyżej nad nami, jednak też, że można im zaufać. Właśnie to uczucie mnie sparaliżowało, gdy wparował do mojego mieszkania, szarpiąc Nathaniela. O ile pamięć mnie nie myli, to jest on jakimś wpływowym biznesmenem zza granicy. Jakby nie patrzeć, nawet tak wygląda. Kiedy się tu pojawił, miał na sobie bardzo drogi, czarny garnitur ze złotym krawatem, który niedawno widziałem na wystawie jakiegoś markowego sklepu. Jednak rysy twarzy i kolor włosów całkiem się różniły. Mężczyzna był wysoki, dobrze zbudowany z czarną, ulizaną czupryną, popiołowe oczy, które mogły budzić strach. Za to Nathaniel jest niższy ode mnie jakoś o pół głowy, raczej chucherko z niego, które łatwo zdominować, złote oczy, które zawsze patrzą życzliwe...z wyjątkiem na mnie. Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że jego ojciec wyglądał kiedyś inaczej ... to musi mi się wydawać.

Dziś jest ten wyjątkowy dla wszystkich wieczór, w którym zbiera się cała rodzina. W kominku rozpala się ogień, na stole pojawia się piękny biały obrus, a na nim wiele potraw. Zapachy unoszą się nad naszymi głowami. Dzieci bunkrują przy oknach, wypatrując Świętego Mikołaja na swoich saniach. Wbijają te swoje rozmarzone, wielkie oczy szukając każdego znaku, jaki może być możliwy, aż w końcu pojawi się pierwsza gwiazda, która rozświetli ciemne niebo. W salonie zaczną rozbrzmiewać kolędy i cała rodzica stanie przy stole. Najpierw podzielą się opłatkiem, życząc sobie wszystkiego najlepszego i innych standardowych bzdur. Dzieciaki niecierpliwie odmówią modlitwę, popychając się nawzajem i chichocząc pod nosem. Wszyscy zasiądą, by zasmakować w niesamowitych potrawach zrobionych przez babcie i matki prosto z serca. Trzymając się tradycji, wszyscy spróbują każdej z dwunastu potraw i wtedy dopiero będzie można zajrzeć pod choinkę. Kiedy to nastąpi, cały dom wypełni pisk odsuwanych krzeseł, a maluchy rzucą się na kolorowe prezenty.
- Tak – mruknąłem, siedząc sam w ciemnej kuchni.
Miażdżyłem widelcem biedną frytkę, która już nie miała siły błagać mnie o litość.
Święta to naprawdę piękny czas, ale nie dla mnie.
Z głośnym westchnięciem wstałem podchodząc do okna. Otworzyłem je na oścież, wpuszczając do pomieszczenia zimny wiatr, który zdmuchnął świeczkę dającą jedyne światło.
Wyciągnąłem jeszcze nie zaczętą paczkę papierosów spod lady. Zerknąłem na nie trochę pogardliwie, ostatecznie otwierając opakowanie i wsuwając jednego do buzi. Chwyciłem swoją zapalniczkę z „Playboya" i odpaliłem, czując jak dym wypełnia moje płuca. Wypuściłem go, oglądając jak zmienia swój kształt by całkowicie się rozpłynąć. Zaśmiałem się cicho, gdy dodarło do mnie jakie to wszystko jest ulotne. Nie wiem co mnie skłoniło do takich przemyśleń, czy to samotność, czy coś innego. Ale było w tym dużo prawdy.
Uniosłem wzrok widząc jak w każdym oknie świeci się ciepłe światło, każda rodzina spędza ten czas razem. Oprócz mojej. Nie obchodzi mnie nawet gdzie oni są. Ojciec pewnie jest ze swoją nową rodziną, a matka ? Nawet nie wiem kiedy ostatni raz dała mi jakiś znak życia. Mam nadzieję, że u Nathaniela wszystko jest dobrze, że spędza te święta w pięknej atmosferze i nie musi się o nic martwić.
Przed oczami pojawił mi się obraz jak ojciec uderza go w twarz. Nie wiem co mam o tym myśleć ... nigdy mi o niczym nie opowiada. Ale co jeśli to właśnie on stoi za tymi wszystkimi siniakami? Jeśli to on jest osobą, która maltretuje mojego ... Nie. Nic nas nie wiąże. Nie jest „mój" i pewnie nigdy nie będzie. Nienawidzi mnie, więc nie chcę go obarczać moimi uczuciami, ale jest pewna rzecz, którą muszę zrobić zanim to wszystko zakończymy. Muszę wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi ?
Zgasiłem papierosa w popielniczce w kształcie głowy smoka. To był ostatni prezent od matki. Bardzo nieudany, bo dała mi go gdy miałem ledwo dziesięć lat. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek mi się przyda?
Z lekkim uśmiechem naciągnąłem na siebie kurtkę i zużyte adidasy. Trzasnąłem drzwiami, nawet ich nie zamykając i tak nie wychodzę na długo.
Maszerowałem opustoszałymi uliczkami, słysząc tylko radosne śmiechy zza okien domów. Nie oglądałem się, poczucie samotności w końcu by mnie zabiło.
Zaniosłem się śmiechem, czując się jak idiota.
- To niesamowite jak ten chłopak namieszał w moim życiu – powiedziałem do siebie, nie zatrzymując się.
Przyśpieszałem, niemal biegłem w nieznanym sobie kierunku. Minąłem sklep, w którym się zderzyliśmy. Spotkałem kawiarenkę, w której pomagałem na otwarciu, gdzie przyszedł z Melanii. Spojrzałem na tabliczkę z napisem „Zamknięte" i ruszyłem dalej. Przypominało mi się wiele sytuacji. Widziałem jego zarumienioną twarz, jego uśmiech i piękne oczy. To śmieszne jak potrafiłem się zmienić w tak krótkim czasie, a wszystko zaczęło się przez naszą durną dyrektorkę i jej ból dupy o moje nieobecności. Co się wtedy stało i dlaczego ? Przyszedł do mnie jak gdyby nigdy nic, po tak długim czasie. Nie odzywał się do mnie od czasów czwarytej klasy podstawówki, wtedy nasze drogi się rozeszły z niewiadomych powodów. Widziałem go już tylko na szczycie listy najlepszych uczniów, aż w końcu stał się „przewodniczącym" utrzymując swój tytuł aż do dziś dzień. Pojawił się w bardzo nieodpowiednim momencie, gdyż byłem lekko wstawiony po imprezie urodzinowej kumpla z kapeli. Kiedy zadzwonił do drzwi i zaczął robić mi wykład o szkole, wściekłem się. Kusił mnie swoją odsłoniętą szyją i nie zakrytymi obojczykami. Miał poluźniony krawat, jakby domagał się by ktoś zostawił ślady na jego bladej skórze. Ostatecznie zaciągnąłem go do swojego pokoju i posiadłem. Po tym wszystkim otrzeźwiałem, ale nadal nie żałowałem swojego czynu.
- Jestem śmieciem – westchnąłem do swojego odbicia, burząc tafle wody. 
Zatrzymałem się nad brzegiem jeziora nie wiedząc co powinienem robić dalej.
- Chcę go zobaczyć.


Kastiel x Nathanielजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें