41. Jakiś czas później

423 16 7
                                    

Moją mamą zajmowałam się dwa tygodnie, a gdy już doszła do siebie znowu mnie zostawiła. Nie wiedziałam gdzie wyjechała i czy nasze drogi jeszcze się skrzyżują, ale byłam pewna, że będzie już lepiej. Czas zostawić smutne chwilę w tyle!
Zbliżał się ten cudowny świąteczny czas i chociaż nie miałam z kim spędzić wigilii cieszyłam się, że ten dzień niedługo nadejdzie. Tak jak rok temu wszystkim w bazie spodobał się pomysł z urządzeniem ,, Ratowniczej" kolacji wigilijnej i każdy nie mógł już się doczekać.

Pełna radości wstałam tamtego dnia uśmiechnięta od ucha do ucha. Wyjęłam z szafy kolorowy sweterek i jakieś jeansy poczym udałam się do łazienki aby ogarnąć się do pracy.

Po godzinie byłam gotowa zacząć dyżur dlatego wsiadłam do zimnego samochodu i ruszyłam!

                                           ***

Sporo wezwań, a ja nadal miałam siłę i energię do pomagania, leczenia i ogólnie do robienia czego kolwiek. Nowak natomiast był tamtejszego dnia totalnym przeciwieństwem tamtej mnie. Snuł się po bazie jak jakiś gbur. Narzekał, że mu zimno, że mu się nic nie chce, że chciałby pójść do domu i otulić się kocem. Jego piękne miny z niezadowolenie sprawiały, że chciało mi się śmiać, a jak tylko parsknęłam z niego śmiechem to patrzył na mnie z pod byka. No przepraszam bardzo, ale zachowywał się jak mały chłopiec w ciele dorosłego faceta.

Po pewnym momencie do bazy, w której był jeszcze dr. Wiktor, dr. Anna i Piotruś wbiegła Martyna, która tak jak ja tryskała energią.

- Mam super pomysł!- Zawołała.- Co wy na to, żebyśmy zrobili losowanie na Mikołajki?- Spytała gdy wszyscy na nią popatrzyliśmy.

ALE SUPEEEER!

To był genialny pomysł. Wszyscy w tym ja się zgodzili, potem umówiliśmy termin losowania. Napisaliśmy wiadomość do innych, którym też ten pomysł się bardzo spodobał.

Po chwili dostaliśmy wezwanie, więc Gabryś i ja wyszliśmy z bazy i udaliśmy się w stronę karetki.
Wsiedliśmy do niej i szybko pojechaliśmy pod wskazany adres.
Na drodze było dość ślisko dlatego nie mówiłam nic do Nowego żeby go nie rozproszyć bo mógłby wpaść w poślizg.

Po jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do bloku i po schodach na górę skierowaliśmy się w stronę mieszkania.

- Dzień dobry.- Przywitał się Nowy z mężczyzną, który otworzył drzwi.- Dostaliśmy wezwanie, możemy wejść?

-Tak, oczywiście zapraszam. To ja was wzywałem, mój brat wylał sobie na rękę wrzątek.- Powiedział i zaprowadził nas do kuchni.

- Cholernie piecze!- Mówił chłopak siedzący przy stole.

- Pokaż rękę. Dobra, poparzenie trzeciego stopnia. Nowy, podaj opatrunki i potrzebne leki.

Zrobiliśmy to co mogliśmy, a potem zabraliśmy chłopaka do szpitala. Oparzenie trzeciego stopnia jest dość poważne, ponieważ dotyczy całej grubości skóry właściwej, a także tkanek znajdujących się pod nią.

                                                 ***

Kilka godzin później mogłam jechać do domu. Przebrałam się i wróciłam do socjalu żeby odłożyć swój strój do szafki i wziąć resztę swoich rzeczy. Gdy już to zrobiłam zauważyłam Nowego śpiącego na kanapie. Słodko wyglądał. Miał ciężki dzień. Podeszłam do niego i przykryłam go kocem, który leżał obok. Nie budziłam go bo miał jeszcze dwie godziny pracy.

___________________
Macie jeszcze jeden.
Fajny pomysł z Mikołajkami?
❤️

Złamać granice przyjaźni Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu