30. Tajemnice

4.4K 242 17
                                    

—Łapy od mojej córki, gówniarzu.— obudziło mnie głośne warknięcie, bez problemu rozpoznałam, że jest to głos James'a.

Dalej leżałam na twardej klatce piersiowej Victor'a, unosiła się lekko a chłopak wydawał się spokojny. Nie przerażała go zaistniała sytuacja i dalej pozwalał mi spać na swoim ciele, nawet nie wiedziałam, ile już przespałam. Mój sen był błogi, choć teraz w ciągu dnia, sypiałam dużo, to dopiero teraz się wyspałam.

—Słyszysz co do ciebie mówię?!— mężczyzna zaczynał się niecierpliwić, niemal słyszałam, jak nerwowo chodził po pokoju. Z salonu dobiegała jeszcze cicha muzyka i gwar rozmów.

—Niech pan się uspokoi.— zachrypnięty głos Victor'a, otulił moje uszy a ciepło rozlało się po ciele.— Nie robimy nic złego.

—Lilianna, powinna teraz odpoczywać.— rzucił ostro, używając mojego pełnego imienia.— Nie potrzebuje chłopaczka, który...

—Przestań.— podniosłam się delikatnie, James ubrany był jak zawsze, w koszulę i elegancką marynarkę. Włosy miał idealnie zaczesane do tyłu, dotąd stał pewny siebie, dopiero przy mnie zmiękł.

—Lily...

—Chcę, żeby Victor został.— przerwałam mu twardo i wtuliłam policzek w koszulkę chłopaka, była to ciemną koszulka z nazwą jakiegoś zespołu.

—Wziełaś leki?— zapytał i złapał się dlońmi na skronie. Czekał chwilę, zanim odpowiem. Na początek nie wiedziałam o co mu chodzi, dopiero potem przypomniało mi się puste opakowanie po tabletkach, leżące na blacie w kuchni.—Lily? Jestem tutaj.— pomachał dłonią a ja wyrwałam się ze zamyślenia.

—Pudełko było puste.— odpowiedziałam spokojnie a on zmarszczył brwi, sam musiał być zaskoczony, że coś takiego miało miejsce.

—Jak to puste?— do rozmowy wtrącił się Victor i poprawił ułożenie swojego ciała, ręką delikatnie muskał moje biodro, co nie umknęło uwadze James'a.—Ktoś zabrał tabletki?— skinęłam głową.

—A to sukinsyni.— ku zdwieniu naszej trójki, mężczyźni powiedzieli zdanie w tym samym czasie. James odchrząknął a Victor, chyba odrobinę zawstydził, w końcu przeklinał przy moim rodzicu. —Przysiegam, że zabije twoich braci.— ciszę przerwał starszy z mężczyzn.— Ukatrupie i zakopie w ogródku.

Jego twarz była zmęczona, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że może nie tylko ja cierpiałam. W końcu James cały czas opiekował się mną, starał się, by była wokół mnie cisza, tylko tego wieczoru to nie wyszło. Prosił też chlopców, by nie zadawali mi pytań o pobyt w szpitalu.

—Chcę z tobą porozmawiać.— przykuł moją uwagę, trzymał się za koniuszki nosa i nie wygląd na najszczęśliwszego człowieka na ziemi.— Sami.— dodał patrząc na chłopaka, który otulał mnie długimi ramionami.

Odwróciłam się w stronę swojego....przyjaciela i posłałam pytające spojrzenie. Nie chciałam żeby wychodził, ale jeżeli to miała być TA rozmowa, to wolałam ją przebyć. Victor posłał mi uroczy uśmiech i schował niesforne kosmyki wlosów za uszy, gdy już przybliżał swoje usta do mojego policzka, James odchrząknął.

Chłopak ze zawodem odsunął się a ja zeszłam z jego kolan, straszy z facetów, patrzył wyczekująco i mierzył mojego gościa oceniającym spojrzeniem.

—Mogę pojechać po te tabletki, jeśli ma pan receptę.— zwrócił się wprost do mojego rodzica, James uniósł brwi i zacisnął usta. Trwaliśmy chwilę w ciszy, mężczyzna chwilę później, wyjął z kieszeni mała kartkę papieru.

—Później, przeleje ci pieniądze.— warknął mu niemiło.

Victor posłał mi pokrzepiające spojrzenie, a chwilę potem wyszedł z pokoju, nie trzaskając drzwiami. Zaskrzypiały jednak, co mi się nie spodobało. Było to jak dźwięk jechania paznokciami po kartce, obrzydliwe, skrzywiłam się lekko.

James zabrał miejsce obok mnie, podał mi koc, który przyjęłam z wdzięcznością. Wtuliłam się w poduszkę i wbiłam spójrzenie w jedną z ścian.

—O czym będziemy rozmawiać?— zapytałam.

—Doskonale wiesz o czym.— odpowiada a ręce opiera na kolanach, ta rozmowa chyba też jest dla niego trudna.— Wiem, że wszystko słyszałaś i chcę ci wszystko wytłumaczyć, bardzo cię kocham, dlatego też, pozwolę ci dokonać wyboru.

Zrobiło mi się chłodno i nieprzyjemnie, zaczynałam się bać tego, co mogę usłyszeć. Chciałam poznać prawdę, teraz się jednak jej bałam. Zaczynałam się wszystkiego bać, od głośnych dźwięków do nieznanych ludzi. Moje życie w ułamku tych kilku dni zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, było inne i każdy to widział. Nie rozmawiałam już nawet tyle z swoimi braćmi, gdy siadaliśmy na kanapie, to trwaliśmy w nieprzejemnej ciszy, której nikt nie potrafił przetrwać.

—Powiem, to prosto z mostu.— westchnął i przetarł twarz dłońmi.— Elizabeth żyje i nigdy nie umarła.

Zrobiło mi się ciepło, pot pojawił się na moim karku a włoski stanęły dęba. Poniekąd wyczekiwałałam tej informacji, ale...tak na prawdę nie chciałam jej usłyszeć.

Czasami wolimy poznać najgorszą prawdę, czasem wolimy też żyć w niewiedzy, z jednej strony nie potrafimy żyć z tym drugim, często jednak tego pragniemy.

—Lilciu..— poczułam jego ciepły dotyk na dłoni, znieruchomiałam. Odkąd trafiłam do szpitala, nie dotykał mnie, wtedy tego nie chciałam. Czułam jak piekące łzy zapełniają moje oczy, strałam się je ignorować, ręką napędziłam James'a, by kontynuował. Mężczyzna westchnął.— Nad tym pomysłem myślałem długo, jego realizację zacząłem dopiero jakiś rok temu. Zadzwoniłem do twojej matki i poprosiłem o spotkanie, gdy nie chciała się spotkać, zagroziłem, że przestanę wysyłać jej pieniądze.— Zacisnął pięści i powieki, na których były już zmarszczki.— Twoja matka wyglądała jak wrak człowieka, jak typowa alkoholiczka i narkomanka. Nawet na spotkaniu ze mną, była pod wpływem. Wtedy wkurwiłem się jeszcze bardziej.— zatrzymał się na chwilę.— Wybacz mi słownictwo, kochanie.— skinęłam głową.— Zdenerowałem się, że ty musisz ją taką oglądać. Złożyłem jej propozycje...po paru dniach, oznajmiła mi, że się zgadza.

—Na co?— wychrypiałam a po policzku spłonęła mi słona i ciepła łza.

—Miałem upozorować jej śmieć i przejąć nad tobą opiekę.— serce mi stanęło.— Miałem kupić jej dom za granicą i regularnie wysyłać duże sumy, za to obiecała mi, że nie będzie wtrącać się do twojego życia, i resztę wychowania pozostawi mnie.

—A-a-ale u mnie b-byli po-po-policjani i oni mówili, że...że— mówiłam rozpaczona a przez łzy już nic nie widziałam.

—Ci ludzie, byli w to wtajemniczeni.— westchnął — Elizabeth złamała jednak ostatnio reguły, poznała jakiegoś mężczyznę i chciała się z tobą skontaktować. Teraz posłuchaj mnie uważnie.— zaczął mówic bardzo wyraźnie.— Będziecie mogły się spotkać, od moich ludzi wiem, że Elizabeth się trochę zmieniła. Nie będę cię zmuszał do pozostania pod moją pieczą, bardzo cię kocham i nie chcę, żebyś ode mnie odchodziła, ten wybór zostawię jednak tobie.

Zostałam postawiona, przed najważniejszym wyborem swojego życia.



Secrets Of My Father 16+Où les histoires vivent. Découvrez maintenant