Zareagowałam instynktownie i otworzyłam nóż, którego ostrze przyłożyłam do jego klatki piersiowej. Dzieliła mnie tylko skóra i kilka tkanek od jego zgniłego serca. 

— Puszczaj mnie — warknęłam — Nie żartuję — Mimo, że moje nogi się trzęsły, a żołądek wykonywał salta, nie mogłam dopuszczać do takich sytuacji.

— Na pewno tego chcesz? — czułam, że moje policzki płoną żywym ogniem — Żebym cię nie dotykał? — nie mogłam na to odpowiedzieć. Spojrzałam mu w żarówiasto zielone oczy. Trzymał silną dłoń na mojej żuchwie, a jego ciemne bransoletki na nadgarstkach muskały moją rozpaloną skórę. Musiał widzieć, że jestem cała czerwona. Musiał.

Nie wydusiłam z siebie żadnego słowa.

— Uważaj, czego sobie życzysz — powiedział. spojrzał mi bardzo intensywnie w oczy, puszczając mnie. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że mój nóż zniknął, a ja przez ten cały czas wstrzymywałam powietrze.

***

Ten Peter ma nie po kolei w głowie.

Teraz będę musiała znosić głupie spojrzenia i pytania, bo po sprawdzeniu w lustrze mojego odbicia okazało się, że oczywiście mam malinkę na szyi.

Nie będę jednak nosić bluzy w lato i ukrywać czyjejś głupoty tylko dlatego, że ktoś sobie coś pomyśli.

Przez chwilę jak gotowałam się ze złości w sobie, powiedziałam sobie że się odegram, ale kiedy zrozumiałam jak to zabrzmiało, zrezygnowałam z tego pomysłu.

Dumnie pomaszerowałam na wybrzeże, skąd mieliśmy wypłynąć. Słońce waliło mi bezlitośnie na łeb i zmuszało do mrużenia oczu.

Żeby dotrzeć do celu, musiałam przedostać się przez wąskie żwirowe dróżki, przy których atakowały mnie przerozmaite ostre krzewy.

Poszarpana i wściekła dotarłam na plaże mało się nie wywracając, gdy wyszarpałam z przedramienia ostatnia gałązkę z kolcami.

Westchnęłam, ścierając strużkę krwi i wytoczyłam się w końcu na brzeg. Minęłam wszystkich, ale nie zwrócili na mnie większej uwagi.

Dorwałam się do Alexa i stanęłam obok niego licząc na to, że uniknę głupich komentarzy i spojrzeń.

— Gdzie byłaś? — spytał blondyn patrząc to na mnie, to na morski horyzont.

Przełknęłam ślinę. Nie mogłam powiedzieć prawdy.

Widział, kiedy się spakowałam. Co innego mogłam robić?

— Gadałam z Ceddar — za późno ugryzłam się w język. Teraz zacznie się temat rzeka o moich relacjach z brunetką.

— Serio? — blondyn natychmiast się do mnie odwrócił — I jak... — zaczął — ...aż tak źle? — dodał widząc moją szyję. Chwilę nie rozumiałam o czym mówi i jedynie patrzyłam na niego ze zmarszczonymi brwiami. Szybko jednak przypomniałam sobie o ostrych zębach skretyniałego Króla Nibylandii na mojej szyi.

— Nie, to tylko...

— Nie martw się. Pogodzicie się w końcu — przełknęłam ślinę i chciałam ponowić próbę zabrania głosu — ale nie musicie od razu się bić. Dziewczyny chyba zawsze jakoś się dogadują w końcu — roześmiał się.

Chwilę nie rozumiałam.

Aż nerwowo się roześmiałam, instynktownie sięgając dłonią do mojej malinki.

Kiwnęłam powoli głową.

— A wiesz chociaż o co jej chodzi? — spytał — Ja już straciłem rachubę w powodach. Wydawało mi się, że wszystko jest już w porządku, ale potem ten Peter i... — No bo jest już wszystko okej. Coś sobie ubzdurałeś. Ale w sumie na rękę mi to, że sobie to wmawia.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now