Rozdział 32

1.7K 135 15
                                    


  Usiadłam z tyłu i pogrążyłam się w myślach. Nie były zbyt wesołe. Czego się dowiem? A może niczego? Nie umiałam zdecydować, która opcja była gorsza. I kiedy będą wyniki. To pytanie nie dawało mi spokoju. Tybal trzymał mnie za rękę, gładząc kciukiem skórę, starał się dodać mi otuchy.

- Jak to długo potrwa? – Zwróciłam się do siedzącego przed nami Rei'ego. – Czekanie na wyniki. Miesiąc?

- Cały czas zapominasz, że to nie Ziemia i u nas większość spraw toczy się szybciej. – Srebrnoskrzydły spojrzał na nas przez ramię. – Samo pobieranie próbek pewnie potrwa z godzinę. Potem z dwie, może trzy będziemy czekać na wyniki.

- Tak szybko? – Zdziwiłam się.

- Jesteśmy bardziej zaawansowani, niż twoja rodzima planeta.

Dłonie momentalnie mi się spociły. Serce zaczęło mocniej bić, a oddech stał się płytki. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, myślałam, że będę mieć jeszcze czasu, żeby się przyzwyczaić.

- Izzy? – szepnął Tybal. – Chodź do mnie – poprosił.

Wziął mnie na kolana i mocno przytulił. Jego ramiona i skrzydła odgradzały mnie od całego świata. Nic nie mówił, tylko tulił do siebie. Przyłożyłam głowę do jego piersi i wsłuchiwałam się w bicie serca.

Klinika była ponurym, szarym budynkiem. Niska, parterowa bryła odstawała od otaczających ją drzew i widać ją było z daleka. Stojąc przed nim miałam ochotę uciec i gdzieś się schować.

- Gotowa? – zapytał Rei.

- Nie. – Odparłam zgodnie z prawdą. – Nie możemy tego odłożyć?

Zaprzeczył ruchem głowy i złapał mnie za rękę. Uścisnął ją i uśmiechem starał się dodać otuchy. Wykrzywiłam się, ale pozwoliłam wprowadzić do środka. Archanioł szybko załatwił formalności w rejestracji, co chwilę oglądając się przez ramię, jakby się bał, że ucieknę. Nie powiem, miałam taki zamiar, ale kiedy się odwróciłam, żeby dać drapaka zatrzymało mnie mordercze spojrzenie Taidy.

- Musisz się podpisać. – Rei przywołał mnie do kontuaru. – Tutaj, tutaj i tu. – Wskazał odpowiednie miejsca na jakimś urządzeniu i podał mi rysik.

Trochę wyszło mi koślawo, ale najważniejsze, że zdołałam złożyć podpis. Procedura ruszyła, a ja trafiłam między jej tryby. Klinika była podzielona na dwie części. Wschodnia była zatłoczona, pacjenci przychodzili na konsultacje, jakieś zabiegi i panował tam tłok. Za to zachodnia była cicha i jakby opustoszała. Drzwi otworzyły się przed nami automatycznie. Myślałam, że ktoś zatrzyma Tybala i Taidę, ale widocznie mieli odpowiednie kody dostępu.

Zostałam wprowadzona do niewielkiego pokoju. Przed moimi towarzyszami zatrzaśnięto drzwi.

- Hetmatis. – Usłyszałam od pielęgniarki.

Spojrzałam na nią pytająco. Tylko westchnęła.

- Nie mam jeszcze wszczepu – wyjaśniłam.

- Och, przepraszam. – Jej angielski był trochę sztuczny. – Rozbierz się.

- Całkowicie?

- Tutaj masz koszulę. – Podała mi kawałek tkaniny.

- To jakiś żart? – Zaczęłam się wycofywać w stronę wyjścia.

- Dziecko, rozbierz się i włóż tę koszulę. – Chyba nie byłam pierwszą osobą, która próbowała uciec. – Potem wejdź przez tamte drzwi – wskazała – i zaczniemy pobieranie próbek.

ZIEMIANKA Tom I : Obcy PtakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz