19. Oszust

511 21 9
                                    

~Nowy
Zaczynał się kolejny dzień. Od wypadku minęło sześć dni, a Britney cały czas się nie obudziła. Alek nadal był w szpitalu. Czuł się dobrze, ale lekarze woleli go przytrzymać dłużej. Siedziałem w socjalnym gdy nagle usłyszałem w radiu głos Banacha.

- Już idę.- Kolejne wezwanie.

Przybiegłem do karetki w której była Baśka i Wiktor. Wsiadłem za kółko i ruszyłem.

- Do czego to wezwanie?- Zapytała Baśka.

- Upadek z dziesiątego piętra.

- Słucham?! To nie wiem czy jesteśmy jeszcze potrzebni...

- Baśka, proszę cię. Facet żyje i jest przytomny.

- To chyba jakiś cud.- Powiedziałem.

Po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce. Było to zwykłe osiedle. Wyszliśmy z karetki, a gdy wzięliśmy torby podszedł do nas jakiś mężczyzna w średnim wieku.

- To pan nas wzywał?

- Tak ja. Szedłem sobie do klatki i nagle widzę człowiek leci z góry.

- Udzielił mu pan pomocy?- Zapytała Basia.

- Nie no co wy.

- Za nie udzielenie pomocy grozi kara.- Powiedziałem podniesionym głosem.

- Najważniejsze to własne bezpieczeństwo prawda? Gdy spadł strącił gniazdo szerszeni.

- Dobra.- Wiktor podniósł z ziemi jakiś gruby patyk.- Nowy, bandaże i płyn do dezynfekcji.

Wskoczyłem do karetki i wziąłem wszytko co powiedział poczym podałem mu bandaż. Zaczął owijać nim koniec kija, a następnie spryskał płynem dezynfekującym i podpalił.

- Nowy, idziesz ze mną. Baśka podaj nam dwa koce termiczne.

Okryliśmy się kocami, a facet, który po nas zadzwonił dał nam czapki. Banach szedł pierwszy trzymając nasz "odstraszacz". Podeszliśmy do pacjenta i szybko, ale ostrożnie położyliśmy go na nosze, które zabrałem. Podnieśliśmy pacjenta i pomału zaczęliśmy się cofać.

- Dobra do karetki z nim.- Powiedział Wiktor gdy znaleźliśmy się obok karetki.

- Nic wam nie jest?- Spytała Basia.

- Wszystko gra.

Pacjent miał złamanie otwarte piszczeli dlatego szybko zawieźliśmy go do szpitala.

                                            ***

Kończyłem swój dyżur dlatego postanowiłem pójść do Julki. Szedłem korytarzem i w pewnym momencie zatrzymałem się przed salą w której leżał Alek. Przetarłem oczy ze zdziwienia. Jakaś dziewczyna pocałowała go mocno w usta.

- Cholerny oszust!- Wyszeptałem jakby po cichu krzycząc.

Kobieta odeszła od Alka i zaczęła zmierzać w kierunku wyjścia dlatego szybko poszedłem dalej. Nie wiedziałem czy to na pewno jego dziewczyna, ale tak to właśnie wyglądało. Byłem wściekły. Miałem kolejny powód żeby go nienawidzić. Szybkim krokiem wszedłem do sali Britney i usiadłem na białym taborecie. Nie wiedziałem czy mam coś mówić. Byłem strasznie zły za to co robił Alek, ale nie miałem podstaw dlatego musiałem się dowiedzieć kim była ta kobieta i dlaczego go całowała. Chociaż najprawdopodobniejsze było to najgorsze...

-Britney, myślę, że mnie słyszysz dlatego chce cię ostrzec przed tym Alkiem. Nie wiem czy zachowuje się dobrze w stosunku do ciebie. Wiem, że jestem romantyczny, przystojny tak jak mówiłaś, ale nie znasz jego prawdziwej, gorszej strony z której mi się pokazał.- Mówiłem dużo o nim i o różnych innych rzeczach tak długo, że w końcu zasnąłem opierając się o barierkę łóżka.

- Nowy?- Nagle wszedł Zdzisław i zaczął mnie budzić.- Nowy, wstawaj bo jakiegoś skrętu kręgosłupa dostaniesz.

- C-co? W-wezwanie?

- Gabryś, idź do domu i się prześpij albo chociaż do socjalnego.

- Zostaniesz z nią?- Zapytałem lekko się przeciągając.

- Po to tu jestem.

- Dobra to lecę.

                                              ***

Od dwóch godzin byłem domu i rozmyślałem nad tym dzisiejszym incydentem. Pomyślałem, że mogę zapytać Bielińskiego. Jest szefem i przecież musiał zawiadomić kogoś z rodziny Alka o wypadku. Stwierdziłem, że jeszcze się nad zastanowię i podejmę jakieś działania gdy to przemyślę.

_______
To drugi rozdział na dziś.
Jak się podobał?
Do następnego ❤️

Złamać granice przyjaźni Kde žijí příběhy. Začni objevovat