Rozdział 12

2.2K 143 13
                                    



Po godzinie zaczęłam się nudzić, bo ileż można jeść. Z chęcią bym się przyjrzała tym wszystkim panienkom lekkich obyczajów i oczywiście panom też, ale jak o tym wspomniałam to Rei obrzucił mnie takim spojrzeniem, że wolałam zostać na miejscu. Stukałam knykciami po stole, bawiłam się łyżeczką, wreszcie zaczęłam rzucać nożem, wykorzystując drzwi jako tarczę. Jakaś dziewczyna o mało nie oberwała. Zaczęła się wydzierać, dopiero Mina ją uspokoiła, ale obrzuciła mnie złym spojrzeniem. Nic sobie z tego nie zrobiłam, tylko zgarnęłam jeszcze kilka ostrzy i dalej się bawiłam. Srebrnoskrzydły złapał się za głowę i wyszedł. Tybal wydawał się usypiać na swoim krześle, więc odczekałam jeszcze kilka minut, żeby się upewnić, że nie przeszkodzi mi w eskapadzie i wymknęłam się.

Korytarz był ciemny, sprawiał wrażenie jakby coś mrocznego, namacalnie seksualnego krążyło po nim. Co kilka metrów na ścianach przymocowane były ozdobne lampki, które dały przyćmione czerwone światło. Uśmiechnęłam się pod nosem, czerwień jakoś jednoznacznie mi się kojarzyło z prostytucją. Mijane drzwi oznaczone były tabliczkami z jakimiś napisami, ale nie potrafiłam ich rozszyfrować. Zza nich czasem dochodziły jakieś odgłosy, ale kierowałam się w stronę głównego salonu. Nie miałam ochoty oglądać nikogo w „akcji", co to, to nie. Bardziej interesowało mnie towarzystwo, które czekało na klientów.

Wemknęłam się cichaczem do środka i stanęłam za jednym z filarów. Pomieszczenie było duże, w formie prostokąta. Wokół było siedem filarów, po trzy na każdą dłuższą ścianę i jeden na krótszej, naprzeciw wejścia. Między nimi wisiały udrapowane tkaniny, poruszając się lekko, jakby w podmuchach wiatru. Środek był jasno oświetlony, a królowały na nim ustawione w półokręgu kanapy. Reszta tonęła w półmroku. Czułam ciężki, słodkawy zapach, jakby ktoś rozpylał jakieś perfumy, czy palił kadzidła. Gdzieś musiał siedzieć muzyk, bo lokum wypełniała cicha muzyka, chyba harfy, ale co do tego nie byłam pewna. Pewna moja znajoma, utalentowana muzykalnie dziewczyna, zawsze mówiła, że ludzie dzielą się na dwa typy. Tych, co potrafią rozpoznać instrument i resztę. Ja niestety należałam do tej drugiej grupy, zawsze wiedziałam, że coś gra, ale konkretnie nie potrafiłam odpowiedzieć.

Przestrzeń między ścianą a kolumnami tworzyła wąski korytarz, więc starając się poruszać cicho, ruszyłam nim. Zahaczyłam w ciemnościach o jakiś mebel i wstrzymałam oddech, czy nie narobiłam niepotrzebnego hałasu. Nikt jednak nie pokazał się za mną, ani nie zawołał, więc uznałam, że nic się nie stało. Wyciągnęłam przed siebie ręce i wymacałam, chyba, szafę. Musiała być ogromna, skoro zajmowała większość przejścia. Chciałam się znaleźć po drugiej stronie wejścia, tam było mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś mnie przyłapie na myszkowaniu. Przecisnęłam się obok mebla, starając się nie poruszyć kotary. Dotknęłam materiału, okazał się miękki i lekki, jakby chciał mi przepłynąć między palcami.

Minęłam przeszkodę i ruszyłam dalej, ale znów o coś zawadziłam. Tym razem uderzyłam się w kolano, które zaprotestowało pulsującym bólem, aż przyklękłam. Wkurzyłam się i przywołałam przemianę. Od razu czerń przestała być tak przejmująca, zaczęłam widzieć kontury. Wydawało się, że ten korytarzyk służy także jako magazyn, bo na mojej drodze ukazało się jeszcze więcej przedmiotów.

Widząc jako tako poruszałam się szybciej i już po chwili znalazłam się przy ostatnim filarze na tej stronie. W rogu stało jakieś urządzenie, przypominało rosyjski samowar. Z tą różnicą, że stamtąd, gdzie zwykle stawia się czajnik wychodziła rura. Prześledziłam wzrokiem, w którym kierunku jest poprowadzona. Wznosiła się do góry, a potem prostopadle do ściany, aż znikała za kotarą. Czułam mocniejszy zapach, aż mi się od niego zakręciło w głowie. Prawdopodobnie to coś odpowiedzialne było za rozprowadzanie „perfum" po pomieszczeniu. Nie miałam zamiaru przy nim zostać, a niech jeszcze ma jakieś inne właściwości i się „naćpam" tym czymś.

ZIEMIANKA Tom I : Obcy PtakWhere stories live. Discover now