Rozdział 18

45 6 4
                                    

— Mam wrażenie, że jesteś jakiś nieswój.

— To tylko wrażenie — skłamałem gładko, nie patrząc w ekran komórki, żeby czasem się przed nim nie rozkleić.

— Igi, c'mon. Już mnie za to przeprosiłeś. I ja cię totalnie rozumiem, mnie też by to wybiło z rytmu. Obiecuję, że gdy przyjadę do Polski, to się rozprawię z tym gościem.

— Ja chyba pierwszy się z nim rozprawię. Pobiję. Jeden czort — westchnąłem ciężko. — Po prostu mi głupio, dobra? Wiem, że przeprosiłem, ale nie musiałeś doświadczać tego całego ataku histerii...

Naprawdę nie chciałem patrzeć w ekran telefonu, bo wiedziałem, co tam znajdę; rozsierdzonego Williama, który nie rozumiał, czemu było mi głupio. A było i to bardzo. W końcu poznał jedną z moich czarnych stron i bałem się, że będzie lubił mnie za to jakoś mniej. W dodatku powiedziałem niezbyt miłe rzeczy, które potencjalnie mogły go urazić bądź w jakiś sposób dotknąć, a on po prostu machnął na to ręką? Nie chciało mi się w to wierzyć, że niektórzy aż tak bardzo nie trzymali urazy.

— To nic — zapewniał mnie dalej, jakby totalnie głuchy na moje jęki o tym, jak żałosne to było. — Rodzice przestali się gniewać?

— Prawie. Jest końcówka stycznia, czyli minął prawie miesiąc od imprezy, ale oni dalej nie mogą przeżyć widoku tego zarzyganego kibla.

— Nadal mnie to zadziwia, że akurat tego nie posprzątałeś.

— Słuchaj, myślałem, że wszystko na piętrze mam odhaczone! A tutaj ta łazienka... Byłem zbyt zajęty szorowaniem paneli w salonie, bo przysięgam, że można było się do nich przykleić.

— Uroki imprez we własnym domu. U kogoś przyjdziesz i wyjdziesz, a u ciebie impreza zostaje jeszcze na długo z tobą.

— Ludzie twierdzą, że się spoko bawili, ale jak dla mnie to bawiliby się tak samo gdziekolwiek indziej. Po prostu mieli wolną chatę, więc przyszli. No i kretyni porobili sobie zdjęcia w moim domu, oczywiście oznaczając mnie na Insta. Wiesz, ile czekało mnie z rana usuwania tych oznaczeń? Co jeszcze, może adres podadzą?

— Jak na fakt, że tak uzewnętrzniasz się w necie, to jednocześnie chronisz swoją prywatność. To całkiem interesujące.

— Ale co ty tak naprawdę wiesz z tego mojego profilu? Tylko tyle, jak wyglądam. I że może lubię estetyczne zdjęcia, chociaż ostatnio coraz słabiej mi to idzie. Miałem kilka postów sponsorowanych i wstawiłem parę fotek z kawiarni w dużym mieście, ale to byłoby na tyle. Robienie vlogów z mojego domu to przegięcie. Jeszcze gdybym zrobił to ja, a nie jakieś przypadkowe osoby!

— No jasne, rozumiem. Ale ja totalnie zaklepuję nakręcenie u ciebie vloga. Zrobię tym furorę w Internecie i będziesz miał poważną konkurencję na rynku.

— Bo to takie proste — prychnąłem. — Ale jasne, masz moje pozwolenie.

— Czuję się zaszczycony — zaświergolił, trzepocząc rzęsami. Uśmiechnąłem się do niego, a potem zwyzywałem od głupich.

Całkiem normalny rozwój wydarzeń.

— Mam wrażenie, że czegoś zapomniałem — jęknąłem. — Willy, czego mogłem zapomnieć?

— Czy ty uważasz, że nie mamy w Stanach sklepów? Serio, jak czegoś zapomnisz, to tylko chwila, żeby do jednego z nich podjechać i to kupić.

— A jak zapomnę majtek?

— To pożyczę ci swoje — odparł totalnie poważnym tonem, co nieco mnie zgubiło.

Wake up, I miss youDove le storie prendono vita. Scoprilo ora