32. Zły przyjaciel.

336 32 25
                                    

Płacząc z bezsilności, poczucia winy, obaw i masy innych uczuć, których nawet nie potrafił nazwać.

~•••~•••~•••~•••~•••~•••~•••~

Kazutora tak bardzo zatracił się w swoich myślach, że nie zwrócił uwagi na dźwięk otwierających się drzwi dochodzący z wnętrza. Dopiero gdy usłyszał Miku witającą się z Mikeyem oprzytomniał. Przetarł twarz dłońmi i doprowadzając się do względnego ładu, wstał podpierając się o ścianę. Leki nieco mu pomogły, ale nie na tyle, żeby całkiem uspokoić przyśpieszone bicie serca. Westchnął głęboko, chcąc się nieco uspokoić przed konfrontacją z blondynem. Domyślał się, że Miku nakreśliła mu co się stało, ale Kazutora nadal przeczuwał, jak ten na to zareagował. I miał racje, bo gdy tylko wszedł do środka zamykając drzwi od tarasu napotkał wzrok Mikeya. Już nie raz widział jego charakterystyczne zimne spojrzenie, a mimo zawsze obawiał sie nieobliczalności, które za sobą niosło. I teraz gdy ten minął dziewczynę od razu zmierzając do niego, wiedzial, że ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Spojrzał na niego, gdy ten stanął tuż przed nim.

– Jak mogłeś na to pozwolić? – spytał beznamiętnie, krzyżując z nim spojrzenie.

– Nawet nie wiem jak do tego doszło. – odparł, czując jak przez oskarżenia Mikeya wyrzuty sumienia narastają. – Obudziłem się w szpitalu.. Straciłem przytomność, więc nie było mnie przy nim.

– A powinnieneś być. – warknął, podchodząc krok bliżej. – Wiedziałeś do czego zdolny jest ten skurwiel! Już kiedyś pokazał na co go stać! Więc dlaczego nie byłeś ostrożniejszy?

– Mikey przestań.. – zaczęła, ale lodowaty wzrok blondyna sprawił, że zamilkła.

– Ja mam przestać?! Niech on przestanie zgrywać głupiego. – odparł, z powrotem patrząc na chłopaka. – Miał być przy tobie bezpieczny do cholery!

– Wiem to tym!

– Nikt nie mógł wiedzieć, że coś takiego mu grozi. – wtrąciła się, widząc w jakim kierunku zmierza to wszystko. – Obrzucanie się oskarżeniami nic nam nie da.

– Ale wiedział to, gdy tam jechaliście! – uniósł się, denerwując się jeszcze bardziej. – Byłeś tam, więc dlaczego go nie powstrzymałeś?

Kazutora nie odpowiedział ani słowem, bo nawet nie wiedział co mógłby powiedzieć.. Że widok ciała Bajiego sprawił, że nie mógł sie ruszyć? Że zbyt pochopnie stwierdził, że Chifuyu nie będzie w stanie tego zrobić? Nie widział sensu szukać w tym logiki.. Popełnił błąd już wtedy, gdy Chifuyu wycelował do niego z broni, a on nie zareagował na to, że chłopak nad sobą nie panuje. Jednak oskarżenia Mikeya wcale nie miały zamiaru się skończyć.

– Nie wiedziałeś co tam zastaniesz, więc dlaczego pojechałeś sam?! – syknął przez zaciśnięte zęby.

– A ty co byś zrobił na moim miejscu? – rzucił, wiedząc, że w tym nie popełnił błędu. – Dobrze wiesz, że nie było na to czasu.

– Co za różnica, skoro i tak nic nie zrobiłeś?!

– Myślisz, że ty byś coś zrobił?! – krzyknął, przypominając sobie widok zmasakrowanego ciała Bajiego. – Zmieniło by się jedynie to, że to ty rzucił byś się na Sanzu!

just trust me ~ torafuyuWhere stories live. Discover now