Rozdział 36

32 5 0
                                    

Siedziałem z Dianą w salonie i piliśmy wino. Wyjątkowo nie dopadł mnie gorszy humor po powrocie, a przynajmniej nie taki, który totalnie by mnie sparaliżował, jak ostatnio. Teraz było nawet... znośnie.

Streściłem jej chyba wszystko, co się działo i widziałem ten szok na jej twarzy. Wydarzyło się więcej przez te kilka dni niż ogólnie w moim życiu ostatnio.

— Czyli nawet nie skomentował twojego kolczyka w nosie? — zaśmiała się.

— Czasami zapominam, że go mam. — Odruchowo go dotknąłem, jakby upewniając się, że jeszcze tam jest. — No jakoś tak wyszło, że nie. Sama słyszałaś, ile się działo!

— Jestem pod ciężkim wrażeniem — powiedziała. — Ale wszystko zaczyna chyba się układać, co?

— No nie wiem. W sensie tak, ale czy mogę być tego tak sto procent pewien? Barth będzie walczył. Nie dziwię mu się, nie zrozum mnie źle, ale, cholera, jakie to byłoby prostsze, gdyby nie fakt, że znają się całe życie. Co za przejebana sytuacja.

Wziąłem potężny łyk czerwonego wina. Miło grzało mnie od środka i było całkiem smaczne. Rodzice byli jeszcze w pracy, a my po zajęciach w szkole. Dochodziła siódma wieczorem.

— Wiktor coś do ciebie pisał po tym wszystkim?

— Czemu ty i William wiecznie pytacie, czy on do mnie pisał? — prychnąłem. — Ja sam nawet nie wiem, bo nie zwracam na niego uwagi. Ale specjalnie dla ciebie to sprawdzę i... — Wyjąłem komórkę i wszedłem w rozmowę z nim, odczytując jego wylewne żale. — Coś tam pisał, ale chyba mam to gdzieś. Ostatnia klasa, potem oficjalnie jestem od niego wolny.

— A jak pójdziecie na te same studia?

— Nie psuj mi marzeń — upomniałem ją. — Nie sądzę. W sensie może na tą samą uczelnię, ale nie ten sam kierunek, no litości. Może jeszcze będę w grupie z nim na zajęciach?

— Wszystko się może zdarzyć — odparła tajemniczo.

Przewróciłem oczami.

— Jestem dobrej myśli na temat braku Wiktora i więcej Williama w moim życiu, okej? Dopytywał się mnie o studia i mam wrażenie, że on już zdecydował. Barth chyba też ma takie wrażenie, bo aktualnie mnie nienawidzi.

Mój telefon zawibrował. William pisał o tym, ile obserwujących przybywa mu, kiedy dodaję na swój profil nasze wspólne zdjęcia. Nie byłem tym specjalnie zdziwiony.

Ostatnio naprawdę zaniedbywałem Instagrama. Wrzucałem tam cokolwiek, co miałem, nie dbając dłużej o to, czy zdjęcia do siebie estetycznie pasują. Na temat moich zmian wyglądu wylewała się masa komentarzy, zarówno pozytywnych, jak i wylewania na mnie pomyj. Wyjątkowo miałem to gdzieś; ja się sobie w końcu podobałem, więc kim byli ci przypadkowi ludzie z Internetu, żeby mówić mi, jak powinienem wyglądać?

Z ciekawości wszedłem na profil Williama i zerknąłem w komentarze pod jego postami. Masa polskich zdań, która szła mniej więcej tak:

„omg to ten gość od Króla!!"

„totalnie ich shippuję <3"

„są tacy uroczy razem aww"

Oczywiście pojawiły się też te negatywne, w którym wyzywano nas od pedałów i z jakiegoś względu od pedofili. Nie wnikałem. Wiedziałem, że ludzie mają różne zdania na temat osób LGBT i w końcu dojrzałem na tyle, żeby mieć to gdzieś. Ich opinia mnie nie definiowała, to był zwykły, fałszywy w dodatku, osąd. Nie potrzebowałem tego.

Wake up, I miss youUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum