Rozdział 35

1.6K 133 13
                                    


 Pod ścianą, na której były drzwi do gabinetu Destus'a Witeh, znajdowało się podwyższenie. Kiedy wchodziliśmy było puste, teraz dwa skrajne miejsca zajmowała para archaniołów. Młoda kobieta o srebrzystych skrzydłach i zielonopióry starzec. Wydawał się jeszcze bardziej wiekowy od Przewodniczącego, jakby jedną nogą już stał w grobie. Środkowe miejsce przeznaczone było, jak się domyślałam, dla Destus'a.

Usiedliśmy z Rei'm przy stole po lewej stronie. Taida złapała Tybala i odciągnęła go pod ścianę, z dala od nas i Isar'a. Ten, razem z Martes'em, usiadł po prawej stronie. Przewodniczący chrząknął znacząco i uśmiechnął się jednym kącikiem ust.

- Zgodnie z naszym prawem, skarga wniesiona przez członka Wielkiej Rady, zostaje rozparzona poza zwykłym tokiem postępowania. – Starzec wbijał wzrok w przestrzeń, nie zatrzymując spojrzenia na żadnym z nas. – Przewodniczący : Destus Witeh; zaprzysiężony mag: Serina Tlacotl, oraz Marszałek: Tryben Paryh.

Co? Poderwałam głowę wyżej i przyjrzałam się mówiącemu. To ma być mój pradziadek? Zielone skrzydła? Zaraz, chwila, co one oznaczają? Zmarszczyłam czoło, starając sobie przypomnieć. Aha, władza nad zwierzętami. Poczułam jak Rei kopie mnie w kostkę, więc zaczęłam uważniej słuchać.

- Oddaję głos Isar'owi Sarkin. – Skinął mu głową.

- Przedstawiłem już sprawę. – Isar wstał powoli, trzymając się blatu stołu. – Występuję z wnioskiem o usunięcie Izydory Chavez z Perthin. Jest niebezpieczna dla otoczenia i każdego archanioła. Sączy jad w uszy naszej niewinnej młodzieży, odrywając ją od spraw istotnych.

Zachwiał się, aż Martes musiał go przytrzymać.

- Jak ty sobie to wyobrażasz? – zapytała kobieta. – Dziewczyna wie o istnieniu innych ras. Nie możemy odesłać jej na Ziemię, w końcu tam obowiązuje kod niebieski. Wyobrażasz sobie jakie szkody może wyrządzić innym swoją wiedzą?

- Dlatego należy zastosować drastyczne środki. – Wyprostował się i wbił we mnie zimne spojrzenie. – Blokada zdolności i czyszczenie pamięci. I nie powrót na Ziemię, gdzie w końcu ktoś z jej nienormalnej rodziny ją odnajdzie. Proponuję wysłanie jej na siódmy księżyc Canis Majoris II, do zakładu o zaostrzonym rygorze. Tam odpowiednio się nią zajmą. Poza tym powinno odebrać się jej broń, szczególnie sztylety, którymi mnie zraniła.

Utrzymałam przemianę w ryzach. Jego przemowa coraz bardziej działała mi na nerwy. Rei zgrzytał zębami, ale nie odezwał się jeszcze słowem, pozwalając się wygadać Isar'owi. Z tyłu dochodziły do nas odgłosy szamotaniny. Odwróciłam się i spojrzałam. Taida starała się przytrzymać Tybala, który chciał podejść do ojca. Miał taką zaciętą minę, że pewnie skończyłby to, co ja zaczęłam. Trzymała go za skrzydła i z całej siły ciągnęła do tyłu. W końcu chyba musiała mu przyłożyć, bo jęknął i przyklęknął na jedno kolano.

- Izzy, przestań – dobiegł mnie szept Rei'ego.

- Co? – Zdziwiłam się.

Spojrzałam na dłonie. Między nimi utworzyłam małą kulę ognia. Poruszałam całkiem nieświadomie palcami, a sfera obracała się między nimi. Aż sapnęłam ze zdziwienia. Podniosłam wzrok i ujrzałam jak Serina uśmiecha się szeroko, jakby takiego zachowania się po mnie spodziewała.

- Otwórz dłonie i wypuść kulę – powiedziała. – Mam nadzieję, że na nikogo jej nie nakierowałaś, bo może być źle.

Nakierować? Do wszystkich diabłów, co ja wyprawiam. Odruchowo rozwarłam palce, a sfera uniosła się i pognała w kierunku Isar'a. Zacisnęłam powieki, żeby nie widzieć jak archanioł się zapala. Czekałam na krzyki i wybuch paniki, ale zamiast tego usłyszałam tylko wybuch. Poczułam gorąco na twarzy.

ZIEMIANKA Tom I : Obcy PtakWhere stories live. Discover now