Rozdział XXXVI

951 94 19
                                    

Miesiąc później...

Siedzę przy stole, tępym wzrokiem wpatrując się w talerz. Mój brat uwija się przy kuchni i wesoło pogwizduje, a ojciec szeleści mi nad uchem poranną gazetą.

Denerwują mnie wszystkie te dźwięki, atmosfera, a nawet przypalający się tłuszcz wokół palnika. Czy nikt nie czuje tego paskudnego smrodu? Nie mogę też znieść zapachu Irene. Jej gryzące kosmetyki wydają się osiadać mi na języku.

Skarbie, nic nie zjadłaś... – zauważył ojciec, po czym rzucił gazetę na parapet i kończąc swój monolog, zabrał się za jedzenie jajecznicy.

– Debra ma dzisiaj sesje? Kto ją odstawi? – wtrąciła od niechcenia Irene.

– Ma, ja ją zawiozę – odezwał się w końcu Igor.

Nie znoszę, kiedy mówi o mnie, jakby mnie tu nie było i jak nazywa mnie Debrą. Nie znoszę czuć się jak jakiś przedmiot, który można odstawić.

Wrócimy dzisiaj trochę później – oznajmił ojciec. – Irene kupuje auto i trochę nam zejdzie, więc nie czekaj z obiadem, zjemy coś na mieście.

– W takim razie my też wyskoczymy na obiad, prawda? – Uśmiechnął się do mnie Igor, wracając do stołu z górą naleśników na talerzu. – Smacznego.

Nie lubię, gdy Igor udaje naszą gospodynię. Nie lubię, gdy ojciec tak się do niego zwraca i nie lubię nigdzie wyskakiwać!

– Dzisiaj przyjeżdża Sebastian z Oliwką, pamiętasz? – szepnął mi do ucha Igor, a potem ścisnął moją rękę pod stołem.

Na dźwięk tych imion rozluźniam się i coś rozgrzewa mnie od środka. Zaciskam uda, gdy Igor wsuwa rękę pod moją sukienkę i jakby nigdy nic, dotyka majtek. Nie cierpię, gdy tak robi, nie cierpię, gdy robi to, rozmawiając o Sebastianie. Anemicznie przenoszę wzrok na Irene, która dobrze wie, co się teraz święci. Widzę, jak obserwuje napięte ramię Igora, a gdy w końcu spogląda na mnie, z trudem unoszę brew. Jestem nawet bliska odsłonięcia zębów, by posłać jej złośliwy uśmiech, ale kiedy zauważam, jak wywraca oczami i otwiera usta w niemej irytacji, na nic więcej mnie nie stać. Dobrze wiem, że i tak nie skomentuje tego na głos, ponieważ ja też znam jej małe, brudne sekrety. Natomiast mój ojciec nadal jest nieświadomy. Nieświadomy niczego kończy jeść...

– Mam dość jej humorów, idę się przebrać i czekam na ciebie w aucie. – Irene wstała od stołu, klepnęła w ramię mojego ojca i wyszła z kuchni.

Atmosfera się poprawia, gdy znika duszący zapach pseudo Niemki. Ojciec jest wyraźnie poruszony jej odejściem, odkłada sztućce i również podnosi się z miejsca. Następnie opiera się o krzesło i rzuca mi karcące spojrzenie.

– Nie wiem, dlaczego tak ją traktujesz, co ona ci zrobiła? – spytał z żalem, nadal nieświadomy tego, co działo się pod blatem. – Zawoziła cię do terapeuty i na rehabilitację w każdą pogodę, choć wcale nie musiała. A teraz sprząta, robi zakupy, a nawet wypożycza za ciebie książki w bibliotece... – zamilkł w końcu i pochylił się do mnie, opierając całym ciężarem, aż jęknęło krzesło. – Wysil się i powiedz coś, na litość boską, a nie patrzysz tak, jakby ktoś robił ci tutaj krzywdę! – podniósł głos.

Patrzę na niego i nie poznaję. Sprząta? Pierze? Robi zakupy? A może wciąga po kryjomu nosem i pieprzy się z Michałem, gdy ten przyjeżdża, a ojciec jest w pracy? Wydaje nasze pieniądze, szczypie mnie po twarzy, kiedy nikt nie widzi! Duszę to wszystko w sobie i bardzo chcę wypluć mu w twarz, ale nie potrafię. Nawet zapłakać nie jestem w stanie, blokada mi nie pozwala. Nie cierpię, kiedy tak na mnie patrzy, nie cierpię, kiedy zachowuje się jak zakochany gówniarz z klapkami na oczach i nie wie, co się dzieje pod jego dachem! Nie cierpię jego zaciśniętej szczęki, nawet złotego sygnetu oraz łańcuszka z medalikiem na szyi. Pragnę wykrzyczeć to na głos, ale jedynie łzami umiem okazać emocje. Ciężkie krople spływają po policzkach, a najgorsze jest to, że nie poruszają jego. Jestem otępiała, apatyczna, zamknięta w umyśle i ściśnięta tak mocno, że nie potrafię się stamtąd wydostać.

Zła krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz