X. Ptaszki ćwierkały

12 1 0
                                    

Lauren

Siedziałam w kawiarni w centrum handlowym, czekając na Luisę, z którą byłam umówiona. Dziewczyna niemalże zmusiła mnie do zakupów, mówiąc, że wraz ze Scottem zostali zaproszeni na wesele jakiegoś jego kuzyna i ona koniecznie, ale to koniecznie, potrzebuje nowej sukienki. Doszła do wniosku, że skoro to pierwsza oficjalna rodzinna impreza, na której pojawiają się w roli zaręczonych, to musi się prezentować, na wypadek gdyby goście byli nimi zainteresowani. Moim zdaniem wszyscy będą skupieni głównie na parze nowożeńców, ale to nie zmienia faktu, że z pewnością nie unikną pytań o ich związek, jak tylko ktoś z bliższej rodziny zauważy pierścionek. Zresztą, obędzie się bez tego. Przez publiczny charakter wydarzenia, ich zaręczyny odbiły się ogromnym echem w mediach. W końcu nie codziennie piłkarz oświadcza się swojej dziewczynie na środku stadionu. Mniejsza o to. Chętnie jej dotrzymam towarzystwa, skoro i tak nie mam co robić. Ostatnio obie starałyśmy się poświęcić naszym facetom jak najwięcej czasu, którego nie było za wiele, ze względu na zbliżającą się końcówkę sezonu, która była cóż... stresująca. Mecze, treningi, mecze, treningi... i tak w kółko. Cieszyłam się za każdym razem gdy udało mi się złapać Maxa, chociaż na chwilę, by przywieźć mu zdrowy obiad, bo niewiele brakowało, aby zapomniał o tym, że czasem trzeba też jeść. Przez to całe zamieszanie przez ostatni miesiąc, do którego dołączyły egzaminy, nie mieliśmy nawet czasu, by świętować dziewiętnaste urodziny mojego chłopaka. Ale wszystko można nadrobić. Tuż po zakończeniu sezonu drużyna zaplanowała grilla, na którym miał się pojawić tort dla Maxa. Taki mały akcent, a z pewnością sprawi mu radość.

Gdy zobaczyłam zbliżającą się do mnie przyjaciółkę, wstałam z zajmowanego fotela, po czym ruszyłam w jej stronę, po drodze wyrzucając kubek po wypitej wcześniej kawie. Przywitałyśmy się uściskiem, po czym ruszyłyśmy na podbój galerii. Przemierzałyśmy sklepy, próbując znaleźć tę idealną sukienkę dla mojej przyjaciółki. Gdy mierzyła, mam wrażenie, setną sztukę, zaczęła temat, którego przez ostatni miesiąc skutecznie unikałam. Jednak nic nie mogło trwać wiecznie.

– Lauri, a jak tam u ciebie i Maxa? – zapytała, a ja, słysząc jej pytanie, gwałtownie się wyprostowałam. Oczywiście, gdy tylko zorientowałam się, co zrobiłam, próbowałam to ukryć, ale z marnym skutkiem.

– My... poznajemy się – powiedziałam. – Na spokojnie, bez pośpiechu – dodałam.

– Taaak? – zadała pytanie – Bo mi ptaszki ćwierkały, że to już nie jest "poznawanie się", jak ty to mówisz. – rzekła, a mnie wcięło jeszcze bardziej. Skąd ona mogła wiedzieć? Czy ta papla wygadała się Scottowi, a on powiedział swojej ukochanej? W mojej głowie pojawiały się setki myśli. Dziewczyna, widząc moją prawdopodobnie spanikowaną minę, ponownie się odezwała.

– Żartowałam! Ale widzę, że miałam rację, więc gadaj mi tu prędko, co w trawie piszczy – Na jej słowa odetchnęłam z ulgą, ale tylko częściowo, bo nadal zostało mi przyznać się do tego, co ostatnio działo się w moim życiu, a co by nie powiedzieć, działo się sporo. Nie były to aż tak poważne zmiany jak w jej przypadku, ale jednak.

– No dobra, niech ci będzie – powiedziałam – Ale jak komuś powiesz, to masz w łeb – ostrzegłam.

– Nie no, luzik. Wiesz, że nikomu nie powiem – obiecała.

– Nawet Scottowi? – zapytałam. Na moje słowa zrzedła jej mina.

– Nawet Scottowi – potwierdziła. Wiedziałam jednak, że to tylko takie gadanie, dlatego postanowiłam w wolnej chwili napisać Maxowi, żeby mu powiedział, zanim jego przyjaciel dowie się od własnej dziewczyny. Jak już i tak ma się dowiedzieć, to lepiej, żeby się dowiedział bezpośrednio od nas, a dokładniej od mojego chłopaka.

Lavender TulipWhere stories live. Discover now