Rozdział 12 - Ja ciebie też (Kate)

98 20 10
                                    


Staliśmy z Ryanem obok siebie naprzeciwko cioci Evy i jej męża, Jimmy'ego, a mnie przenikały sprzeczne uczucia.

Najważniejszym była radość, że znalazłam ją!

Znalazłam moją ciocię Evę!

Drugim była chęć spędzenia z nią jak najwięcej czasu, żebym mogła ją lepiej poznać i bym mogła zrozumieć, dlaczego wtedy, lata temu, musiała odejść.

Ale było mi też niezrozumiale smutno.

Żałowałam, że to życie, do którego się przyzwyczaiłam, kończyło się i smuciłam się, bo... nie chciałam stracić Ryana.

Tak!

Właśnie to zrozumiałam, kiedy zobaczyłam, jak radość i czułość uciekły z jego twarzy, kiedy przyznałam mu, że znalazłam to, czego szukałam w tajemnicy nawet przed nim.

Chciałam, żeby wróciły i dlatego wzięłam go za rękę i przedstawiłam go cioci Evie jako mojego narzeczonego, a to dało mi najlepszą nagrodę, jaką mogłam otrzymać.

Na przystojnej twarzy tego wspaniałego mężczyzny, mojego mężczyzny, który powiedział mi i tyle razy mi pokazał, że mnie kocha, a który zasługiwał na wszystko, co najlepsze, pojawiła się ulga, czułość i miłość.

Nie zwracałam uwagi na innych, więc zostałam zaskoczona.

- Och, ty jesteś bratanicą naszej Evy? - zawołała naraz kobieta, która stała obok Maggie, niedaleko nas i wszystko obserwowała, jak robili to też inni z bliskiej odległości lub z oddalenia.

Spojrzałam na nią, bo znałam ten głos.

Była to Lisa, a wkrótce przy niej znalazł się jej mąż, Mark, a ja zdziwiłam się, jaki ten świat jest mały.

Podobnie, jak mój narzeczony, kobieta, z którą znałam się od kilku miesięcy i mężczyzna, z którym mieszkałam, znali się i znali moją ciocię Evę, podczas gdy ja szukałam jej po SLC i nie wiedziałam, jak ją znaleźć.

Być może powinnam była wcześniej porozmawiać z Ryanem o tym, jaki był mój główny cel przyjazdu do SLC i studiowania akurat tutaj.

- Tak - przyznałam, a na to Lisa opowiedziała cioci Evie i wszystkim pozostałym historię naszego poznania się i mojej opieki nad Blondi.

Poczułam się zawstydzona tym, z jakim zachwytem opowiadała im o moim zaangażowaniu, profesjonalizmie - Och, doprawdy? - i o tym, jak bardzo Blondi mnie polubiła.

Cóż, to wiedziałam.

- Więc to ich pies u nas mieszkał - stwierdził Ryan z humorem w głosie i ze zdumieniem wprost do mojego ucha, kiedy pochylił się nade mną, wciąż ramionami obejmując mnie pod żebrami.

Trzymałam dłonie na jego męskich, silnych, żylastych, lekko i seksownie owłosionych przedramionach i nie czułam się z tym, z tą ostentacyjną bliskością, ani trochę niekomfortowo czy w ogóle źle.

Po prostu czułam, że Ryan mnie wspierał.

- U was? - Lisa otworzyła szeroko oczy, ale nie był to wyraz szoku i niesmaku, a raczej żartobliwa aprobata.

Potem, kiedy już to omówiliśmy, stałam przy cioci Evie, a ona co chwilę odwracała się do zgromadzonego tłumu, który mnie peszył i przerażał, ale za plecami czułam ciepłą, twardą, bezpieczną obecność mojego mężczyzny.

Więc przetrwałam z uśmiechem na ustach.

Podchodzili do nas kolejni ludzie, przedstawiano mi dzieci, opowiadano o relacjach i zależnościach między nimi, a ja otwierałam coraz szerzej oczy, starałam się to wszystko zapamiętać i zrozumieć, ale przede wszystkim docierało do mnie coraz silniej to, jak wiele straciłam przez te wszystkie lata, kiedy nie było w moim życiu cioci Evy.

Kate - Zaufaj [18+]Where stories live. Discover now