Rozdział 29 Coma

161 20 283
                                    

Charles

Minęły dwa tygodnie. Stan zdrowia Sary pozostawał niezmienny, tak jak i stan mojego serca. Kłębowisko obaw wciąż dręczyło moje myśli, rodząc przy tym poczucie narastającego strachu. Lekarze orzekli, że sytuacja dotycząca zdrowia Sary nadal jest ciężka, lecz ustabilizowana. Pod tym hasłem kryła się informacja, iż układ krążenia jest wydolny, ale należy skupić się na leczeniu obrzęku, który stanowi zagrożenie życia.

Za nakazem Henry'ego Sarah została przeniesiona do prywatnego ośrodka, jakim było Centrum Medyczne Mount Sinai, które słynęło z leczenia celebrytów oraz ważnych osobistości

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Za nakazem Henry'ego Sarah została przeniesiona do prywatnego ośrodka, jakim było Centrum Medyczne Mount Sinai, które słynęło z leczenia celebrytów oraz ważnych osobistości. Podobno w owej placówce urodziła się między innymi Gwyneth Paltrow oraz Liv Tyler. Nie wiedzieć czemu to Henry ją tam przeniósł i opłacił pobyt, co doprowadziło mnie do potężnej wściekłości. To ja chciałem to zrobić, jednak on zdążył mnie ubiec. Dlaczego zachowywał się tak, jakby nigdy nic się nie stało?! Po tym incydencie zniknął i jeszcze ani razu nie zdołał odwiedzić Sary. Może działo się tak dlatego, że właściwie w swej wegetatywnej aurze nie była mu już do niczego potrzebna? Cholernie zastanawiało mnie, po co zorganizował jej przeniesienie, skoro po tym zdarzeniu niemal od razu zapadł się pod ziemię? Ta miażdżąca bierność i cisza z jego strony przyprawiały mnie o deszcze. O co mogło tutaj chodzić?


Przez pierwszy tydzień śpiączki Sary nie chodziłem do pracy. Potrzebowałem odpocząć, spojrzeć na wszystko z dystansu, ale nie były to jedyne powody mojej nieobecności. Najzwyczajniej w świecie bałem się tam wrócić, bo nie wiedziałem, jak obszerne smugi konsekwencji ciągną się za moim cieniem. Henry jako klient zrezygnował z moich usług w dniu, kiedy dowiedział się o moim związku z Sarą. Spoglądając na sprawę przez pryzmat rozsądku, rozwiązanie naszej współpracy wydawało się konieczne. Jednak, gdy do tego doszło, wyszedłem z założenia, że nie mam już po co wracać do kancelarii. Oczekiwałem, że Henry zamiesza papierkiem lakmusowym w roztworze swojej zemsty i zabarwi go na czerwono, a później nie zawaha się splamić nim mojej nienagannej reputacji, raz na zawsze przekreślając dotychczasowy dorobek zawodowy. Ku mojemu zdziwieniu podczas dni wolnych od pracy, telefony z kancelarii dzwoniły nieustannie. Czyżby nowojorscy deweloperzy, inwestorzy i biznesmeni nadal potrzebowali mojej pomocy z prawem finansowym?


Wielce skonsternowany pojechałem w końcu do biura. Pomyślałem, że w razie czego zabiorę chociaż swoje rzeczy i porozwiązuje wszystkie umowy, jednak okazało się, że podczas mojej nieobecności nie doszło do żadnych zmian. Na moim biurku nadal z dumą prezentowała się złota tabliczka z napisem Charles Laurent Verrier. W moich czterech kątach wszystko wyglądało tak, jak wcześniej. Ze ścian nie zniknął ani jeden dyplom. Współpracownicy mijali mnie tak, jakby nigdy nic się nie stało. Reszta moich klientów pozostała w niezmienionym składzie, a na moim mahoniowym blacie czekała tona papierzysk do przewalenia. Tym sposobem nareszcie wróciłem do pracy, lecz każdego dnia wyczekiwałem nagłego ciosu, który zmiecie mnie z powierzchni ziemi niczym rozżarzony podmuch znad krateru Wezuwiusza. Wciąż sądziłem, że Henry w czasie misternej ciszy wytacza na mnie największe działa. Przez te nieszczęsne dwa tygodnie spodziewałem się wyrzucenia z pracy, utraty wszystkich klientów, pomówień, obelg i zniszczenia opinii, na którą pracowałem całe lata, jednak do niczego takiego nie doszło. Z jednej strony wolałem, aby Henry rozpoczął już swój atak i żeby przestał uparcie milczeć, bo życie w ciągłej niepewności wykańczało mnie do szpiku kości.


Golden CageWhere stories live. Discover now