XX. Jedno słowo, a z tobą koniec

5 0 0
                                    

Lauren

Wraz z Felixem weszliśmy do budynku firmy. Wybijała godzina ósma rano, co oznaczało, że czas na rozpoczęcie pracy. Mężczyzna trzymał dłoń na mojej talii, niby wykazując troskę i pomagając mi iść. Tak naprawdę były to tylko pozory, które miały sprawiać wrażenie ludziom, że jesteśmy kochającą się parą. Nawet nie wiedziałam, że można być tak dobrym aktorem, jak Felix, a jednak. Czułe słówka, dotyk. To wszystko miało miejsce gdy wokół nas byli ludzie. W momencie, w którym znikaliśmy za drzwiami naszego biura, wszystko wracało do normy. O ile normą można nazwać relację, w której się znajdujemy. W naszym przypadku najwidoczniej można. Suzan wiele razy pytała mnie, dlaczego z nim nie zerwę, a wręcz namawiała mnie do tego. Moja odpowiedź była prosta. Nie mogłam tego zrobić, bo nie chciałam stracić pracy, którą serio lubiłam. W dodatku lubiłam ojca Felixa, który dał mi niesamowitą szansę rozwoju i dobre miejsce w branży. O wilku mowa.

– Dzień dobry dzieciaki, co tam u was? – zapytał.

– Dzień dobry Panie Masonie – odpowiedziałam – U nas wszystko dobrze, a jak u Pana? – zapytałam uprzejmie.

– U mnie wszystko w jak najlepszym porządku, za to u was chyba niekoniecznie – odparł, spoglądając na moją owiniętą bandażem nogę. – Co się wydarzyło? – dopytał.

– W weekend było wesele mojej kuzynki i trochę mnie poniosło z tańcem z kolegą. Potknęłam się na trawie na poprawinach i efekt jak widać. – Wskazałam głową na uszkodzoną część ciała.

– Ta, z kolegą – burknął pod nosem Felix. Na jego nieszczęście usłyszałam to. Postanowiłam nie zostawiać tego bez reakcji.

– Przykro mi Panie Masonie, ale musimy zabrać się za pracę. Wie pan, wyniki same się nie zrobią – powiedziałam – Do zobaczenia na obiedzie – dodałam, jednocześnie ciągnąc mojego chłopaka za rękę w stronę naszego gabinetu. Zrobiłam to najszybciej, jak tylko pozwalała mi na to uszkodzona kostka. Gdy tylko zamknęłam drzwi, odezwałam się.

– Co ty odpierdalasz? Będziesz mi sceny robić przy własnym ojcu? – zapytałam zirytowana.

– No co, trzeba było powiedzieć, z kim tak naprawdę tańczyłaś. Kolega... dobre sobie – zadrwił.

– Tak, dokładnie. Kolega – powtórzyłam – Przeliterować? – zapytałam sarkastycznie.

– Oczywiście, kolega. – Zaśmiał się. Patrzyłam mu prosto w twarz, w momencie, w którym usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Nie patrząc, kto dzwoni, odebrałam, chcąc wyjść z pomieszczenia. Zatrzymały mnie jednak słowa Felixa.

– Tak? I ten kolega przywiózł cię wczoraj TWOIM samochodem pod NASZE mieszkanie i odprowadził cię pod same drzwi tak? – zadawał pytania.

– Felix, rozmawiam – zwróciłam uwagę.

– No i co z tego, że rozmawiasz. Niech twój rozmówca dowie się jaką dziwką jesteś. Przez dwa dni weekendu zapomniałaś, kto jest twoim facetem? Myślisz, że nie wiem, że się z nim puściłaś? – pytał. W tym momencie to było dla mnie za dużo. Nawet nie chciałam pytać, skąd wziął takie podejrzenia. Po prostu wyszłam z biura, kierując się w stronę łazienki, w której na moje szczęście nikogo nie było. Zsunęłam się po ścianie, kuląc się przy ziemi. Nie minęła nawet chwila, a ja zaniosłam się płaczem. Moja tolerancja na jego działania sięgnęła dna. Moja psychika po prostu nie wytrzymała. Po kilku minutach coś sobie uświadomiłam. Chciałam wyjść z biura, ponieważ zadzwonił telefon. Spojrzałam na urządzenie, które nadal ściskałam w dłoni. Gdy zobaczyłam widniejący na ekranie numer i czas połączenia, wcięło mnie. Dzwonił Maximilian, który słyszał całą kłótnię. No to kurwa wspaniale. Czym prędzej zakończyłam połączenie, zastanawiając się, co powinnam zrobić. Oddzwonić do niego i postarać się mu to wyjaśnić? A może przemilczeć temat i zachowywać się tak jakby nic się nie stało? Ta, ciekawe kurwa jak. Przecież codziennie facet twojej byłej oskarża ją o zdradę z tobą, tylko i wyłącznie dlatego, że pozwoliłeś sobie zbliżyć się do niej na mniej niż pięć kilometrów. Standard. A tak serio, moje życie to cyrk.

Lavender TulipWhere stories live. Discover now