Rozdział 32

31 6 0
                                    

Pomimo bólu schowałem kolczyk do środka nosa zanim zszedłem na dół do rodziców. Nie wiem, czy widzieli zdjęcie na Instagramie, bo nie przyszli do mnie z żalem, więc liczyłem, że jakoś mi się to wszystko upiecze. Na razie goił się dobrze, chociaż to kręcenie nim w jedną i w drugą trochę go zaogniało.

— Niemożliwe, Ignacy wstał — powiedziała z przekąsem mama. — Dzisiaj święto, że jesteś na nogach od siódmej?

Wzruszyłem ramionami. Nie gadałem z Williamem, więc nie było sensu zarywać nocki. Poszedłem grzecznie spać po tabletkach na sen i czułem się nawet wypoczęty.

— Jakoś tak wyszło — mruknąłem i wyciągnąłem z szafki owsiankę.

— To może skoro już wstałeś, to posprzątasz?

Jęknąłem przeciągle w odpowiedzi.

— A muszę?

— Dobrze ci to zrobi. Ostatnio nic nie robisz, tylko siedzisz w swoim pokoju i znowu wyglądasz, jakbyś płakał.

Rozdziawiłem usta. Specjalnie nałożyłem korektor na oczy, ale to chyba nie ukryło spuchniętych powiek. Niech to szlag!

— Wcale nie płakałem — zaprzeczyłem żywo.

— Ignacy — westchnęła mama. — Przecież to widać. I słychać. Znowu się pokłóciliście?

— Wyjątkowo nie z Williamem, tylko Dianą.

Wiem, że koloryzowałem tę historię, ale to była jedyna droga. W końcu musiałem im powiedzieć, że mam bilety na następny weekend. Zresztą potrzebowałem ich zgody na opuszczenie kraju.

— Z Dianą! — odparła zszokowana. — Niby o co?

O Williama, pomyślałem. Wszystko jednak sprowadzało się do niego.

— O głupotę. Chyba ją aż za to przeproszę.

Nie wydawało się to złym pomysłem. Miałem wyrzuty sumienia przez to, jak się zachowałem, kiedy Diana tylko chciała mi pomóc sprawić, żebym przejrzał na oczy. Nie powinienem był jej tak traktować, ale to było silniejsze ode mnie; byłem cały spięty i poddenerwowany, a William milczał, zapadając w śpiączkę po wzięciu Xanaxu. Przewidywałem, że najwcześniej wstanie za piętnaście godzin, co dawało mi trochę czasu na przemyślenie sytuacji.

Tylko ja nie chciałem o niej myśleć. Pragnąłem pojechać do niego, rzucić mu się w ramiona i żeby wszystko znowu było w porządku. Jak ostatni maniak wierzyłem, że nasze odwiedziny to jedyne, co może nas teraz uratować i wyciągnąć z tego letargu.

— To dobra decyzja. Dojrzała.

Uśmiechnąłem się lekko do niej. Liczyłem na to, że Diana będzie w domu, najkorzystniej bez żadnych niespodziewanych gości. Powinienem z nią szczerze porozmawiać i w końcu zdjąć klapki z oczu.

Tak naprawdę nie wiedziałem, czy William tęsknił tak bardzo, że zaczął ćpać, aby jakoś przeżyć kolejny dzień, czy może po prostu był ćpunem i wrócił do starych nawyków. Trzymałem zaciśnięte kciuki o tę pierwszą wersję, ale w środku cholernie bałem się, że niestety prawdopodobny jest scenariusz numer dwa. Skąd niby miałby nagle dojścia do każdej substancji na ziemi? Nie wygląda to na robotę za pierwszym razem, zdecydowanie obracał się w takim środowisku, które umożliwiało mu zażycie narkotyków.

Osobiście resztę swojej koki spuściłem w kiblu. Nawet jeśli przez chwilę czułem się dobrze po jej zażyciu, to zjazd nie był tego warty. Bolały mnie mięśnie i głowa, trzęsło mną i nie mogłem przełknąć nawet kęsa jedzenia. Psychicznie też czułem się nie najlepiej, zwłaszcza że musiałem przestać brać przepisane przez psychiatrę leki, aby cokolwiek dało mi jakiś haj, więc kończyłem w podwójnie okropnym stanie.

Wake up, I miss youOnde histórias criam vida. Descubra agora