28. Ja, czy Kazutora?

262 27 15
                                    

Wcześniej mógłby temu zapobiec, ale teraz mógł tylko starać się zrobić wszystko, aby wyciągnąć ich stamtąd żywych.

~•••~•••~•••~•••~•••~•••~•••~

Chifuyu jeszcze nigdy nie czuł się taki bezsilny. Sanzu doskonale wiedział jak trafić w jego czuły punkt, bo teraz gdy dobitnie mu pokazał kto tu rządzi, brunet musiał uważać na wszystko co robi.

– Poplamisz mi podłogę. – zacmokał niezadowolony. – Kultury trochę.

I wbrew temu co mówił, tak na prawdę był zachwycony tym widokiem. Już i tak wystarczająco długo powstrzymywał się od robienia mu krzywdy, więc teraz sprawiło mu to ogromną przyjemność.. Podwójną, biorąc pod uwagę przerażenie Chifuyu, które równało się już tylko z pełnym podporządkowaniem. Baji wychodząc z chwilowego szoku i jakby czytając w jego myślach, splunął na podłogę, tuż pod jego nogi.

– Chory pojeb. – syknął z bólu, mierząc go lodowatym spojrzeniem.

Sanzu nie zamierzał tego zignorować. Wiedział, że jeśli zrobi coś Chifuyu, to o wiele bardziej dotknie to Bajiego. I na odwrót.. Z tą różnicą, że Sanzu nie był w stanie, a bardziej nie chciał mu nic zrobić. Stanął więc tylko za roztrzęsionym chłopakiem i opierając podbródek o jego ramie, przyłożył broń do jego skroni.

– Bum! – jego marna imitacja dźwięku pistoletu była na tyle głośna, że Chifuyu wzdrygnął się nieznacznie, na co Sanzu wybuchł paranoicznym śmiechem.

– Zabieraj od niego te łapska. – wycedził przez zaciśnięte zęby, widząc strach w oczach chłopaka.

Dłoń pulsowała koszmarnym bólem i tylko dzięki silnej woli nie stracił przytomności. Jednak było w tym coś jeszcze.. Złość jaką w tym momencie odczuwał, nie tylko w stosunku do Sanzu, ale też do Chifuyu, nie pozwalała mu zamknąć oczu. Owszem dostrzegał, iż Chifuyu obawia sie, że Sanzu pociągnie za spust.. Rzecz w tym, że ta obawa była niczym w porównaniu do tej, którą widział po nim, gdy Sanzu chwilę wcześniej mierzył do Bajiego.. Zapewne gdyby zamienili się miejscami, on też czuł by to samo. Z tą różnicą, że Baji był hipokrytą, który chciał jego dobra, co nie było możliwe, ze względu na Chifuyu, który chciał tego samego. Oboje byli hipokrytami.

Sanzu słysząc słowa Bajiego przyłożył broń do policzka Chifuyu i przyciskając ją dosyć mocno, obrócił go w swoją stronę.

– Odnoszę dziwne wrażenie, że Baji niezbyt za mną przepada. – mruknął ironicznie, patrząc pytająco na Chifuyu.

– Nienawiść jest zaraźliwa. – wysyczał, zanim zdążył ugryźć się w język. – Dlatego wątpię, że ktokolwiek w moim otoczeniu za tobą przepada.

Sanzu jednak nie zareagował ani trochę gwałtownie, czego Chifuyu obawiał się najbardziej. Widział, jak jego oczy pociemniały ze złości, jednak nie pokazał tego po sobie. Zamiast tego zmarszczył brwi, jakby uważnie się nad czymś zastanawiał.

– Myśle, że Kazutora. – uśmiechnął się sztucznie.

Wiedział, że Sanzu stara sie go sprowokować. Chifuyu martwił sie również o Kazutore, ale nie mógł tego po sobie pokazać, co było ciężkie, zważając na brak jakiejkolwiek informacji o stanie jego zdrowia. Starał się trzeźwo myśleć, ale taka sytuacja zwyczajnie go przerastała. Każdego by przerosła, a co dopiero Chifuyu, który zwykle reagował bardzo emocjonalnie. Jednak nie chcąc dać mu satysfakcji, zagryzł policzek powstrzymując się od jakiegokolwiek komentarza. Był skupiony na Bajim. Tracił dużo krwi i to, że był zbyt cicho, jak na niego.. Bardzo go niepokoiło.

just trust me ~ torafuyuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora