8. URTARO

817 77 111
                                    

Nie pamiętam, kiedy uśmiałem się ostatnim razem tak bardzo, a przy okazji otwarcie i szczerze. Wiedziałem, że nawet nasze najprostsze technologie mogą nastręczyć tutejszej społeczności problemów, jednak nie spodziewałem się oglądać takiego przedstawienia na własne oczy. Zwłaszcza w wykonaniu mojej małej Meg, która wyglądała przekomicznie, próbując walczyć z oczyszczającą pulsacją nionową, jednocześnie panicznie usiłując się wydostać z kabiny. Przecież oni również zażywali prysznica z tą różnicą, że zużywali do tego celu zupełnie niepotrzebnie wodę, marnując przy tym jej pokłady w tak beznadziejny sposób.

Powstrzymanie śmiechu okazało się znacznie trudniejsze niż mogłem kiedykolwiek przypuszczać. W ten sposób mogłem nawet przestać dziwić się relacji wiążącej moich rodziców, którzy bez cienia wątpliwości mieli swoje porozumienia poza całą, bacznie obserwującą ich poczynania, publicznością. Pewne sprawy miały miejsce wyłącznie pomiędzy nimi, nawet bez naszego udziału, a przecież byliśmy ich dziećmi. Tymczasem przebywając sam na sam z Meg, czułem, a wręcz intuicyjnie opuszczałem gardę, nad którą pieczołowicie pracowałem przez wszystkie lata mojego życia.

Poza tym musiałem przyznać, że psiocząc zaciekle, ta mała złośnica wyglądała obłędnie pod każdym względem. Poczułem lekkie i nieznaczne klepnięcie, które mimowolnie bardziej poprawiło mi humor. Meg była piekielnie urocza już w roli personelu klubu z przymilnym, aczkolwiek służbowym uśmiechem na twarzy, a co dopiero mówić, kiedy porzuciła całą tę masę wpojonych odgórnie reguł oraz zachowań na rzecz pełnej swobody w działaniu. Jednak kiedy zarzuciła mi w tym swoim uroczym zagniewaniu, że stałbym i patrzył, jak umiera, do żywego dotknęła jakieś niezidentyfikowanej dotychczas części mnie faktem, że w ogóle przeszła jej przez myśl taka możliwość.

Celowo przyciągnąłem ją mocniej do siebie, pragnąc przy tym zatrzeć absolutnie wszelkie bariery istniejące pomiędzy nami, a jedyną dzielącą nas przestrzeń stanowiły aktualnie pośpiesznie ułożone na moim brzuchu jej obie dłonie. Meg musiała namacalnie poczuć, że cała bez najmniejszego wyjątku należy do mnie, zaś nic co moje nie cierpi, a już szczególnie nie pozwoliłbym na to Tiris. Jednak kiedy zadarła śmiało głowę, patrząc na mnie swymi intensywnie błękitnymi oczami, wyczułem jak jednocześnie instynktownie spina się cała, jakby w oczekiwaniu na atak z mojej strony. Pozornie odważna, jednak cały czas zachowywała czujność, jaka najwyraźniej została wpojona kobiecie niezwykle dogłębnie być może już od maleńkości. Ostrożność i czujność, dwie złote zasady wpajane dzieciom w stosunku do obcych.

Trzymając niewiastę bez przerwy mocno przy sobie, lewą ręką odgarnąłem ostrożnie zagubiony na jej policzku kosmyk jasnobrązowych włosów, przesuwając przy tym delikatnie pazurami po gładkiej skórze. Wciągnęła powietrze, lekko rozchylając usta, przez co wyglądała nie tylko niezwykle pociągająco, ale również bezbronnie. I pomyśleć, że ledwie pół minuty wcześniej psioczyła, rugając mnie, jakbym wcale nie był większy, silniejszy ani tym bardziej przerażający. Pochyliłem głowę, głębiej spoglądając w błękitne, niczym najczystszy ocean, oczy kobiety. Przełknęła ciężko w oczekiwaniu na moje następne posunięcie, a panująca pomiędzy nami cisza zdawała się unosić w powietrzu najeżone elektrycznością ładunki. Zsunąłem dłoń nieco niżej, nie przerywając kontaktu fizycznego, zjeżdżając aż do złączenia szyi z resztą ciała.

- Nigdy nie mów, że pozwoliłbym ci umrzeć – powiedziałem, słysząc namacalnie niecelowe drżenie mojego niskiego głosu. Bez dwóch zdań ona również to wysłyszała, lecz nie zareagowała, przesuwając jedynie skupionym wzrokiem po moim obliczu, jakby próbowała znaleźć na nim coś interesującego. Wreszcie rozchyliła usta, lecz tym razem nie pozwoliłem kobiecie dojść do słowa. – Posłuchaj uważnie i zapamiętaj, bo więcej tego nie powtórzę, Meg. Nigdy, ale to absolutnie nigdy nie mów, że pozwoliłbym ci umrzeć. Nigdy nawet tak nie myśl, rozumiesz? Nie sądź, że stałbym i patrzył spokojnie, gdyby zagrażało ci jakiekolwiek niebezpieczeństwo. I zapamiętaj to sobie raz na zawsze, że rozpierdolę w drobny mak każdego skurwiela, który bodajby pomyśli, żeby zrobić ci krzywdę.

Sięgając Gwiazd. Megan. TOM I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz