21. Nienawidze cię.

351 38 28
                                    

Śmiercionośny szept dziewczyny sprawił, że zimny dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa Kazutory napawając go niepokojem.

~•••~•••~•••~•••~•••~•••~•••~

Ciepłe, jak na wieczór powietrze sprawiało, że Chifiyu czuł się nieco spokojniej, gdy wchodził na cmentarz. W jego myślach nadal rozbrzmiewała rozmowa, którą prowadził z siostrą. Najbardziej drażniło go, że miała w niej zupełną racje. Zawsze umiała podejść do sprawy racjonalnie, gdy jemu przeszkadzały w tym emocje. W jego głowie zawsze tworzył się jeden, wielki mętlik. Jeszcze tego nie przemyślał, a pochopne decyzje nigdy nie wychodziły mu na dobre. Potrzebował czasu żeby się z tym oswoić. I miejsca, w którym czuł się swobodnie. Westchnął ciężko przystając przy grobie. To właśnie było te miejsce. Niemrawy uśmiech wpłynął na jego usta, kiedy przywitał się z Bajim.

- Tak strasznie sie pogubiłem.. - szepnął słabo wplatając dłoń we włosy. - Nie mam pojęcia co powinienem zrobić..

Jakby na dźwięk jego słów powietrze stało się nieco chłodniejsze. Płatki kwiatu oderwały się od róż leżących na nagrobku, dając się ponieść nagłemu powiewowi wiatru. Chifuyu zadrżał pod wpływem zimna, które przeszyło jego ciało. Obserwował uważnie czerwone punkty wirujące w powietrzu, natrafiając wzrokiem na osobę zbliżającą się w jego stronę.

Przeklnął pod nosem. Stres wymieszany ze strachem nie pozwolił mu zareagować inaczej.
Chciał odejść, ale chwyt na jego nadgarstku mu to uniemożliwił. Nie był na to gotowy, więc nie uraczył go ani jednym spojrzeniem.

- Przepraszam. Przepraszam, że nie powiedziałem ci od razu. - szepnął zmęczonym głosem. - Porozmawiaj ze mną, proszę.

- Puść mnie. - odparł oschle i zagryzł wargę starając się ukryć drżenie swojego głosu.

- Wiem jak bardzo cię to boli. Wiem, że cię zraniłem..

- Mówię to ostatni raz. Puść mnie. - warknął przerywając mu.

- Daj mi chociaż szanse..

Kazutora nie miał zamiaru odpuszczać. Słyszał, jak bardzo abstrakcyjnie brzmią jego słowa, ale on w nie wierzył. Chciał wszystko na naprawić. Ale wybrał nieodpowiedni moment. Bo skąd miał wiedzieć, że emocje Chifuyu akurat teraz osiągnął punkt kulminacyjny?

- Szanse? Czy ty się słyszysz? Twoje pierdolone przepraszam niczego od tak nie naprawi! Powinieneś zdychać w więzieniu. - powiedział na jednym wdechu i wyrywając rękę z jego uścisku, odszedł nie oglądając się za siebie.

Dopiero chłód na nadgarstku uświadomił mu co tak właściwie powiedział. Zacisnął pięści czując, jak cały trzęsie się z nerwów. Nie myślał tak. Nie tak miało być. Wiedział, że przesadził. Powiedział o kilka słów za dużo przekreślając wszystko. Przynajmniej tak myślał, dopóki nie poczuł dłoni na ramieniu.

- Wiem, że powinienem! Myślisz, że nie czuje się winny?! Zabiłem go.. Taka jest prawda.. Ale ja nie uciekam od niej jak tchórz! - krzyknął zacieśniając uścisk, ale odpowiedziała mu cisza. Kazutora prychnął pod nosem. - Skoro tak bardzo mnie nienawidzisz, to powiedz mi to w twarz.

Słysząc ostry ton Hanemiyi poczuł jakby nogi się pod nim uginały. Stał w bezruchu, dopóki szarpnięcie nie odwróciło go w stronę chłopaka. Mocno zacisnął palce na podbródku Chifuyu rzucając mu przytłaczające spojrzenie. Nie kontrolował tonu swojego głosu. Po słowach bruneta coś w nim pękło i nie potrafił się opanować.

just trust me ~ torafuyuWhere stories live. Discover now