15. Ma obsesje.

393 41 25
                                    

Oboje wiedzieli, że stąpają po bardzo kruchym lodzie, który niedługo miał zacząć pękać pod ich stopami.

~•••~•••~•••~•••~•••~•••~•••~

Chifuyu już drugi dzień z rzędu podążał w stronę szpitala, mimo wyraźnych protestów Kazutory, który próbował wymusić na nim to, aby poszedł w końcu do szkoły, a nie do niego. Jednak jego namowy, jak zwykle spaliły na panewce, bo dla bruneta istotniejszy był stan zdrowia chłopaka, niż nieobecności w szkole. Oczywiście wiedział, że zaległości same się nie nadrobią, ale póki co nie miał zamiaru zawracać sobie tym głowy.

Wolnym krokiem szedł przed korytarz wymieniając się krótkimi powitaniami z osobami, które już kojarzył, lecz kiedy stanął przed właściwą salą, usłyszał stłumione dźwięki rozmowy. Wahając się chwile postanowił jednak wejść do środka, co wyglądało nieco podejrzanie przez tempo z jakim otwierał drzwi. Gdy tylko wszedł ostrożnie do sali, jego twarz zaliczyła bliskie spotkanie z poduszką. A kiedy naburmuszony chciał zacząć wykład na ten temat, podniósł wzrok napotykając spojrzenie Kokonoi'a, Hanmy i jeszcze jednej osoby, której kompletnie nie kojarzył. Jego noga mimowolnie podążyła do tylu, jakby co najmniej szykował się do ucieczki, którą natychmiastowo uniemożliwił mu głos Tory.

- Dwie matematyki Chifuyu. Dwie. - warknął mordując go wzrokiem, na co brunet odbiegł spojrzeniem w przeciwną stronę. Nie sadził, że Kazutora będzie pamiętał taki szczegół, jak plan jego lekcji. - Nawet nie próbuj mi potem miauczeć nad uchem, że muszę ci pomoc.

- Ale..

- Księżniczka przyszła. - przerwał sarkastycznie Hanma posyłając mu pogardliwe spojrzenie, a uśmiech bruneta zniknął jak na zawołanie. Obecność Kokonoi'a i białowłosej jeszcze był w stanie zignorować, ale jego już nie. W szczególności jak otwierał swoją niewyparzoną gębę.

- Hanma. Bez takich. - upomniał Kazutora.

- Zadzwoń, jak pójdzie to coś. - mruknął Chifuyu z obrzydzeniem, nadal pamiętając to co powiedział o jego matce i starając się zachować spokój, ruszył do wyjścia.

- Nie, nie, nie. - zerwał się z łóżka i chwycił go za nadgarstek. - Zostań, jak już przyszedłeś.

- Chciałbym. - odparł teatralnie przykładając dłoń do ust. - Ale niestety mam odruch wymiotny, jak na niego patrzę.

Zapadła chwila ciszy, która niespodziewanie została przerwana przez głośny śmiech nieznajomej. Wszystkie oczy przeniosły się na dziewczynę, a Hanma cmoknął niezadowolony marszcząc brwi.

- Oświeć mnie co cię tak bawi. - wypalił od razu podchodząc do łóżka na którym siedziała.

- Ty. - wydukała starając się złapać oddech, a po chwili przyłożyła dłoń do swoich ust, na chwilę zaprzestając wszystkiego. - Wybacz odruch wymiotny. - dodała po chwili ze śmiechem.

- To chyba zaraźliwe. - zaśmiał się Chifuyu krzyżując z nią spojrzenia, na co Kazutora szturchnął go nieznacznie.

- Przestań. - wyszeptał tak, aby nikt inny go nie słyszał, a chłopak posłał mu przepraszający usmiech.

Hanma momentalnie zacisnął pieści, piorunując dziewczynę wzrokiem.

- Wybacz. Zapomniałam, jak kruche potrafi być męskie ego. - powiedziała przesłodzonym głosem, uśmiechając się miło.

- Wychodzę. Zanim jej coś zrobię. - warknął pod nosem starając się powstrzymać i szturchając lekko Chifuyu wyszedł zatrzaskując drzwi.

- Jedna księżniczka przyszła, a druga wyszła. Cóż za ironia. - stwierdził Kokonoi kręcąc w niedowierzaniu głową.

just trust me ~ torafuyuWhere stories live. Discover now