Wszystko byłoby super i czułabym się bezpiecznie, gdyby nie potężny ruch i te ogromne, kopcące ciężarówki, całe kolumny! Miałam niejednokrotnie okazję obserwować zza szyby samochodu ojca, jak motocykliści lawirują między tymi kolosami, przeciskając się niemal na styk. Teraz niestety siedziałam na koniu Sebastiana i próbowałam nie wpadać w panikę, rzucając oczami niemal we wszystkich kierunkach, łącznie z naszymi lusterkami...
Interkom w kasku, nieoczekiwanie zaszumiał.
– Jest dobrze? – upewniał się Sebastian. – Za chwilę dojedziemy do granicy, a potem robimy przerwę. Wytrzymasz?
– Jasne, tylko te ciężarówki mnie przerażają...
– Przyzwyczaisz się – odparł wesoło i zamilkł.
Zatrzymaliśmy się na ogromnym parkingu dla ciężarówek, takim z barem, stacją benzynową i motelem. Z ulgą rozprostowałam nogi i poszłam do toalety. Trzęsącymi się rękoma napisałam wiadomość do ojca, informując, że wszystko jest super i mamy doskonałe warunki do jazdy. Oby kłamstwo nie weszło ci w nawyk.
Gdy wróciłam, Jagoda leżała wyciągnięta na ławce, Michał rozmawiał przez komórkę, a Sebastian popijał kawę z automatu i na mój widok uniósł drugi kubek. Czytał mi w myślach.
– Dziękuję. – Uśmiechnęłam się, przyjmując od niego kawę i omal go za nią nie pocałowałam. – Gdzie Igor?
– W środku. – Wskazał na bar. – Okazało się, że biedulki nie dojadą na jednym baku. – Roześmiał się i zerknął na Jagodę.
– A my? – zaniepokoiłam się.
– Nam spokojnie starczy.
– To ile będę ci dłużna?
– Dłużna? Za co? – Zmarszczył się, zdziwiony.
– Za paliwo. Wiesz, sikanie na ranę w ekstremalnych warunkach jeszcze zrozumiem, ale chyba nie robisz tego do baku, co? – zażartowałam.
– Podsumuję cię, jak wrócimy, pod warunkiem, że krzykniesz mi, ile wiszę ci za nocleg. – Wyszczerzył się.
– Nie przesadzaj, bo...
– No i masz odpowiedź – wszedł mi w słowo, po czym dopił resztę kawy i wyrzucił kubek do kosza. – Oho, wraca...
– Ja pierdolę! – jęknął Igor i odpalił papierosa. – Jak do tego doszło, co? Byłem pewien, że mam full. – Wypuścił dym, zadzierając do góry głowę. – Kurwa, chyba wskaźnik mi nawalił – zaklął ponownie.
Nie poznawałam go ani jego języka. Prawdę mówiąc, to bałam się nawet na niego spojrzeć i cos powiedzieć.
– Zaraz rzygnę... – odezwała się Jagoda.
Starała podnieść się do pozycji siedzącej, ale marnie jej szło.
– To rzygaj, ale łazienka jest tam. – Wskazał jej kierunek Igor. – Nie rób tu trzody. Masz dziesięć minut i ruszamy. Z tobą albo bez ciebie – warknął, na co wszyscy spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem.
– Daj spokój, nie widzisz, że się męczy? – wtrącił się Michał.
– No i się zaczęło... – mruknął konspiracyjnie Sebastian.
– Mógłbyś choć raz przemówić jej do tej pustej głowy? – ciągnął Igor. – Dobrze wiedziała, że dzisiaj jedziemy, a i tak musiała się wczoraj nawalić i ty jej na to pozwoliłeś – wypluł oskarżycielsko. – A ty, robisz mi na złość, czy co? – zwrócił się do niej, coraz bardziej wkurzony.
– Hej, hej! – podniósł głos Sebastian. – Przestańcie się kłócić, a ty – wskazał na Jagodę. – Szoruj do łazienki. Mogłabyś z łaski swojej poczekać, aż dojedziemy i nawalić się na miejscu – dodał nieco ciszej.
– Ale z was dupki, walcie się... – wydusiła, ale to mnie rzuciła mordercze spojrzenie.
– Zmykaj, bo rzeczywiście odeślę cię do matki! – krzyknął Michał.
Teraz już nawet on miał dość jej humorów. No popatrz Debi, a to ty miałaś być problemem.
Igor cały w nerwach odwrócił się do nas plecami i miałam ochotę podbiec do niego i jakoś go pocieszyć, ale Sebastian mnie powstrzymał.
– Zostań, zaraz mu przejdzie – mruknął cicho.
Rzeczywiście, gdy tylko dopalił papierosa, odwrócił się z powrotem wyraźnie rozluźniony.
– Przepraszam. – Spojrzał na mnie, po czym ruszył na parking do swojego motocykla.
Jagoda wróciła szybciej, niż się spodziewałam, była blada jak ściana i zaczęłam jej naprawdę żałować.
– Mogę z tobą dalej jechać? – wypaliła, zatrzymując się przed nami.
Kurwa mać, chyba się przesłyszałam! – zaklęłam w duchu.
– Ze mną? – zdziwił się Sebastian.
– Nie, z nią... – prychnęła. – Jasne, że z tobą. Ona pewnie z chęcią się zamieni, prawda? – Posłała mi krzywy uśmiech.
– W porządku, nie mam zamiaru z nią dyskutować – oznajmiłam.
Zaczynałam mieć jej naprawdę dość. Dość tego całego cyrku. Bez słowa podeszłam do hondy i zabrałam swój kask, dopiero po chwili orientując się, że muszę go jej oddać.
– Jesteś głupią pipą – mruknęłam jej do ucha, najciszej jak potrafiłam, po czym wsadziłam go jej na głowę.
– Jak mnie na... nazwałaś? – zająknęła się.
– Dobrze słyszałaś – rzuciłam, odwracając się na pięcie.
Igor patrzył na mnie zdziwiony, ale nie skomentował tej zamiany, za co byłam mu wdzięczna. Podał mi jej kask i nawet pomógł go zapiąć. Gdy ruszyliśmy za Michałem, postanowiłam, że na miejscu rozmówię się z tą zdzirą i dotrę do jej słuchu.
– Wygodnie ci?
– Tak, dzięki – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Zmiana siedzenia w sumie dobrze mi zrobiła, ale wiedziałam, że to bliskość Igora sprawiła, że poczułam się naprawdę bezpiecznie.
– Przepraszam – odezwał się ponownie.
– Nie przepraszaj, tylko patrz na drogę. Jest w porządku.
– Więc trzymaj się mocno i nie puszczaj! – zażartował i natychmiast przyspieszył.
Cdn...
YOU ARE READING
Zła krew
RomanceW życiu Debory nic specjalnego się nie dzieje. Na pierwszy rzut oka mogłoby nawet uchodzić za sielankę. Zaradny ojciec, nowy dom z dużym ogrodem, pasje, którym dziewczyna się oddaje i wreszcie ukochany chłopak. Tak wyglądało do chwili, kiedy ojciec...