12

18K 1.6K 146
                                    

Kastiel

Deszcz dudnił o szyby, zakrywając cały obraz. Zza okna obserwowałem jak ludzie uciekają i chowają się pod daszkiem, małego przystanku. W tle grało radio, nastrojowa świąteczna muzyka ... przecież mamy dopiero połowę listopada, a jednak wszyscy żyją tylko świętami. Nie ma co narzekać, zawsze tak jest. Z pierwszego listopada przeskakujemy od razu do dwudziestego-czwartego grudnia. Wystawy sklepowe pełne światełek i małych choineczek, małe miniaturki świętego i jego reniferów...wczoraj to zauważyłem, kiedy błądziłem bez celu po centrum handlowym. Gdyby tego jeszcze było mało, to wszędzie siedzą te pieprzone pary, które muszą eksponować to jak bardzo są szczęśliwi. Mam wrażenie, że tylko mi los rzuca kłody pod nogi.
Z przeciągłym westchnięciem chwyciłem telefon by sprawdzić wróżbę, zawsze może powiedzieć coś pomocnego.
- Ten kto się waha najczęściej jest ostatni.
Zamyślony wpatrywałem się jeszcze chwilę w ekranik, gdy ze złością odrzuciłem go na łóżko.
- I co to ma niby znaczyć?!
Przetarłem zmęczone oczy, znowu wbijając wzrok w przepełniony przystanek. Przez całą noc wpatrywałem się w sufit, od czasu do czasu przekręcając się na boki. Jednak zasnąć i tak nie mogłem, cały czas o nim myślę ...widzę jak całuje się z Melanii i czuję ten dziwny uścisk w piersi. To pierwszy raz gdy coś takiego przeżywam ...

Nathaniel

- Boli –syknąłem, dotykając delikatnie policzka.
Deszcz strużkami spływał po mojej twarzy, mieszając się ze łzami bezradności. Nie ma innej osoby, która była by na tyle głupia, by siedzieć w parku w taką pogodę. Mimo to miałem ochotę się śmiać... to wszystko co mnie ostatnio spotkało, jest takie absurdalne. Moje życie już dawno straciło sensu, jednak teraz nawet nie mam ochoty by ciągnąć to dalej. Najchętniej teraz położyłbym się na jakiś torach, albo przez „przypadek" spadł z jakiego dachu. Życie jest przykre, wiedziałem to już od dawna. Nie wiem jednak, jak miałbym zmienić bieg wydarzeń. Co mogę zrobić by mój los w końcu się odmienił? Co jak co, ale jestem na tyle duży by wiedzieć, że marzenia się nie spełniają. W prawdziwym świecie nie mają prawa bytu. Żyjemy idąc przed siebie, nie patrząc na nic dookoła. Ludzie to bardzo samolubne istoty. Kiedy czegoś chcą, to próbują zdobyć to za wszelką cenę, nie bacząc na cudze uczucia.
Tak, to się nigdy nie zmieni.
Ubrania całe przemoczone, przylegały do mojego ciała. Czułem się fatalnie, trochę kręciło mi się w głowię.
- Nie wiem co mam ze sobą zrobić – szepnąłem, przytulając do piersi kolana.
- Może na początek, schowaj się przed deszczem ? – parasol pojawił się nade mną.
Zaskoczony obejrzałem się na postać, która usiadła obok mnie.
- Kim jesteś ? – zapytałem, przyglądając się starszej kobiecie w długich, fioletowych włosach.
- Mówią do mnie Titi – uśmiechnęła się promieniście, przyglądając mi się uważnie purpurowymi oczami – jestem wróżką – dodała.
Parsknąłem cicho, wbijając wzrok w mokre i brudne trampki.
- Naprawdę – obruszyła się, po czym uśmiechnęła smutno – to źle dla twojego zdrowia siedzieć w taką pogodę na dworze.
- Hmm ? Z tego co pamiętam, to zdrowiej przebywać na świeżym powietrzu – mruknąłem, czując jak okrywa mnie szalikiem.
- Tak, masz rację – odparła.
Nie powiedziała już nic. Siedziała obok, cicho nucąc melodię, którą niedawno słyszałem w radiu. Jeszcze tyle czasu do świąt, jednak wszędzie już są jakieś oznaki.
Deszcz dudnił o przezroczysty parasol, łzy zaschły już na policzkach.
- Chciałbym nigdy się nie urodzić – westchnąłem, rozciągając nogi i zjeżdżając niżej na ławce.
- Nie mów tak.
- Ale tak byłoby wygodniej – wpatrywałem się jak krople wody spływają po parasolce.
Czarne niebo, nie potrafiło przestać płakać. Może ono również chciałoby odmienić własny los?
- Nie bądź samolubny, pomyśl o tych, którym na tobie zależy ...
- Całe życie o nich myślę ! Czemu oni teraz o mnie nie pomyślą ? –zapytałem żałośnie.
Spojrzenie wróżki stało się chłodniejsze.
- Czyżby ? Jesteś pewny, że myślałeś o innych?
- Co sugeru... - nie dokończyłem, ponieważ już jej nie było.
Na ziemi leżał parasol. Znów byłem sam. Poczułem jak łzy ponownie cisną mi się do oczu.

Kastiel

Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek. W drzwiach stał przemoczony Nathaniel, ze spuszczoną głową. Zaskoczony chwyciłem go za dłoń, by pociągnąć do mieszkania. Był taki zimny.
- Nat ...co się stało?- zapytałem, czując jak moje serce się zaciska.
Bywało z nim źle, ale dzisiaj wyjątkowo czułem ...
Podniósł na mnie zapłakany wzrok, siłując się na uśmiech. Wyglądało to żałośnie.
- Nat – szepnąłem, przytulając go mocno.
- Nie chcę już żyć – powiedział drżącym głosem – mam już dość.
- Przepraszam – mruknąłem, czując, że mimo wszystko jestem również winny – przepraszam cię za wszystko.
Gdyby nie moja osobowość, to wszystko mogłoby wyglądać inaczej. Gdybym od początku był ze sobą szczery i  powiedział „Kocham cię" nie musiałbym przepraszać, nie musiałbym oglądać jak się sypie, nie przechodziłby tego wszystkiego.
- Przepraszam – powtórzyłem – Kocham cię ...
Jego ciało drżało, w moich ramionach wydawał się taki kruchy.
- Mam dość – powtórzył, chowając twarz w moją pierś.
Zacisnął dłonie mocno na mojej czerwonej koszuli. Mimo woli uśmiechnąłem się lekko, głaszcząc go po mokrych, blond włosach. Przyległ do mnie mocniej, pociągając nosem.
- Jest dobrze – szepnąłem uspokajająco, kołysząc się lekko na boki – będzie już dobrze ... obiecuję.

Odepchnął mnie lekko, stając na palcach i przybliżając twarz do mojej. Bez chwili zawahania, objął mnie za szyję i złączył nasze usta w pocałunku. Woda kapała z mokrej koszuli Nathaniela, przyprawiając mnie o dreszcze.



Kastiel x NathanielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz