dwadzieścia dwa

12.4K 1.4K 546
                                    

TRIGGER WARNING

...

Derek

Rosie kręciła się w kółko, ciesząc się tym, jak mocno falowała jej sukienka. Różowy i fioletowy tiul szybował w powietrzu, gdy ona biegała po sali, bawiąc się z innymi dziećmi. Obserwowałem ją, to jak beztroska się wydawała i jak szeroko się uśmiechała. Dzisiaj rano Larisa zaplotła jej warkocza, oznajmiając, że zawsze znajdzie dla niej czas i ma gdzieś przygotowania do swojego własnego ślubu.

Tak więc uczesała ją, a Sophie wplotła do jej włosów białe kwiatuszki, przez co wyglądała jak mały aniołek.

Aniołek, któremu nie miałem serca złamać jego malutkiego serca.

Dlatego wciąż jej nie powiedziałem. Minęły dwa tygodnie, sekcja zwłok z potwierdzeniem braku udziału osób trzecich i pogrzeb. I tak nie zabrałbym tam mojej malutkiej dziewczynki, ale nie czułem się w porządku zatajając przed nią fakt, że mama już nigdy nie wróci.

Z drugiej strony, nie potrafię zabrać jej tej nadziei i wiary.

Potrząsnąłem głową, bo to nie był ani moment, ani miejsce na myślenie o śmierci.

Mój brat właśnie się ożenił.

Ma cholerną żonę! I to najlepszą, jaką mógłbym dla niego wymarzyć.

Przeszedłem przez parkiet, w stronę okrągłych stołów. Przy każdym siedziało po dziesięć osób, a ja oczywiście zajmowałem honorowe miejsce świadka po prawicy pana młodego. A obok Larisy siedział Wylan, czyli drugi świadek, tak jak to ustaliliśmy.

– Może zatańczy pani ze mną, pani Nightford? – zapytałem, pochylając się nad Larą, która przerwała rozmowę ze swoją znajomą z pracy. – Tak pięknie pani dziś wygląda, że chyba odbiję panią mojemu bratu. Zresztą, to i tak ze mną sparowała się pani na Tinderze.

– Grabisz sobie – oznajmił Alex, pojawiając się obok mnie, chociaż cholera jedna wie, skąd on wypełznął.

Cofnąłem się, teatralnie unosząc ręce do góry.

– Myślałem, że możemy już o tym żartować po tylu latach – rzuciłem z głupawym uśmiechem, a mój brat przewrócił na mnie oczami.

– Gdybym się tak nie cieszył, że tu jesteś, to bym cię stąd wywalił – oznajmił tylko. – I przykro mi, ale ona tańczy dziś tylko ze mną.

– Wyszłaś za mąż za strasznego dupka – zwróciłem się do Lary, która wstała, uśmiechając się słodko.

– Kochanego dupka – odparła, całując swojego męża w policzek.

Przyglądałem się im, uśmiechając się szeroko. Chociaż ich historia skończyła się dobrze. A tak właściwie dopiero się zaczynała i mam nadzieję, że będzie pełna równie szczęśliwych chwil.

– Chodźcie na zewnątrz – oznajmił Wylan, podchodząc do nas ze swoją ulubioną dziewczynką na rękach. Czyli moją córką, która uwielbiała go równie mocno. – Zaraz zacznie się pokaz lampionów.

– Będą kolorowe! – dodała Rosie podekscytowana, a ja podszedłem bliżej, pochylając się i całując jej czoło.

– Wyglądasz jak najprawdziwsza księżniczka, kochanie – powiedziałem do niej, na co uśmiechnęła się tylko przepięknie. – Zaraz do was dołączę, dobrze? Znajdę tylko Sophie.

Mała kiwnęła główką, zostając z Wylanem, a ja odszedłem od nich, rozglądając się po całej wynajętej posiadłości.

Specjalnie czekali na wiosnę i cieplejsze temperatury, aby móc zrobić wesele na wsi, z dala od zgiełku Nowego Jorku i w malowniczej okolicy obok jeziora. Dziś był szesnasty kwietnia i było przyjemnie ciepło, więc się im udało.

LITTLE GETAWAY CAR [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz