Rozdział XXVII

1K 108 9
                                    

– Wyjaśnicie mi, co tu się dzieje? – zapytał Sebastian, zaciskając pięści

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

– Wyjaśnicie mi, co tu się dzieje? – zapytał Sebastian, zaciskając pięści.

– Posłuchaj Dra... – zaczął Igor.

– Nie! – krzyknęłam, przerywając mu. – Nie powinnam tego słuchać, ty też. – Podeszłam do Sebastiana i pociągnęłam go za rękaw. – Chodźmy, to nie ma sensu, oboje z Jagodą dzisiaj bełkoczą jak pijani. Porozmawiamy potem – dodałam, ale wyczułam jego opór.

– Co nie ma sensu? – Sebastian spojrzał na mnie z obawą.

– Nieważne, potem ci wyjaśnię. Chodźmy, pewnie już na nas czekają – naciskałam, posyłając Igorowi mordercze spojrzenie.

Opór Sebastiana w końcu zelżał i mogłam spokojnie zaciągnąć go z powrotem na parking. Odetchnęłam z ulgą i miałam nadzieję, że niczego nie usłyszał.

– Powiesz mi, o co chodzi, moja pani?

– Oczywiście, ale jak dojedziemy na miejsce, obiecuję. To nie jest pora na takie poważne rozmowy. – Uśmiechnęłam się i chwyciłam go pod ramię.

Czułam się paskudnie z tą wiedzą i nie winiłam go, że trzymał to w tajemnicy. Nie miał obowiązku informować mnie o takich rzeczach, ale podejrzewałam, że i tak wkrótce by mi o tym powiedział. O mały włos, a Igor by wszystko zepsuł, zanim cokolwiek w ogóle się zaczęło. Byłam za to na niego wściekła.

Z Igorem czułam się jak na karuzeli. Na początku fajnie i ekscytująco, ale im dłużej, tym bardziej kręciło się w głowie i zbierało się na wymioty. Jednak wciąż jak ta głupia na nią wsiadałam, wciąż i wciąż, nabierałam się na jego gierki. Ale koniec z tym!

– Dalej chcę jechać z tobą – odezwałam się po chwili. – Nie obchodzi mnie Jagoda i jej humory, niech spada do Igora – dodałam.

– Ja też wolę jechać z tobą. – Chwycił mnie za rękę i poprowadził do hondy. – Zmiana – warknął do zdziry zmienionym głosem, po czym raptownie zabrał jej mój kaski i podał go mnie.

– Ha, ha, czyżby braciszek się znudził? – zarechotała.

– Nie opowiadaj głupstw – oburzyłam się. – Obie doskonale wiemy, że to nie ja powinnam z nim jechać. – Wręczyłam jej kask z motywem czaszki i ognia, i czekałam, aż się ulotni.

A już myślałam, że wszystko jakoś się naprostuje. Naiwna.

– Jak sobie chcecie – fuknęła i zostawiła nas samych.

– W porządku? – upewniał się, dotykając mojego ramienia.

– Jasne – odpowiedziałam, a potem go przytuliłam, tak po prostu.

– Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę, Debi... – usłyszeliśmy Igora gdzieś z boku.

Stał z rękoma w kieszeniach, przyglądając się nam z uwagą.

Zła krewWhere stories live. Discover now