XIII. Buongiorno

10 1 0
                                    

Lauren

Stałam przy blacie w kuchni krojąc warzywa, z których planowałam przygotować obiad. Miałam ochotę na zapiekankę ze szpinakiem, dlatego to właśnie ją postanowiłam zrobić. Od rocznicy śmierci mojego taty minął tydzień, co oznacza, że za dokładnie dziesięć dni są moje dziewiętnaste urodziny. Zastanawiałam się, jak mogłabym spędzić ten dzień, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. W tym momencie usłyszałam powiadomienie pochodzące z telefonu. Widząc imię mojego chłopaka, nieświadomie się uśmiechnęłam.

Max: Witam moją ukochaną. Czy byłaby Pani zainteresowana wyjazdem do Rzymu w

terminie od 21 do 25 czerwca? Ja stawiam.

Zaśmiałam się, widząc tę wiadomość. Nie ze względu na treść, a na sposób, w jaki ją przekazał. On nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.

Lauren: Chętnie, ale ja za siebie mogę zapłacić, przecież wiesz o tym.

Nie chciałam naciągać go na koszty, które mogę sama pokryć. W moim domu pieniądze nie są problemem i nie czuje potrzeby, żeby mój chłopak za mnie płacił.

Max: Ale ja postanowiłem. Uznaj to za prezent urodzinowy.

No to pięknie, dwa miesiące znajomości, połowa tego czasu spędzona w związku, a on na moje urodziny wyskakuje z wycieczką do Włoch. Wysoko stawia poprzeczkę, nie powiem.

Lauren: No niech ci będzie, ale za kolejny wyjazd płacę ja.

Max: Dobra dobra, pogadamy następnym razem.

Lauren: O Boże, a co z psychologiem?

Po wydarzeniach z piątego czerwca Max zaczął mnie namawiać do skorzystania z konsultacji ze specjalistą, który ma pomóc mi w poradzeniu sobie z ciężkim czasem w życiu i zapobiec powtarzaniu się w przyszłości takich sytuacji, jak ta, której był świadkiem. Z początku cholernie mu się opierałam, nie chcąc nawet słyszeć o tym pomyśle. Chłopak nie dawał mi jednak za wygraną, posuwając się do tego, że pewnego dnia spakował mnie do auta, zawożąc bezpośrednio do gabinetu. Jednak jego działania były skuteczne. Okazało się, że nie było aż tak źle jak myślałam, że będzie. Finalnie chodzę na wizyty dwa razy w tygodniu, tylko problem jest w tym, że jedna z nich wypada w piątek, a druga we wtorek, w tym samym czasie gdy Max zaplanował wyjazd do Włoch.

Max: Cholera, może napisz do niej czy nie możesz wziąć dwóch godzin we wtorek przed i po wyjeździe. Myślę, że to dobre rozwiązanie.

Miał rację. To było genialne rozwiązanie. Jak zaproponował, tak też zrobiłam. Całe szczęście moja psycholożka jest najbardziej wyrozumiałą osobą, jaką znam i bez problemu zgodziła się na zaproponowany przeze mnie wariant, w zamian domagając się pocztówki z Rzymu. Obiecałam jej, że wybiorę najpiękniejszą i dam jej na pierwszym spotkaniu po powrocie.

Dopinałam właśnie moją walizkę, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. To Max, który przyjechał po mnie, abyśmy razem pojechali do Londynu, skąd jutro mamy lot z samego rana. Dzisiaj nocujemy w hotelu, żeby nie zrywać się o chorych godzinach, a po prostu komfortowo przeżyć podróż. Wpuściłam go do domu, witając się z nim krótkim pocałunkiem.

– Jak tam, spakowana? – zapytał z uśmiechem.

–Tak! Nawet nie wiesz, jak się cieszę na ten wyjazd. Nigdy nie byłam w Rzymie, a teraz będę tam, w dodatku z moim chłopakiem – mówiłam podekscytowana, a Max prawdopodobnie mógł zauważyć radość bijącą z moich oczu.

– Nawet nie wiesz, jaki szczęśliwy jestem, że mogę ci sprawić przyjemność tym wyjazdem – powiedział. Na to ja podeszłam i wtuliłam się w niego.

Lavender TulipOn viuen les histories. Descobreix ara