13. Kłamałem.

396 45 51
                                    

Nie chciał go widzieć. Ostatnie czego chciał, to jego obecności tu. Dlaczego więc jego serce znów reagowało zupełnie na przekór zdrowemu rozsądkowi?

~•••~•••~•••~•••~•••~•••~•••~

- Myślałem, że ostatnio powiedziałeś mi wszystko co chciałeś. - stwierdził, starając się brzmieć obojętnie, bo mentalnie nie był przygotowany na konfrontacje z nim.

Chłopak jednak nie odpowiedział ani słowem, a kiedy ich wzrok się spotkał, on zdał sobie sprawę co tak na prawde przekonało Tore, żeby tu przyszedł. Jego teoria dodatkowo się potwierdziła, kiedy poczuł zapach alkoholu. Złość zawładnęła jego ciałem, przysłaniając wszystko inne.

- Czy ciebie do reszty pojebalo?! Przecież wiesz, że nie możesz pić, jak bierzesz leki! Chcesz się zabić idioto?! - krzyknął zupełnie ignorując głos w swojej głowie, mówiący mu, że powinien zachować resztki godności i kazać mu wyjść. Martwił się o niego i nie był w stanie tego opanować.

- Bałem się przyjść. - wybełkotał pod nosem.

- To nie znaczy, że musiałeś się tak upić do cholery. - powiedział już nieco łagodniej, słysząc jego słowa. - Po co tu jesteś?

- Nie rozłączyłeś się ostatnio. Słyszałem każde słowo twoje i Sanzu.

- To nie twoja sprawa, ostatnio powiedziałeś..

- Kłamałem. Wszystko co wtedy powiedziałem było kłamstwem. - przerwał mu pewnie.

Nie potrafił zrozumieć dlaczego usłyszał to z jego ust. Po co tu przyszedł i po co mówił coś, co nie zgadzało się ani trochę z tym co powiedział ostatnio.

- Wejdź, nie będziemy tak rozmawiać. - westchnął cicho przepuszczając chłopaka w drzwiach.

Kiedy już usiedli na kanapie brunet popatrzył na niego wyczekująco, na co on schował twarz w dłoniach wzdychając ciężko.

- Ja po prostu się boję Chifuyu, boje się dopuścić kogokolwiek blisko siebie. Nie umiem wejść już w normalne relacje, więc przestraszyłem się tego, że zaczynam się do ciebie zbliżać i ci ufać. Dlatego to zrobiłem. Myślałem, że tak będzie najlepiej, ale kiedy zobaczyłem twoją reakcje i to jak odchodzisz, coś we mnie pękło. - powiedział uśmiechając niemrawo. - Przepraszam. Nie chciałem żebyś przeze mnie płakał.

Ani jeden, ani drugi się tego nie spodziewał. Kazutora nigdy nie myślał, że znów otworzy się przed kimś do tego stopnia, a Chifuyu nie mógł uwierzyć, że mur wokół chłopaka, który był widoczny od początku ich znajomosci, upadnie w takim momencie. Wiedział, że nie jest to żadnym wytłumaczeniem na to co ten zrobił, jednak po tym co powiedział, nie był w stanie dłużej mieć mu tego za złe. Chciał go zrozumieć i mu pomoc. Nawet jeśli wiązało się to z takimi sytuacjami.

- Sam mi kiedyś mówiłeś, że jesteśmy tylko ludźmi i nie powinienem wymagać od siebie niemożliwego. To samo dotyczy ciebie, to nie twoja wina, że się boisz. Ale wiesz co? Mogłeś ze mną o tym porozmawiać, nie naciskał bym na ciebie żaden sposób. - powiedział łagodnie kładąc dłoń na jego plecy.

Jednak coś nadal nie dawało mu spokoju. Co takiego sprawiło, że jego stosunek do ludzi stał się taki, a nie inny. Czego bał się aż do tego stopnia? Wiedział, że Kazutora nie powiedział mu wszystkiego, jednak nie chciał wykorzystywać tego w jakim jest stanie, żeby to z niego wyciągnąć. Chciał poczekać, aż on sam będzie gotowy o tym porozmawiać.

- A tak poza tym. Wcale nie płakałem. - burknął wydymając policzki w celu rozluźnienia atmosfery.

- Kłamiesz. - wybełkotał z nieznacznym uśmiechem uderzajac go delikatnie w głowę, na co ten syknął nieznacznie, odruchowo przykładając dłoń do rany. Na jego nieszczęście Kazutora nadal był na tyle świadomy, żeby zorientować się co się stało. Jego ręce powędrowały na policzki bruneta, przekręcając jego głowę bokiem do niego. - Jesteś cały poobijany.

just trust me ~ torafuyuUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum