Wciągnęłam jeansy i koszulkę, po czym uradowana wypadłam z pokoju jak przeciąg.
– Co się dzieje? – zaczepiła nas w korytarzu Jagoda.
– Jedziemy sprawić mojej pani buciątka. A co, chcesz coś z miasta? – spytał Sebastian, wyciągając swoje rzeczy z plecaka.
– Łoł, powaga? Szybcy jesteście – stwierdziła, dziwnie na nas patrząc. – Nie, nic mi nie potrzeba, mam full – dodała i wskazała na dwa identyczne zielone plecaki, stojące pod ścianą.
– Trzymaj, dla ciebie. Jeszcze nie to, o czym mówiłem, ale też się przyda. – Podał mi skórzaną kurtkę. – Powinna pasować, bo na mnie jest już za mała.
Była lekka, ale solidna, z wysokim kołnierzem zapinanym po szyję. Nigdy nie miałam takiej i poczułam się mile zaskoczona.
– Dziękuję, jest świetna, ale... chyba nie mogę jej przyjąć.
To było krępujące, tym bardziej że dopiero go poznałam.
– Jest wytrzymała. Nie dziękuj i nie opowiadaj bzdur, niech ci się dobrze nosi – odparł i do mnie mrugnął.
– Ja też mam mały prezent, ale to musi poczekać do wieczora – wtrąciła tajemniczo Jagoda.
– Kurczę, stawiacie mnie w niezręcznej sytuacji, bo nic dla was nie mam – jęknęłam, przeglądając się w lustrze.
– Nie ma sprawy, wykorzystamy cię na miejscu. – Zaśmiała się. – Aha, chcielibyśmy potem zrobić ognisko w ogrodzie, nie będzie z tym problemu?
– Nie żartuj, ogród jest wasz. Zresztą, pytajcie Igora, jeśli potrzebujecie pomocy, bo to on rządzi w ogrodzie – wyjaśniłam.
Co z tym niedopasowaniem się, hmmm? – złośliwy głosik, zamajaczył w mojej głowie.
– Jesteś pewna? – spytała podekscytowana.
– Tak, nie krępuj się... i jak? – Odwróciłam się od lustra.
– Lepiej schowaj badyl. – Sebastian podszedł do mnie i upchał mój warkocz za kołnierzem. – Nie będzie frugał podczas jazdy.
CZYTASZ
Zła krew
RomanceW życiu Debory nic specjalnego się nie dzieje. Na pierwszy rzut oka mogłoby nawet uchodzić za sielankę. Zaradny ojciec, nowy dom z dużym ogrodem, pasje, którym dziewczyna się oddaje i wreszcie ukochany chłopak. Tak wyglądało do chwili, kiedy ojciec...