Rozdział 8

2.3K 167 24
                                    

Archanioły zebrały się w śluzie, której wrota były już otwarte. Znajdowaliśmy się na pewnej wysokości, więc wiatr szarpał ubraniami i skrzydłami. Przytrzymywałam brzeg sukienki, żeby mi jej nie podwiało. Nie tylko my ruszaliśmy w miasto, więc było trochę tłoczno. Zastanawiałam się czy reszta stanowi tylko zasłonę dymną, a może także mają jakieś zadanie do wykonania. Rei wyglądał elegancko w białych spodniach i ciemno szarej koszuli. Jego zielone oczy uważnie otaksowały mój strój, ale widocznie był do przyjęcia, bo nawet lekko się uśmiechnął.

- No to, gdzie szukać tego twojego braciszka? – wypluł te słowa jak przekleństwo spoglądając wymownie na Sevi.

Dziewczyna zarumieniła się i skrzywiła kształtne usta.

- Nie wiem – przyznała. – Nie mam pojęcia co on robi na Metraniusie, ani jak się tutaj dostał. Rombul zawsze był... nieobliczalny.

- No to czeka nas ciężki dzień i pewnie noc. Zanim przeszukamy wszelkie speluny, to zdążę stracić wszystkie pióra. – Starszy archanioł westchnął teatralnie. – Ruszajmy, nie chcę spędzić na tej planecie więcej czasu niż to konieczne.

- A nie powinniśmy mieć skafandrów? – Odważyłam się zapytać. – Zamiast tych wyjściowych ubrań?

- A po co? – Tybal spojrzał na mnie zdziwiony.

- W końcu to obca planeta! A powietrze?

- Głuptas z ciebie. – Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.

Znów znalazłam się w jego ramionach, przycisnął moje ciało do swego i wyskoczył. Oplotłam jego kark dłońmi i roześmiałam się. Pęd powietrza rozwiał nasze włosy, plącząc je ze sobą. Spadaliśmy przez chwilę, wreszcie Tybal rozwinął skrzydła i wzbił się z powrotem.

- Wycieczka krajoznawcza? – wykrzyczałam pytanie.

- Nie. – Pokręcił głową odmownie.

Poczułam się trochę zawiedziona, ale zaraz pisnęłam kiedy wprowadził nasze ciała w korkociąg. Wpadliśmy w szeroką rurę, która wydawała się nie mieć końca. Przylgnęłam do niego, modląc się, żebyśmy się nie rozbili na dole. Czułam spokojne bicie jego serca i tylko trochę przyspieszony oddech. Wreszcie stanęliśmy na twardym podłożu, ale dalej byłam przylepiona do niego. Ujął moją twarz w dłonie i roziskrzonym wzrokiem wpatrywał się w moje oczy.

- Nie żartuj, bałaś się?

Nie czekał na odpowiedź, tylko pochylił się i delikatnie pocałował. Zetknięcie ust wywołało sensację w moim ciele. Zrobiło mi się gorąco i nagle zapragnęłam, żeby nie był taki delikatny. Nie to, żebym nigdy się nie całowała. Nie byłam niewinną panienką, dobrze wiedziałam co się dzieje między kobietą, a mężczyzną. To jednak było inne, takie... niespodziewane.

- Musiałem – wyszeptał, jakby się tłumaczył. – Po prostu musiałem cię pocałować.

Pogładził smukłymi palcami moje policzki, palcem przejechał po bliznach i dalej się uśmiechał.

Czar prysnął, kiedy usłyszeliśmy podniesiony głos Sevi. Zgodnie odwróciliśmy się w jej stronę. Stała przed długim kontuarem i kłóciła się z jakimś stworem. Nie był to człowiek, a na pewno nie archanioł, choć też miał skrzydła. Niewysoki, może mojego wzrostu. Ciało pokrywały łuski, koloru zgniłej zieleni, przynajmniej tą część, którą widziałam nad ladą. Na głowie miał coś w formie hełmu, z długim rogiem, który zachodził aż na nos. Gdy otwierał usta widziałam szereg ostro zakończonych zębów.

- Co to za stworzenie? – wyszeptałam.

- Jeden z pomniejszych demonów. Na tej planecie spotkasz ich wielu. To siedlisko pokus, zepsucia i różnych dewiacji. – Za naszymi plecami rozległ się głos Rei'ego. – Nienawidzę tego miejsca – dodał z niesmakiem.

ZIEMIANKA Tom I : Obcy PtakWhere stories live. Discover now