Rozdział II

1.4K 116 17
                                    

Przebudziłam się i gwałtownie krzyknęłam, odrzucając kołdrę, jakby oblazło ją robactwo. A potem wstrzymałam oddech i nasłuchiwałam...

Cisza.

Niczego z tego koszmaru nie pamiętałam, poza burzą. Szybko wygrzebałam z pamięci twarz mojego Rafała i dopiero się uspokoiłam. Tęskniłam, odliczałam dni do jego powrotu i nie wiedziałam, jak przetrwam bez niego jeszcze te trzy tygodnie, które, nie zapowiadały się za ciekawie.

Najchętniej zostałabym jeszcze w łóżku, w końcu była sobota i nie powinnam się nigdzie spieszyć, jednak śniadanie samo się nie przygotuje, mieszkania też nikt nie ogarnie. Dlaczego wciąż jest tak cicho? – zastanawiałam się. Czyżby gość jeszcze nie dojechał? Wstałam, podeszłam do okna i podciągnęłam rolety.

Pusto.

W kuchni panował zaduch, czuć było piwem i papierosami

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

W kuchni panował zaduch, czuć było piwem i papierosami. Tyle razy prosiłam ojca, żeby nie palił w domu. Jak grochem o ścianę. Zebrałam puszki, wrzuciłam do kosza pod zlewem i rozejrzałam się, rejestrując cały bałagan. Tu koszula, tam gazeta, kubek po kawie na parapecie, brudne talerze na blacie i szklanki. Wkurzyły mnie buty robocze, rzucone niedbale koło lodówki, ale najgorsze okazały się wciśnięte w nie skarpety, bo to one tak brzydko pachniały.

Cały ojciec.

Na odgłos silnika, aż podskoczyłam w miejscu. Myśl, że gość wreszcie do nas dotarł, dziwnie mnie przytłoczyła.

– Już wstałaś? – rzucił ojciec, wpadając do kuchni jak przeciąg.

– Myślałam, że to on... że po niego pojechałeś – bąknęłam.

– Nie, Debi. Będzie dobrze, jak zdąży na obiad, bo po drodze zatrzymał się u swoich znajomych. Dzwoniłem do niego godzinę temu i jest dopiero w Nowej Soli – wyjaśnił.

– Więc nie muszę się spieszyć – powiedziałam i odetchnęłam z ulgą. – Jadłeś śniadanie, czy tylko kopcisz jak parowóz?

– Skarbie, nie bądź na mnie zła. Wiem, że nawaliłem, ale postaram ci się to jakoś wynagrodzić...

– Nie jestem zła – ucięłam.– Jestem tylko trochę rozczarowana, bo nadal traktujesz mnie, jakbym była dzieckiem. Zrozumiałabym, nie mam sześciu lat i chciałabym, żebyś...

– Przepraszam, córeczko. – Podszedł, położył ręce na moich ramionach i pocałował mnie w czoło.

Poczułam tytoń i nieświeży oddech. Drżał i nietrudno było wyczuć, że też był zdenerwowany.

– Weź prysznic, przebierz się i wyszoruj zęby – poleciłam, dając mu kuksańca pod żebro.

         – Weź prysznic, przebierz się i wyszoruj zęby – poleciłam, dając mu kuksańca pod żebro

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Zła krewWhere stories live. Discover now