Rozdział 17 - Polubiłam ją (Kate)

99 18 4
                                    


Tydzień później...

Październik chylił się ku końcowi i na dworze było coraz zimniej, chociaż nadal była to tylko dżdżysta jesień, nie śnieżna zima, ale tam, gdzie byliśmy, było bardzo ciepło.

Działo się tak głównie za sprawą ciepłych uczuć, jakie łączyły wszystkich tłumnie tu zgromadzonych ludzi.

Byliśmy z Ryanem w wynajętej dużej sali biesiadnej, przystrojonej różnokolorowymi wstążkami, kwiatami i balonami, w której odbywało się przyjęcie urodzinowe Abigail.

Przyjaciółka Ryana kończyła dwadzieścia jeden lat.

O, Jezus Maria, nie wiedziałam, że ta doświadczona przez los młoda kobieta była tylko o pół roku starsza ode mnie!

Myślałam o tym, jaką byłam straszną egoistką, kiedy zazdrościłam jej wspaniałego życia, urody, jak była głupia, oceniając ją po zawsze pogodnym wyrazie twarzy, który miał według mnie oznaczać beztroskę.

Drugim zaskoczeniem było, chociaż nie powinno być to, że na tym przyjęciu było duże grono przyjaciół Evy.

Rozmawialiśmy teraz z Ryanem codziennie i były to rozmowy nieco bardziej obfitujące w informacje, poważne i konkretne, niż bywały wcześniej, więc wiedziałam już, że Oli i Helena byli związani z rodziną Sensible najbliżej ze wszystkich naszych znajomych.

Byli tu też Maggie z Davidem, co nie było żadnym zaskoczeniem, Ania z Filipem, Lisa z Markiem, ale nie było Sophie z Alex'em.

Potem dowiedziałam się od Evy, że ta para bardzo często wyjeżdżała w różne miejsca, z których jedne były związane z wystawami dzieł, jakie tworzył Alex, bo był artystą malarzem, a inne były po prostu na trasie ich zwiedzania, bo lubili poznawać Świat.

Oczywistym było, że spotkaliśmy tu Hannah i Billy'ego.

Było tu też mnóstwo dzieci, bo każda z tych par miała przynajmniej jedno, a część troje lub więcej.

Tego akurat by mi nie brakowało, jakby ich tu nie było, ale była to nieodzowna część tych przyjaciół, więc nie narzekałam i przyjmowałam to nawet z uśmiechem.

Wystarczyła mi świadomość, że miałam tu prawdziwych przyjaciół i mogłam między nimi być sobą.

Kiedy tak stałam tam obok mojego narzeczonego, zastanawiając się co znaczyły słowa być sobą, przypomniałam sobie dwie ostatnie wizyt w gabinecie mojej terapeutki.

- O, Ryan - powiedziała pani Torres od razu we wtorek, kiedy tam weszliśmy i przywitaliśmy się zwykłym Hej - Jak dobrze znowu cię widzieć.

- Tak - mruknął Ryan pod nosem, ale chyba równie dobrze, jak ja, wiedział, że będzie musiał wypowiedzieć się na ten temat.

Dobrym było to, że moja terapeutka uznała, że był to czas na przejście na Ty, dzięki czemu zaczęliśmy do niej mówić Saro.

Trochę gorszym było to, że Sara powiedziała Ryanowi, że w czasie jego nieobecności prawie się nie odzywałam i nie było postępów w terapii.

Widziałam, że Ryan wziął to mocno do siebie, a przecież nie powinien.

To była wyłącznie moja wina, bo to ja powinnam być silniejsza i powinnam walczyć o siebie, a nie zamykać się w sobie.

Ale też mogłam pochwalić się przed nimi swoim małym sukcesem.

Zaczęłam od tego, że przyznałam się, mówiąc ze wstydem i dużo po czasie, do mojej chwili słabości, kiedy to chciałam odzyskać kontrolę nad swoim życiem i zaczęłam myśleć o powrocie do liczenia kalorii.

Kate - Zaufaj [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz