Rozdział 2 Ten dzień

287 50 184
                                    

Można by rzec, że do momentu ukończenia przeze mnie dziewiętnastego roku życia, wiodłam normalny żywot typowej nastolatki. Uczęszczałam do szkoły średniej o profilu muzycznym w rodzinnym mieście Hempstead, spotykałam się z rówieśnikami, czasem chodziłam na randki z chłopakami. W wakacje dorabiałam jako kelnerka, więc w wieku osiemnastu lat udało mi się kupić starego Dodge'a Challengera. Był typowym, starym, zardzewiałym rzęchem, ale był mój. Świadomość tego, że kupiłam sobie go sama, przyniosła mi ogromną satysfakcję. Odmawiałam sobie wtedy wszelkich przyjemności tylko po to, żeby kupić samochód, który dawał mi poczucie dorosłości i niezależności.


Tymczasem w szkole, nie miałam zbyt wielu przyjaciół, a wynikało to prawdopodobnie z mojego statusu społecznego. Nie pochodziłam z bogatej rodziny, a akurat w mojej klasie grubość portfela miała istotne znaczenie. Nie pomagał też fakt, iż nie byłam szalenie odważna, więc wstydliwość często brała górę i utrudniała mi nawiązywanie kontaktów. Żyłam raczej w swoim świecie artystycznym, który demonstracyjnie odbywał się w mojej głowie. Mimo tych wszystkich czynników w szkole średniej udało mi się zaprzyjaźnić z dwoma osobami. Była to Marion- bardzo miła, lecz szalona, kolorowa i głośna dziewczyna i Bryan- cichy chłopak, wyrzutek klasowy o jakże wątpliwej orientacji seksualnej. Szybko skumaliśmy, że we trójkę łatwiej będzie przetrwać High School, który dla ludzi naszego pokroju często bywał survivalem. Może niezbyt dobrze czułam się w otoczeniu ludzi z klasy, jednakże naprawdę lubiłam moją szkołę. Przede wszystkim pozwalała mi na bycie sobą i rozwijanie mojej wielowymiarowej pasji muzycznej.


Moje hobby było na tyle silne, że po zakończeniu szkoły postanowiłam kontynuować naukę wokalu. Jako że byłam dość rozsądnym człowiekiem, zapisałam się również na drugi kierunek, jakim była psychologia, bo wolałam mieć plan „B”. Jak wiadomo, artyści raz zarabiają, raz nie a psychologia w swym zamyśle, miała mi dać poczucie bezpieczeństwa i płynność finansową w przyszłości. Mój plan powiódł się i zostałam przyjęta na oba kierunki na mojej wymarzonej uczelni, która dawała możliwość ukończenia obu profili w jednym miejscu. Po rozdaniu dyplomów w liceum, moje przyjaźnie się rozpadły. Siłą rzeczy każdy poszedł w swoją stronę, a ja znów zostałam się sama jak palec. Moją kolejną szansą na normalne życie towarzyskie miało być rozpoczęcie studiów. Wchodziłam w dorosłe życie z werwą, zapałem i nadzieją, że zbuduje lepsze życie, niż mieli moi rodzice. Nie wiedziałam jednak, że mój los zostanie pokierowany przez siły, nad którymi nie miałam żadnej władzy.


Kiedy miałam 20 lat mój cały świat, w ciągu jednej sekundy runął w gruzach. Moi kochani rodzice zginęli na miejscu w wypadku samochodowym, nieopodal Kansas City. Pijany kierowca podczas wyprzedzania spowodował uderzenie czołowe. Z samochodu został zgnieciony kawałek wraku, a z rodziców...chyba nie muszę mówić. Ich zmasakrowane ciała poddano kremacji, ponieważ nie było innej możliwości. Można powiedzieć, że byłam jeszcze dzieckiem, a w moim domu pozostał jeszcze mój brat John, który od piątego roku życia był przewlekle chory. Nie mieliśmy kompletnie żadnej rodziny. Moja mama Esma wychowała się w domu dziecka, więc nie miała żadnego rodzeństwa, ani chociażby krewnych. Mój ojciec Carlos był hiszpańskim imigrantem i w latach 60-tych przybył do Ameryki wraz ze swoją mamą, która zmarła, kiedy ja miałam 11 lat. W chwili śmierci rodziców ja i mój brat John zostaliśmy na tym świecie kompletnie sami. On był niepełnosprawny, a ja byłam tylko młodą dziewczynką, która ledwo co zaczęła studia w Hofstra University's Department of Music. W najlepszych latach mojego życia przytrafiła mi się tak ogromna tragedia, którą szczerze mówiąc, nie wiem, jak wtedy przeżyłam. To chyba wszystko zasługa Johna, bo jego istnienie dawało mi siłę i motywację, aby przeżyć każdy kolejny dzień. Niestety tak brutalne wydarzenia wpłynęły i na niego i odcisnęły poważne piętno na jego zdrowiu. Miał zaledwie 10 lat i łamiące serca informacje pogorszyły jego stan natychmiastowo. Wszystko działo się tak szybko i dynamicznie, że nawet nie dano mi czasu na przeżycie żałoby po swojemu.


Golden CageWhere stories live. Discover now