Rozdział XIX

997 106 4
                                    

– Ciebie stary – odpowiedział spokojnie i wgryzł się w ostatni kawałek tosta

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

– Ciebie stary – odpowiedział spokojnie i wgryzł się w ostatni kawałek tosta.

Musiałam przyznać, że jak na kogoś, kto nie jadał śniadań, miał z rana niezły spust albo tylko żartował.

– Bo? – zapytał Igor, po czym strzelił kostkami, jakby szykował się do walki na pięści.

– Miało być... wszystko dograne... – ciągnął z pełną buzią. – Jutro ruszamy, a moja pani mi mówi, że nie może z nami jechać. Coś ty jej zrobił?

Igor podszedł do kranu i swoim zwyczajem napił się jak zwierzę.

– Nic jej nie zrobiłem. Prawda? – wytarł usta wierzchem dłoni i spojrzał na mnie takim wzrokiem, że musiałam odwrócić głowę.

– To było nieporozumienie – powiedziałam. – Siadajcie, musicie coś zjeść i nie chcę słuchać, że nie jadacie śniadań – zmieniłam temat, po czym wstałam i zaczęłam zapiekać kolejną turę tostów.

– Czyli mam rozumieć, że pojedziesz na moim koniu, tak? – zapytał wesoło Sebastian.

– Zastanowię się. Do wieczora mam czas – odpowiedziałam zmieszana, słysząc ten dwuznaczny zwrot.

– Jak nie chcesz jechać z chłopakami, to możesz zabrać się ze mną – wtrąciła się Jagoda.

– Ty też prowadzisz? – zdziwiłam się.

– Jasne, ze mną będziesz bezpieczniejsza, bo jestem bezszkodowa. – Rzuciła Sebastianowi znaczące spojrzenie.

– Ale ciśniesz jak wariatka, a ona jest świeża i nieoswojona – skwitował.

Otworzyłam okno i spojrzałam na ich maszyny. Były o wiele masywniejsze od motocykla Igora i musiały sporo ważyć. Nie wyobrażałam sobie wątłej Jagody na czymś takim, w dodatku ze mną. Zresztą, Sebastian też nie wyglądał na osiłka. Sama już nie wiedziałam, czego chciałam. Miałam swoją próbną jazdę z Igorem i chyba tylko z nim odważyłabym się pojechać w taką podróż. Wciąż trzymała mnie złość, ale ilekroć na mnie spojrzał, wszystko we mnie topniało.

– Dragon, jak skończysz szamać, to przyjdź na słówko, będę w garażu – odezwał się Igor i nie patrząc na nikogo, wyszedł z kuchni.

Zastanawiało mnie, skąd się wziął ten ponury pseudonim dla tego wesołego chłopaka.

– Gościnny to on nie jest, prawda? – zażartowałam.

– Chyba sam czuje się jeszcze jak gość – zauważył Michał.

– Ojciec bardzo za nim jest i tylko od Igora zależy, czy będzie chciał tutaj zostać – wyjaśniłam, nieco ugodzona tym stwierdzeniem.

– A ty? Chcesz, żeby został? – zainteresowała się nagle Jagoda.

– Pewnie, że chce, w końcu to jej przyrodni brat – odpowiedział za mnie Sebastian.

Zła krewWhere stories live. Discover now