Rozdział 11 - To ty (Ryan)

90 19 5
                                    


*****

Kilka dni później...

Jechali ulicami SLC we dwójkę Ranger'em Ryana, z nim siedzącym za kierownicą i prowadzącym samochód, kiedy zerkał na swoją narzeczoną i myślał o ostatnich wydarzeniach.

Jego narzeczona.

Od jego oświadczyn minęło parę dni, w czasie których razem z Kate poinformowali jego rodziców o zaręczynach, przyjęli gratulacje i życzenia, ale poprosili o nie robienie z tego wielkiej sprawy.

To było coś między nimi i chcieli, by tak na razie pozostało.

Kate do tej pory nie powiedziała Ryanowi, co do niego czuła, chociaż wydawało mu się, sądząc po jej czynach, że go lubiła.

Nadal nie wiedział, czy go kochała.

Był bardzo cierpliwy i chyba udowodnił to zarówno sobie jak i wszystkim aż nadto dobitnie, czekając tak cholernie długo z deklaracją i ujawnieniem swoich uczuć, by jej nie spłoszyć.

Kiedy włożył pierścionek na palec Kate, jej drugą reakcją, po pierwszym zawstydzeniu, a potem jej odpowiedzi twierdzącej było zdumienie, że pasował tam idealnie.

- Został zrobiony na moje specjalne zamówienie - przyznał Ryan - Żeby ci nie przeszkadzał w pracy i żeby pasował do ciebie.

Tak było, pasował.

Pierścionek miał cienką obrączkę z żółtego złota, która oplatała małe, okrągłe oczko ze szmaragdu tak, by nie wystawało, żeby nie zaczepiało się o nic i by nie przeszkadzało Kate w pracy.

Całość by skromna i nie rzucała się w oczy, a na dodatek była elegancka i z klasą, jaką reprezentowała sobą Kate.

Zaprojektowała to kobieta, którą Ryan poznał przy innej okoliczności, ale nie było to zrobione „po znajomości", chociaż może trochę było, bo było idealnie dopasowane do tego, co jej przedstawił.

Co nie oznaczało, że pierścionek był tani, bo za sam fakt zamówienia specjalnego Ryan zapłacił, ile było trzeba, ale tego jego dziewczyna naprawdę nie musiała wiedzieć.

A było to warte każdego centa.

- Jest śliczny. Idealny - westchnęła, wpatrując się w biżuterię na swojej dłoni, a potem podniosła na niego wzrok - Ale skąd znałeś rozmiar?

- Siedzieliśmy razem przed telewizorem wiele razy, a ja gładziłem i obracałem w palcach twoje szczupłe paluszki - przyznał, patrząc w jej piękne, zielono brązowe oczy - A kiedy zasnęłaś tam po Gwiazdce u moich rodziców, wziąłem sreberko z czekoladki, owinąłem je odpowiednio i już.

- Ale... - Kate zachłysnęła się oddechem - Ale to było pół roku temu!

- Tak - przyznał Ryan - Już wtedy wiedziałem, że przyjdzie ten dzień.

Kate nie odpowiedziała na to, ale wtuliła głowę mocniej w jego szyję, więc uznał, że potrzebowała więcej czasu, by sobie to poukładać.

Jej wyznanie z tamtej nocy udowodniło Ryanowi, że czekało go mnóstwo pracy i potrzebował całych pokładów cierpliwości, żeby przebić się przez ten mur, którym się otaczała.

Chryste, jak on nienawidził jej cholernej matki!

Jak mogła tak ją potraktować?

Jak można nie wierzyć własnej córce?

Jak można zabić w kimś pewność siebie w takim stopniu, w jakim zrobiono to tej cudownej dziewczynie.

Ryan zerknął na narzeczoną, która siedziała obok niego w kabinie jego auta w całkowitej, chociaż komfortowej ciszy, ale, ponieważ była pogodna i rozluźniona, lekko uśmiechnął się pod nosem.

Kate - Zaufaj [18+]Where stories live. Discover now