42. Zdaj się na los

408 14 2
                                    

Osiemnasty listopada- dzień, w którym mieliśmy robić losowanie na Mikołajki. Nie mogłam się doczekać kiedy wyciągnę karteczkę z imieniem jedno z moich przyjaciół. Nie zastanawiałam się nad tym kogo mogę wylosować. Sama nie wiem czemu.

Wraz z moim zespołem- Nowym i dr. Górą czekaliśmy w bazie resztę abyśmy mogli zaczął losować. W pewnym momencie do socjalu wbiła Martyna, a za nią Basia, Piotr, Wiktor i Anna. Zostało jeszcze tylko czekać na Kubę, Alka, Sonię oraz Benia, bo chociaż z nami już nie pracował nadal był nam bliski i najważniejsze był przyjacielem.

- Dobra, kochani widzę, że już wszyscy są, więc możemy zaczynać.- Oznajmiła radośnie Martyna gdy pozostali weszli do bazy.- Idziemy po kolei od lewej. Dr. Góra, zapraszam.

Artur podszedł do Strzeleckiej i wyciągnął karteczkę z koperty. Już chciał powiedzieć, ale Kuba go uciszył mówiąc, że to ma być tajemnica. Doktorro chyba po prostu zapomniał.

Potem kolejno szli Alek, dr. Reiter, dr. Banach, Piotrek, Basia i tak dalej, aż w końcu przyszła pora na mnie i na szczęście nie losowała ostatnia. Po mnie był Zdzisław, Sonia i Benio i oczywiście Martynka. Podeszłam do koleżanki wkładając delikatnie dłoń do koperty. Wyciągnęłam ostrożnie małą kolorową karteczkę i otworzyłam ją czytając w myślach widniejące na niej imię.

Kilka minut później wszyscy się rozeszli, a w bazie został Nowy, Góra i ja. Zaczęłam rozmyślać i zastanawiać się co mogę kupić mojemu koledze.
Może kapcie albo koszulkę? Mogłam się go spytać, ale wtedy wydało by się, że go mam. Te myśli nie dawały mi spokoju jeszcze bardzo długo. Miałam do wydania pięćdziesiąt złoty, a to nie jakoś bardzo dużo, jednak musiałam sobie poradzić. Jeszcze wam nie powiedziałam kogo tak właściwie wylosowałam, ale to chyba dla was oczywiste. Rzecz jasna wylosowałam Gabrysia. Cieszyłam się, że to jemu kupię mikołajowy prezent i, że to ja sprawię mu przyjemność.

                                                 ***

Wieczorem po dyżurze nie pojechałam od razu do domu. Pojechałam do galerii pochodzić po sklepach i zacząć szukać czegoś idealnego na prezent dla Nowego. Weszłam do Tigera, Empiku, Action i jeszcze kilku innych, ale nie znalazłam nic ciekawego dlatego wróciłam do domu nie tylko zmęczona, ale też rozczarowana. Miałam baaardzo dużo czasu na kupienie prezentu, ale zapewne jak odłożę na potem to będę szukała czegoś na biegu.

Kolejnego dnia miałam dyżur na noc, więc prawie cały dzień miałam wolny. Nie chciało mi się nigdzie wychodzić, więc ciąg dalszy moich poszukiwań na prezent zaczęłam na laptopie. Wchodziłam na allegro, shine, a nawet shoppy. Nic. Totalna pustka.

Po godzinie bezskutecznego szukania zrezygnowana poszłam coś zjeść. Zrobiłam sobie tosty z pomidorami i serem w środku. Usiadłam do stołu i zaczęłam wcinać moje pyszne jedzonko.

Poranek minął mi strasznie szybko i musiałam się już ubrać. Gdy to zrobiłam postanowiłam trochę ogarnąć mieszkanie. Wytarłam kurze, odkurzyłam, wyrzuciłam śmieci i poukładałam rzeczy, które walały się po zakątkach mojego mieszkanka.

                                               ***

Byłam już w bazie przebrana i gotowa przed dyżurem. Nie mogłam się doczekać następnego dnia kiedy odeśpię tamtejszą noc. W pewnym momencie tablet zapikał i zakomunikował mi, że moja praca właśnie się zaczęła...

Złamać granice przyjaźni Where stories live. Discover now