Rozdział XVII

1K 106 9
                                    

Gdy drzwi wejściowe zatrzasnęły się z hukiem, cofnęłam się na koniec kuchni i nasłuchiwałam, jak Igor, klnąc pod nosem, zmierzał do łazienki, a potem brał prysznic

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Gdy drzwi wejściowe zatrzasnęły się z hukiem, cofnęłam się na koniec kuchni i nasłuchiwałam, jak Igor, klnąc pod nosem, zmierzał do łazienki, a potem brał prysznic.

Nie spodziewałam się po nim takiego wybuchu, to znaczy spodziewałam, ale nie takiej agresji. Wiedziałam też, że to jeszcze nie koniec zatargów z Rafałem i wyniknie z tego większa afera. Nikt, kogo znałam, nie śmiałby uderzyć syna komendanta, niegdyś spokojnego i miłego chłopaka, który, nie wiedzieć z jakiego powodu, zmienił się nie do poznania. Ten idiota w ogóle się nie bronił, nie zadał ani jednego ciosu, a przynajmniej ja tego nie widziałam. Jakby celowo unikał konfrontacji. Cokolwiek go zmieniło, w tej sytuacji chyba wolałabym tego nie wiedzieć. Mamy przekichane. Jak ojciec się o tym dowie, a na pewno tak będzie, to mogę stracić Igora, zanim...

– Nie chcę nawet o tym myśleć – wyrwało mi się na głos.

– O czym nie chcesz myśleć?

Byłam przyzwyczajona do głośnego stąpania ojca, a Igor jak zwykle zaskoczył mnie, skradając się boso.

– O niczym... A właściwie, to... – jąkałam się. – Wiesz, że ojciec nieźle się wkurzy, jak się dowie, prawda?

– Jesteś pewna? – Spojrzał na mnie z boku. – Twój chłopak ma problem ze zrozumieniem najprostszych podstaw. Dziewczynę się broni, a nie atakuje. Sama słyszałaś, że rozmowa nic nie dała, to był jedyny sposób, żeby zrozumiał. Faceci, załatwiają tak swoje sprawy, nie wiedziałaś? – próbował żartować. – Nie martw się, więcej cię nie dotknie, a jeśli spróbuje, to znaczy, że słabo dostał – dodał poważnie.

– O to właśnie chodzi, że nie było żadnej rozmowy! – podniosłam głos. – Od razu wpadł w jakąś dziwną furię. Zupełnie go nie poznałam, coś musiało się wydarzyć tam w Niemczech, sama nie wiem... – zamilkłam, szukając w jego twarzy zrozumienia.

On jednak nie wyglądał na zachwyconego, a tym bardziej wyrozumiałego, więc spuściłam wzrok, a kiedy podszedł do mnie, cofnęłam się, aż pod okno.

– I... nie jest już moim chłopakiem – bąknęłam po chwili.

Czułam to w powietrzu, w jego zapachu, w ciężkim oddechu i ramionach, które wyciągnął, by... chwycić mnie i wziąć na ręce.

Schody skrzypiały głośniej niż zazwyczaj, kiedy mnie wnosił. Drzwi od jego pokoju też dziwnie jęknęły, jakby oznajmiały sprzeciw. Kręciło mi się w głowie, ale nie śmiałam się wiercić ani sprzeciwiać, chociaż wilgotne ubranie, uwierało mnie z każdej strony. Miał odmienione oczy. Teraz ciepłe, łagodne i odrobinę niecierpliwe. Mój żołnierz. Mój brat.

Gdy położył mnie na łóżku i oparł głowę na moim brzuchu, było tak, jakby to miejsce, od zawsze należało tylko do niego.

– Myślisz czasami o tym...? – zapytał, obracając się, by przyłożyć ucho do mojej piersi.

– O czym?

– Wiesz, o nas. My razem. – Westchnął.

– Codziennie... – odpowiedziałam z wahaniem.

– To tak, jak ja, ale... – zniżył głos – nawet nie wiem, czy to samo mamy na myśli. – Uniósł głowę i mimo uśmiechu, ujrzałam w jego oczach strach.

Potrafiłam go rozpoznać, nie raz patrzyłam na ojca i to były te same oczy. Duże, rozszerzone strachem źrenice. Dotknęłam jego wilgotnych włosów, a potem zanurzyłam w nich dłoń.

– To jest niewłaściwe, a nawet złe – szepnęłam, zatrzymując wzrok na jego ustach.

– To znaczy, że myśleliśmy zupełnie o czym innym, bo widzisz... – zamyślił się na moment – ja mam dziewczynę i wiesz... sama rozumiesz... – Zaśmiał się raptownie, na co dostał ode mnie kuksańca w bark.

– Jesteś wariat, wiesz? – zachichotałam.

A wtedy jego ręka znalazła się nagle pod moją koszulką na brzuchu. Zamarłam i zamknęłam oczy. Palce ścisnęły skórę, drapnęły paznokcie, zrobiło mi się zimno i jednocześnie przyjemnie. Nie wiedziałam, jak się zachować, więc tylko głośno wypuściłam powietrze. Chciałam otworzyć oczy, gdy podciągnął w górę moją koszulkę, lecz nie byłam w stanie. Poczułam wilgoć ust i błądzący język na skórze...

Dość, bo zaraz oszaleję!

– Musimy przestać... – jęknęłam, ale on szybko znalazł się nade mną i usiadł okrakiem.

– Więc powiedz stop – oznajmił, zatrzymując rękę pod koronką stanika. – I spójrz na mnie.

Stop – odezwał się protest, lecz tylko w mojej głowie, bo ciało zachowywało się zupełnie na odwrót. Z trudem uchyliłam powieki, a wtedy odsunął się i zdjął przez głowę swoją koszulkę...

Boże, co my robimy?

Oczy skupione na mnie znowu zasnuły się mrokiem. Pod jego wpływem czułam się jak inna osoba, zupełnie zniewolona. Multum myśli atakowało umysł...

Tak... Nie... Stop... Ojciec... Grzech... Wstyd...

Wszystkie były złe i krzyczały w mojej głowie, a jednak uparte ciało było głuche na te sygnały. 


Cdn...

Zła krewWhere stories live. Discover now