Rozdział 29

1.8K 130 4
                                    


Nimfa wprowadziła mnie do środka sklepu, coś tam nucąc pod nosem. Była tak uradowana, że jeszcze tylko brakowało, żeby zaczęła podskakiwać, jak mała dziewczynka.

- Co ty się tak cieszysz? – Rozglądałam się wokół ze zdziwieniem.

Nie było żadnych wystaw, reklam. Pośrodku ściany były jedne drzwi, a po jego bokach stały kabiny. Trochę przypominały stare budki telefoniczne, tylko bardziej obłe, cylindryczne. Z prawej strony czerwone, z lewej niebieskie. Taida pociągła mnie do tych o krwistej barwie.

- Włóż kartę do czytnika – wskazała odpowiedni sektor – i wskakuj do środka. Może ci się wydawać, że ta maszyna chce cię zabić. Nic się nie stresuj. – Przyłożyła przedramię do sąsiedniej kapsuły i wpisała sekwencję na wysuwanej klawiaturze. – Zaprogramuję je tak, żebyśmy się szukać nie musiały.

Trochę to tłumaczenie wydawało mi się dziwne, a przynajmniej naciągane. Do odważnych jednak świat należy. Włożyłam prostokąt do szczeliny i drzwi się otworzyły. Zajrzałam do środka z duszą na ramieniu, ale nie zauważyłam żadnej broni wycelowanej w nieproszonego gościa, ani wystających noży. Weszłam do środka i nabrałam głęboko powietrza, choć do końca nie wiedziałam, na co mam się przygotować. Na pewno nie na to, że ze ścianek wystrzelą metalowe obejmy, który przytwierdzą moje ciało do powierzchni kabiny. Na szczęście była wyłożona jakąś pianką, czy innym miękkim materiałem, bo pewnie miałabym obite plecy. W suficie pojawił się otwór, z którego wysunął się hełm na jakiejś rurze. Zaczęłam się szamotać, starając się uniknąć nałożenia tego kasku na głowę. Przemieniłam się, ale i tak nic to nie dało. Maszyna była silniejsza. Na oczy opadła przesłona zabarwiona na błękitno. Do czaszki przyssały się jakieś przewody. Czułam się jak zwierzę doświadczalne, zupełnie ubezwłasnowolniona. Gdzieś w okolicach stóp rozbłysło światło i powoli pięło się w górę, jakby skanując ciało. Zrobiło mi się gorąco, z nerwów zacisnęłam dłonie w pięści, wbijając szpony. Zamknęłam powieki, jak miałam umrzeć, to wolałam tego nie widzieć. Poczułam ruch, jakby kabina wpadła w wir i nagle wszystko się skończyło. Znikły krępujące więzy, ucisk na czerepie i zostałam brutalnie wyrzucona na zewnątrz.

W ostatniej chwili otworzyłam oczy i zatrzymałam się przed ścianą, o którą stałą oparta Taida. Uśmiechała się kpiąco.

- Co...co...to było? – wyjąkałam.

- Skaner – objaśniła. – Teraz po przyłożeniu karty, a w moim wypadku przedramienia, dostaniesz tylko stroje w odpowiednim rozmiarze.

- A ten garnek? – Pomasowałam skronie palcami. – Przecież nie będę kupować jakiś ochraniaczy na głowę.

- Czytnik. Wyciągnął z podświadomości preferowane fasony i kolory. No, chodź. – Złapała mnie za rękę i pociągła. – Dawno nie robiłam zakupów.

Widziałam, że cieszy się jak dziecko. Musiałam jej zaufać, że nie wyprowadzi mnie na manowce. Zaczęłam zwracać uwagę na otoczenie. Kręciło się niewielu archaniołów i większość totalnie nas ignorowała. Zaburczało mi w brzuchu.

- Chyba najpierw musimy iść coś zjeść. – Zdecydowała nimfa. – Gdzieś tutaj powinna być jakaś kafejka, żeby tylko dawali jakieś znośnie potrawy.

Przez dłuższą chwilę błądziłyśmy, zaglądając do wnętrza mijanych sklepików. W oczach mi się mieniło od kolorów, czasem tak jaskrawych, że musiałam mrużyć powieki, żeby nie oślepnąć. Do jednego chciałam wejść natychmiast, na stojakach wisiały sztylety, noże, w głębi zauważyłam miecze. Skoro nie powinnam używać swoich, musiałabym zaopatrzyć się w jakieś inne.

ZIEMIANKA Tom I : Obcy PtakWhere stories live. Discover now