19. Będziesz mój.

353 39 8
                                    

Za to dla Sanzu widok bezbronnego bruneta był ujmujący. Do tego stopnia, że nie wiedział, czy będzie w stanie się kontrolować.

~•••~•••~•••~•••~•••~•••~•••~

Wciąż błądził dłonią po jego klatce piersiowej, tym samym rozpalając go jeszcze bardziej. Już sam narkotyk, który zażył miał to na celu, a dotyk Sanzu jedynie potęgował ten efekt. Kłamstwem było by powiedzenie, że nie robił tego z premedytacją. Oczywiście, że robił, a po przymrużonych oczach Chifiyu widział, że mu się to udaje.

Ostatni raz przesunął palcami w dół zahaczając o zapięcie jego spodni i zmusił się żeby się od niego odsunąć. Opadł na oparcie od strony kierowcy i uważnym spojrzeniem mierzył ciało bruneta.

- Nie powinieneś mnie tak dotykać. - mruknął ze śmiechem głęboko oddychając.

- A to dlaczego? - sięgnął dłonią zaciskając palce na podbródku Chifuyu i odwrócił jego głowę w swoją stronę. - Jeśli nie lubisz tego jak cię dotykam.. - mówiąc to wolno sunął dłonią po jego udzie, lekko się nachylając. - ..to każ mi przestać.

Gardłowy głos tuż koło jego usta sprawił, że jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Sanzu od razu to wyczuł, a kącik jego ust powędrował w górę.
Zaczął właśnie balansować na granicy swojej samokontroli.

- Poproś, a nie przestane. - dodał po chwili.

Wszystkie ruchy Chifuyu były wiedzione impulsem. Nie był w stanie powstrzymać się przed czymś, czego nigdy w życiu nie zrobiłby będąc świadomym. Dlatego kiedy natychmiast po słowach Sanzu znalazł się okrakiem na jego kolanach, nie widział w tym nic złego. I nie wiedział, jak bardzo będzie to dla niego zgubne.

- Tak wystarczy? - spytał uroczo owijając pasmo jego włosów wokół palca.

Chłopak ani drgnął, powstrzymując się przed położeniem dłoni na talii Chifuyu. Wewnątrz był już na skraju wytrzymania, lecz nadal szedł w to dalej. Zbyt bardzo podniecały go próby chłopaka, proszące o jego dotyk.

- Bardziej. - odparł ostro mierząc go palącym spojrzeniem.

Brunet jak najwolniej zarzucił mu ręce na szyje i przycisnął się do niego biodrami. Sanzu wciągnął powietrze przez zęby i resztkami sił starał sie opanować, ale nie dał rady. Jego dłonie automatycznie znalazły się na talii Chifuyu. Stłumiony pomruk wyrwał się z jego ust, kiedy Sanzu wzmocnił uścisk.

- Będziesz mój. Już niedługo. - warknął wplatając dłoń w jego włosy.

- Huh? Jak to?

- Wiesz skarbie, jak czegoś chce, to to dostaje. A tak się składa, że chce ciebie.

- Dlaczego akurat mnie? - spytał, nic nie rozumiejąc.

W oczach Sanzu wyglądał idealnie. Jego niewinne spojrzenie, które teraz miało w sobie iskierkę pożądania. Nie świadomy niczego uśmiech. Łagodny ton głosu. Wszystko było idealne. On był idealny.

- Nie widzisz co ze mną robisz? - przyciągnął go jeszcze bliżej i brutalnie połączył ich usta.

Chwila zaskoczenia Chifuyu została szybko zastąpiona palącym go od środka pożądaniem. Nie wiedział, że nie powinien. Wiec robił to, co podpowiadało mu ciało. Oddał więc pocałunek.
Dopiero gdy obojgu zaczęło brakować powietrza Sanzu szarpnął go do tyłu za włosy, tym samym torując sobie lepszy dostęp do jego szyi.

just trust me ~ torafuyuWhere stories live. Discover now