III. Impreza zmieniająca wszystko

29 3 4
                                    

Maximilian

Wysiadłem z taksówki, która zatrzymała się pod klubem, w którym lubiliśmy spędzać czas z drużyną i świętować odniesione sukcesy. A dzisiaj zdecydowanie mieliśmy co uczcić. Zwycięstwo nad Newcastle Woodman, na ich własnym stadionie, to nie byle gratka. Całą drużynę rozpierała euforia, a miano bohatera bezapelacyjnie należy do Jose, który popisał się fenomenalnym hat–trickiem. Dzieła dopełnił Marc Luque, wyprowadzając wynik końcowy na dwa do pięciu. Niezawodny duet hiszpanów był jak zawsze w gotowości, by nieść radość wśród piłkarzy i kibiców.

Po wejściu do klubu kierowałem się do loży, którą zawsze zajmowaliśmy. Znajdowała się na uboczu, dzięki czemu mogliśmy liczyć na spokój. Nie byliśmy bardzo rozpoznawalni, jednakże zdarzało się, że kibice nas zaczepiali, chociażby podczas spaceru rynkiem. Zbliżając się, zauważyłem znane twarze, jak i fakt, że jestem ostatni. Standard. Gdy dotarłem do celu, zauważyłem tę jedną osobę. To była ona. Ta sama dziewczyna, którą niespełna tydzień wcześniej zobaczyłem na stadionie. Witałem się z kolegami i ich partnerkami, aż w końcu doszedłem do niej. Zastanawiałem się, czy mnie rozpoznała. Zachowawczo postanowiłem zagrać tak, jakbym ją widział pierwszy raz na oczy. Może mnie to uchronić przed zaczepkami większości piłkarzy.

– Cześć, my się chyba nie znamy, Maximilian jestem. – przedstawiłem się jej, podając dłoń, a gdy chwyciłem tą należącą do niej, złożyłem na niej delikatny pocałunek.

– Ej Max! A gdy mnie poznawałeś, to mnie po rękach nie całowałeś! – Wykrzyczała Luisa, dziewczyna Scotta. Widać było, że była lekko podpita. Jej chłopak od razu zareagował, wyciągając ją na parkiet. Słodka blondynka, z którą rozmawiałem zaśmiała się.

– Cześć, Lauren. – LAUREN. To imię idealnie pasowało do jej wyglądu. Brzmiało delikatnie i dziewczęco, a ona dokładnie taka była, mimo tego, że teraz miała mocniejszy makijaż, i te cholerne czerwone usta. Stewart miał rację, przepadłem dla niej w całości.

Po około godzinie wspólnego imprezowania, podczas której rozmawialiśmy i piliśmy, postanowiłem iść potańczyć, oczywiście Lauren zabierając ze sobą. Siedziałem obok niej, ponieważ tylko to miejsce było wolne. Nachyliłem się do jej ucha, po czym zapytałem.

– Czy piękna Pani zgodzi się udać na parkiet i zatańczyć? – Na dźwięk mojego głosu jej ciało przeszedł dreszcz.

– Oczywiście. Jakbym mogła odmówić takiemu przystojnemu mężczyźnie? – odpowiedziała swoim anielskim, ale podpitym głosem. Zdecydowanie miała słabą głowę. Kilka drinków przeplatanych kolorowymi shotami to było dla niej delikatnie za dużo. Pociągnąłem ją za sobą w kierunku parkietu, gdzie wiedziałem, że jest też Israel ze swoją partnerką. Wtopiliśmy się w tłum tańczących ludzi, po czym sami poddaliśmy się rytmom muzyki płynącej z głośników. Dj robił dobrą robotę, zdecydowanie. Tańczyliśmy tak przez dłuższy czas, aż nagle piosenka zmieniła się na wolniejszą. Zdecydowanie rzadko to się zdarzało, ale zwykle powodowało zmniejszenie ilości ludzi na parkiecie. My jednak postanowiliśmy zostać i chwilowo zwolnić. Nie mam pojęcia, w którym momencie tak się stało, ale po chwili znaleźliśmy się w niewielkiej odległości od siebie, a w pewnym momencie nasze twarze zachowywały między sobą mały odstęp, końcowo go likwidując, a my oddaliśmy się pocałunkom. Czułem, jakby świat nagle stanął w miejscu, wokół nas nie było nikogo. Tylko my. Ja i ona w moich objęciach.

Luca

Tańczyłem wraz z Irią, starając się wyciągnąć z wolnego wieczoru bez dziecka jak najwięcej. W pewnym momencie zauważyłem obok nas Maxa i Lauren. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pozycja, w której ich zastałem. Co jak co, ale z moich ostatnich informacji wynika, że nasz kochany Maxie ma dziewczynę, i zdecydowanie nie jest nią Lauren, jednak nie wyglądało na to, że się tym przejmował. Już dziwnym faktem było samo to, że przyszedł tu bez niej, zważając na to, że zawsze byli niemal nierozłączni. Nie żebym narzekał, nie przepadałem za nią. Odciągnąłem moją partnerkę na bok, a gdy zdezorientowana spojrzała na mnie pytająco, wskazałem delikatnym ruchem głowy na obściskującą się parę. Wyciągnąłem telefon, po czym ukradkiem zrobiłem im zdjęcie, na tyle wyraźne na ile pozwalały mi światła w klubie. Szybko stworzyłem grupę na WhatsApp, zawierającą wszystkie osoby obecne na imprezie, z wyjątkiem Maxa i Lauren. Gdy tylko to zrobiłem, prędko napisałem do nich.

Lavender TulipWhere stories live. Discover now