Obudził mnie ciężar na brzuchu, a gdy uniosłam głowę, zobaczyłam na nim kolano Sebastiana. Cholera – zaklęłam w duchu, po czym ostrożnie zsunęłam je i... Cholera do kwadratu! – prawie pisnęłam, gdy przycisnął jeszcze mocniej, mrucząc coś pod nosem.
– Sebastian? – Szturchnęłam go. – Muszę... Kurczę, gdzie tu jest toaleta?
– Wszędzie – jęknął, niezupełnie rozbudzony.
– Bardzo śmieszne – odparłam i sięgnęłam po jeansy.
– Serio, serio... – upierał się, po czym ziewnął. – Która godzinaaa?
– Nie wiem, ale czuję, że zaraz pęknie mi pęcherz.
– W porządku, idę z tobą.
Sebastianowi wystarczyło drzewo, za to ja zapuściłam się w krzaki niedaleko obozowiska. Nie wdepnąć tu w owoce czyichś trzewi, to dopiero wyczyn!
Namiot Igora był zapięty, lecz Jagody w nim nie było. Siedziała w spodenkach i staniku od bikini, i grała w karty z Michałem oraz dwoma facetami. Na początku trochę dziwiłam się jej ojcu, ale po bliższym poznaniu, stwierdziłam, że ta dwójka chyba już niczym mnie nie zaskoczy.
– Mamy porę obiadową, moja pani – odezwał się Sebastian z namiotu. – Wciągnąłbym coś na ruszt, a ty?
– Zabiłabym za zimną wodę zdatną do picia – marudziłam, myjąc ręce w ciepłych resztkach z jego butelki.
– Kupimy zapas wody i wrzucimy do lodówki, o ile jeszcze będzie miejsce, bo jak znam życie, zapchana jest browarem – odparł, po czym wygramolił się z namiotu i zapiął wszystkie zamki.
Zmienił spodnie na jasne jeansy i zmoczył jeża albo czymś posmarował, przez co wyglądał bardziej zadziornie.
– Jakbyś nie wiedział, to piwo też wypiję, byle nie dla rowerzystów.
– Nie lubisz radlerka? – Wyszczerzył się.
– Jakbym słyszała mojego ojca – skwitowałam.
Ruszyliśmy wraz z tłumem i już po chwili znaleźliśmy się w strefie handlowej. Pachniało różnorodnym jedzeniem i w końcu poczułam głód. Długie kolejki nie zachęcały, ale czemu się dziwić? Na oko mogło być tutaj pół miliona ludzi.
– Pomyślałam, żeby kupić coś na wynos dla Igora i reszty gości. O, mają kurczaki z rożna, co o tym myślisz?
– Jak uważasz. W tych warunkach są gotowi pożreć wszystko, zwłaszcza Michał. – Zaśmiał się i pociągnął mnie na koniec kolejki. – Osobiście wolę zapiekankę albo sałatkę...
– A co polecasz? Przepraszam, że tak marudzę, ale pierwszy raz widzę takie wynalazki. – Wskazałam dyskretnie na faceta, który właśnie pochłaniał pysznie wyglądającą, długą, nadziewaną warzywami bułkę.
YOU ARE READING
Zła krew
RomanceW życiu Debory nic specjalnego się nie dzieje. Na pierwszy rzut oka mogłoby nawet uchodzić za sielankę. Zaradny ojciec, nowy dom z dużym ogrodem, pasje, którym dziewczyna się oddaje i wreszcie ukochany chłopak. Tak wyglądało do chwili, kiedy ojciec...