- Więc się nie krępuj. Vurtia na pewno chętnie ci pomoże.

- Ale ja wcale nie to miałam na myśli – przyznałam po chwili.

- Przecież sama przyznałaś, że wolałabyś zajmować inaczej urządzony pokój – uznał. – Nie mam nic przeciwko.

- Przeciwko czemu? – zapytałam, chociaż podskórnie czułam, że jego odpowiedź nie będzie kompatybilna z moją.

- Przeciwko kobiecej dłoni, która odpowiednio o to wszystko zadba. – Zatoczył ręką dookoła, wskazując pomieszczenie. Otworzyłam usta, chcąc ponownie zaprzeczyć, może nawet spróbować wyjaśnić, ale nieoczekiwanie przysunął wskazujący palec do moich ust, lekko muskając nim wargi. Miałam pozostać cicho oraz nie czynić sprzeciwów, zaś po minie bruneta poznałam, że dosyć miał utrzymywania nerwów w ryzach. Lewą rękę położył na moim plecach, przysuwając mnie do siebie ponownie, jak zrobił to już jakiś czas temu. – Nie chcę tego słuchać. Żadnych więcej sprzeciwów. Powiedziałem ci już raz, że masz mi się nie sprzeciwiać i wierz mi, że nie chciałbym musieć się powtarzać.

- Urządzę ci pokój.

- Nam – poprawił natychmiast, a żeby nie pozostawiać wątpliwości, powiedział wolno i wyraźnie: - Urządzisz nam pokój, Tiris Meg.

I po konwersacji, tłumaczeniu, próbach nawiązania kompromisu. Urtaro miał własne zdanie, którego w żaden sposób nie pozwolił mi podważyć, używając nawet mojej argumentacji przeciwko mnie. Niemiej jednak nie zamierzałam odpuścić, przynajmniej nie całkowicie, gdyż teraz denerwowanie bruneta nie tylko mijałoby się z celem, ale także graniczyło z głupotą. Za głupią się natomiast nigdy nie uważałam, więc wolałam tego nie zmieniać.

- Nie wygram, prawda?

- Nie – przyznał, rozluźniając się natychmiast. – Dlaczego zemdlałaś?

- Za dużo bodźców – zacytowałam niczym mantrę wytłumaczenie siostry Zaziemca. Uniósł brew pytająco, nie dając za wygraną. Westchnęłam, zdając sobie sprawę, że łatwo go nie spławię. Jednak zanim uświadomiłam sobie, co właściwie chcę powiedzieć, uznałam, że zareagowałam w sposób mocno przesadzony na widok ubrań bruneta w garderobie. Prawdę powiedziawszy, powinnam była się domyślić już wcześniej, chociażby po kolosalnych rozmiarach umeblowania nie tylko sypialni, ale także łazienki. – Skoro ja nie mogę postawić na swoim, to wyjaśnienie musi ci wystarczyć. A teraz bądź tak miły i mnie puść.

- A co jeśli tego nie zrobię?

Zadrżałam. Takiej alternatywy nie brałam pod uwagę, wierząc ślepo, że brunet nie będzie utrudniał mi zachowania przestrzeni osobistej. Aczkolwiek skoro ubzdurał sobie, że byliśmy parą, w zasadzie jego reakcja również znajdowała pewne mocno pogmatwane uzasadnienie. Spróbowałam odepchnąć się od mężczyzny, ale ponownie okazał się on znacznie silniejszy ode mnie. Ciekawa byłam nawet czy w ogóle poczuł moje starania i celowo je ignorował, czy może faktycznie w starciu z tytanem przypominałam insekta, którego dostrzegało się dopiero, kiedy żądlił.

- Proszę cię, Urtaro. Naprawdę potrzebuję odrobinę przestrzeni. – Odsunął dłoń jak na zawołanie, umożliwiając mi cofnięcie się. Nie czekałam długo, usiłując jednocześnie zachować spokój i nie odskoczyć do tyłu, co mogłoby zostać niewłaściwie zinterpretowane. Zrobiłam krok w tył, obserwując Zaziemca z niemałą czujnością, jednak nie wykonał żadnego podejrzanego ruchu. – Dziękuję.

- Minie trochę czasu, zanim nauczysz się mi ufać, prawda?

- Chyba mi się nie dziwisz? – Tym razem to ja udzieliłam odpowiedzi na pytanie kolejnym pytaniem. Pokręcił głową z wyraźną rezygnacją, trzymając niezadowolenie za zębami. – I co dalej?

Sięgając Gwiazd. Megan. TOM I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now