14. Znienawidzi mnie.

352 41 32
                                    

Złożył delikatny pocałunek na jego czole i w tym samym czasie usłyszał otwierające się drzwi, jednak zanim zdążył się odsunąć przyjaciel Chifuyu wszedł do pomieszczenia.

~•••~•••~•••~•••~•••~•••~•••~

- Chifuyu wstawaj.. - zaczął zwracając wzrok w strone chłopaka wchodzącego do pomieszczenia i momentalnie zamilkł.

Stanął nieruchomo mierząc się z nim niedowierzajacymi spojrzeniami, aż w końcu jeden z nich otrząsnął się z szoku.

- Kazutora? - wydukał blondyn skacząc spojrzeniem między nim, a chłopakiem śpiącym na kanapie, jednak ten nawet nie zwrócił uwagi, że coś się do niego mówi.

Wszystko w jego głowie zaczęło gwałtownie układać się w jedną całość. Sprawiając, że czuł, jakby jego życie sypało się na małe kawałki. Patrzył pusto na Mikeya i widział jak ten coś do niego mówi, jednak pętla owinęła się wokół jego szyi, nie pozwalając mu na powiedzenie choćby jednego słowa. Jego wzrok nerwowo zwrócił się w stronę Matsuno, jakby chciał się upewnić, czy na pewno jeszcze śpi, a obrazy z tamtego dnia zaczęły malować się przed jego oczami.

Pistolet w drążącej dłoni. Dźwięk strzału. Ciało w powiększającej się kałuży krwi. Ostatni uśmiech Bajiego, skierowany wprost na Kazutore.

I słowa Chifuyu wypowiedziane kilkanaście minut wcześniej.

- To znaczy że.. On i Baji.. Nie, nie, nie.. Ja pierdole.. Nie.. - mamrotał niezrozumiale pod nosem. - J..ja nie wiedziałem Mikey. Nie miałem pojęcia. - obłąkany usmiech pod wpływem szoku zaczął błądzić na jego twarzy.

- Nie podejmuj pochopnych decyzji, coś wymyślimy, na pewno. - wyszeptal łagodnie zbliżając się do chłopaka i chwytając go za rękę zaciągnął go do kuchni. Nadal miał mu to za złe. Nadal do końca mu nie wybaczył. Jednak w tej sytuacji wiedział, że to on musi zachować spokój. Nie dla Kazutory, ale dla Chifuyu.

- Muszę mu powiedzieć. - wydukał, a panika przysłoniła mu wszystko inne nie pozwalając mu logicznie myśleć.

- Powiesz mu, ale nie teraz.

- Znienawidzi mnie, prawda? Już mnie nienawidzi, powiedział to kilka minut wcześniej. Powiedział, że życzy tej osobie tego samego. Mi życzy tego samego. Czego ja się niby spodziewałem? Przecież to ja go zabiłem.

- Przyjaźnicie się do cholery! Wytłumaczysz mu i na pewno to zrozumie, tak jak my. - odparł już nieco niespokojnie, widząc trzęsące się ręce chłopaka.

- Nic nie rozumiesz! Przyjaźnimy?! Przejrzyj na oczy! Opowiedział mi o wszystkim! O ojcu. O mamie. O Sanzu. Z uśmiechem na ustach powiedział mi, że mogę na niego mówić tak, jak robił to Baji. Rozumiesz kurwa?!

- Kazu uspokój się, coś wymyślimy obiecuje..

- Nie da się nic wymyślić! Co mam mu powiedzieć?! To, że przez cały ten czas całował osobę, która zabiła kogoś kogo kochał? Że puścił się z mordercą swojego chłopaka?

- Nie jesteś żadnym mordercą.

- Dla niego jestem!

- Japierdole przestań! - krzyknął i nie mogąc się dłużej kontrolować, chwycił go za koszulke popychając go przy tym na szafkę.

Kazutora uderzył o nią plecami, a ona chwile później się przewróciła, tłukąc przy tym wszystko co się na niej znajdowało. Głośny huk rozbijanego szkła rozległ się po mieszkaniu, a oboje zwrócili wzrok na Chifuyu, który obudzony przez hałas wszedł do kuchni.

just trust me ~ torafuyuOù les histoires vivent. Découvrez maintenant