Rozdział 38 Lombardzkie wzniosłości

108 15 354
                                    


Charles


Od niemal dwóch tygodni odbierałem telefony od rodziny i przyjaciół, do których dotarły wybujałe nagłówki gazet, a także ich bulwersująca zawartość. Łatka podrywacza, rozbijającego małżeństwa klientów przywarła do mnie niczym szpetna skaza. Dziennikarze nie szczędzili także tuszu, by nagryzmolić wyssaną z palca historię na temat Sary, która według prasy bawiła się świetnie z kochankiem za pieniądze byłego męża... Oczywiście na próżno było szukać wzmianki o celach, na które zostały przeznaczone fundusze Henry'ego. Pogrubioną, wielgachną czcionką podkreślili jedynie fakt, że bezwstydnie zagarnęła majątek Collinsa. Gorszące informacje obiegły cały Manhattan, a my znaleźliśmy się w samym środku oka cyklonu. Sarą miotały uciążliwe wyrzuty sumienia, ze względu na to, że cały rumor skupiał się głównie na mnie. I choć tłumaczyłem jej tysiąc razy, że nie powinna się tym biczować, ona obawiała się, że ten skandal definitywnie zakończy moją karierę.


Oczekiwałem, że nikczemne matactwo zbierze ze sobą potworne żniwo, a to, co wątpliwe stanie się nieuniknione. Nie sposób zignorować również faktu, że stawka dotyczyła kwestii wysokiej rangi. Owa stawka była kluczem wrażliwej materii prawa, która w dużej mierze opiera się na solidnie zbudowanej relacji z klientem i na wspólnym zaufaniu, a właśnie tych dwóch czynników zostałem całkowicie pozbawiony. Powoli przygotowywałem się więc na to, że kancelaria, z którą od lat byłem związany, będzie chciała się ode mnie odciąć. Mentalnie nastawiałem się na nadejście nieuniknionych zmian, które pozostawały głuche na odgłos moich protestów. Próbowałem wyobrazić sobie życie bez fachu, który do tej pory stanowił jeden z najważniejszych elementów mojej codzienności. Na rodzimej, nowojorskiej scenie prawdopodobnie zająłem „prestiżową" spaloną pozycję. Od początku wiedziałem, że taka może być cena stworzenia związku z Sarą. Byłem gotów zaakceptować wszelkie konsekwencje i przyjąć na siebie tuzin batów, jednak ku naszemu zdziwieniu, po kilkunastu dniach od publikacji niewygodnych treści, sprawy zaczęły przybierać inny obrót...


Okazało się, że w naszym nieprzewidywalnym Nowym Jorku skandale stanowią chleb powszedni. W tym mieście każdego dnia rozbrzmiewały afery, a te rozgrywane na tle romansu nie pozostawiały trwałego wrażenia na żadnym nowojorczyku. Emocje równie szybko wybuchły, jak i zgasły. Henry włożył wiele wysiłku i forsy w to, aby w każdym możliwym nakładzie pojawiała się wzmianka o mnie wraz z wyraźnym wizerunkiem mojej twarzy. Podejrzewałem, że nawet on nie spodziewał się tego, że zamiast ubywać mi klientów, zacznie napływać ich jeszcze więcej. Moje domniemane upokorzenie przybrało formę marki osobistej, która z niezrozumiałych dla mnie przyczyn uczyniła mnie ciekawą osobistością. Nie wiem, czy to przypadek, ale głównie zaczęły zgłaszać się do mnie przedstawicielki płci przeciwnej, wyrażając chęć podjęcia ze mną współpracy. Zabawne jak ten cały ferment obrócił się na moją korzyść.


To właśnie przez nawał pracy nasz zasłużony wyjazd na zagraniczne wakacje opóźnił się. Miałem na głowie tyle służbowych spraw, iż nie byłem w stanie rzucić ich z dnia na dzień. Wykorzystałem pochwycony w garść czas na przekazanie istotnych spraw współpracownikom, którzy mieli mnie zastąpić podczas tygodniowej nieobecności. Po godzinach jednak nie wracałem od razu do domu. Spotykałem się z Vivi, która była mi teraz potrzebna jak nigdy dotąd...


*************************************


Sarah

Golden CageOnde histórias criam vida. Descubra agora